Archiwa tagu: Bronisław Michał Piekarski

Pradziadkowe dokumenty, czyli 10 lat na Kaukazie

Wielokrotnie w swoich genealogicznych badaniach sięgałam do posiadanych dokumentów. Przeważnie były one polskojęzyczne. Tymczasem po moim pradziadku inżynierze Ludwiku Piekarskim (1869–1945) zostało sporo dokumentów rosyjskojęzycznych obrazujących jego pobyt na Kaukazie. Wiele z nich pokazuje, jak rozwijała się gospodarka kaukaskich państewek, oraz jak wyglądały stosunki panujące między mieszkającymi tam Polakami a rdzennymi mieszkańcami Kaukazu, jak również obrazuje szeroko rozumiane kontakty pradziadka. Na Kaukazie pradziadek spędził przeszło 10 lat (1911–1921) poruszając się między istniejącymi tam dziś trzema głównymi państwami – Gruzją, Azerbejdżanem i Armenią, a także wyjeżdżając na teren dzisiejszej Turcji. Był to okres jego największej zawodowej i społecznej aktywności, gdyż pradziadek był wówczas mężczyzną w sile wieku. Ludwik Michajłowicz Piekarski działał, można powiedzieć, gdzie się dało. Prowadził na Kaukazie wszelkie możliwe interesy i zawierał wszelkie możliwe znajomości. Dokumenty pomagają w chronologicznym prześledzeniu 10 lat jego życia.

Ludwik Piekarski od 1911 roku mieszkał w Tyflisie (dziś Tbilisi leży w Gruzji) przy ul. Jelizawietskiej 1 m. 8, (czasem w dokumentach zapisywanej jako Elizawietyńska). Mieszkał tam wraz z żoną Zofią Konstancją z Ruszczykowskich Piekarską (1879–1962) oraz synami: moim dziadkiem Bronisławem (1901–1960), Czesławem (1902–1961) oraz Zbigniewem (1905–1924).

Kontakty pradziadka w tamtym okresie, a także i przez całe życie, były dość szerokie. Prawdo- podobnie wynikało to z cech charakteru, do których należała duża otwartość i serdeczność. O tych cechach świadczy szereg zachowanych do dziś dokumentów (zwłaszcza pisanych do niego listów), które w większości ułożone zostały chronologicznie i oprawione introligatorsko (jeszcze przez mojego ojca) w coś na kształt zawierającej ponad 100 stron książki. Dokumenty z pobytu pradziad- ka na Kaukazie stanowią sporą jej część. Można dzięki nim prześledzić historię tych ziem, a przede wszystkim przemian jakie na nich zachodzą w okresie I wojny światowej, Rewolucji Październikowej i tuż po, gdy po wielu zawirowaniach niemal cały Kaukaz na przeszło 70 lat staje się częścią Związku Radzieckiego podzieloną między trzy republiki. Czegoż w tych dokumentach nie ma?

Na przykład w czerwcu 1912 roku do pradziadka na jego tyfliski adres przyszedł list z Moskwy pisany przez jakiegoś znajomego o nieczytelnym podpisie, który informuje jakie międzynarodowe biznesy można prowadzić na początku XX wieku mieszkając w stolicy dzisiejszej Gruzji. Autor listu proponuje pradziadkowi handel blachą falistą, sprowadzanie maszyn do chłodzenia firmy K.G. Ganboldz Chemintz i kilka innych możliwości. Informuje przy tym, że katalog firm amerykań- skich posiadających przedstawicielstwa w Rosji prześle pradziadkowi osobnym listem z Warszawy. Z dokumentu wynika, że pradziadek po prostu szukał informacji jaki rozwinąć biznes po przeprowadzce na Kaukaz.

Z kolejnego dokumentu, datowanego 11 stycznia 1913 roku wynika, że Ludwik Michajłowicz Piekarski został zatrudniony w przedstawicielstwie Warszawskiego Biura Technicznego Kazimierza Iwanowicza Mateckiego (1855–1913), które specjalizowało się w instalacjach wodociągowych i kanalizacyjnych. Biurem w Tyflisie kierował inż. Wiktor Aleksandrowicz Rossman. Obowiąz- ki pradziadka spisane zostały na piśmie potwierdzonym notarialnie. Pradziadek odpowiadał m.in. za prace kanalizacyjne, wodociągowe, wentylacyjne i inne przeprowadzane dla Związku Szlachty Gruzińskiej i to zarówno w Tyflisie jak i Kutaisi, prace dla urzędu miasta Aleksandropol (dziś Giumri w Armenii), prace dla Aleksandryjskiego Seminarium Nauczycielskiego w Tyflisie, prace dla Prze- mysłowo-Handlowego Towarzystwa Naftowego „Armazad” z siedzibą w Baku (dziś Azerbejdżan), a szczególnie za ocieplenie koszar i domów mieszkalnych w Bibi-Ejbati Balachanach (rejon Baku). Pradziadek odpowiadał także za prace dla domu technicznego w Baku. Dokument poświadcza, że miał prawo odbierać zapłatę za wykonane prace, a także negocjować ceny. Na wszystko miał wypisywać pokwitowania.

Ludwik Roch Piekarski

Kolejne interesujące dokumenty są z maja i lipca 1914 roku. Nadawcą obu jest Tyfliska Giełda. W pierwszym dokumencie jej sekretarz informuje pradziadka, że został on członkiem Komisji Kwalifikacyjnej przy Giełdowym Komitecie i najbliższe zebranie odbędzie się 18 maja. W drugim dokumencie z dnia 12 lipca pradziadek jest proszony, by odpowiedział na przesłane na jego ręce pismo nr 1832 z dnia 21 czerwca, którego nadawcą jest Rosyjska Izba Eksportowa. Jednak czego owo pismo dotyczy, nie mam pojęcia, bo się nie zachowało.

W 1915 roku pradziadek otrzymał pozwolenie na broń. To osobliwy dokument, bo napisano w nim, że ważny jest tylko z fotografią. Ze zdjęcia przyszytego do czerwonego papieru nitką przy- twierdzoną po drugiej stronie lakową pieczęcią, patrzy na nas brodaty i łysiejący mężczyzna około 40-tki. Broń, której ma prawo używać to według dokumentu rewolwer Smith&Wesson. Najprawdopodobniej chodzi o model nr 3, bo w roku 1867 spółka Smith&Wesson otworzyła się na rynek rosyjski, a model nr 3 nazywany był Russian Model (Model Rosyjski), bo był niezwykle popularny w Rosji. Nie przypuszczam, by pradziadek używał innego. Pozwolenie wydano 15 marca 1915 roku w Batumi (dziś Gruzja), a rewolwer zapisany został w księdze broni pod numerem 120.

Ciekawym jest też dokument z 15 kwietnia 1915 roku wystawiony przez Ochotniczą Straż Pożarną w Tyflisie, z którego wynika, że pradziadek jest członkiem Komisji Technicznej Tyfliskiej Straży Pożar- nej. Pismo informuje pradziadka, że najbliższe zebranie odbędzie się w urzędzie miasta 18 czerwca o g. 8 wieczorem w gabinecie członka rady miasta, którym jest Książę Argutiński-Dołgorukow.

W tym samym roku pradziadek został członkiem Kaukaskiego Komitetu Chłodniczego. Składka roczna dla każdego członka wynosi 3 ruble i 30 listopada 1915 roku została przez pradziadka opłacona w całości.

Podczas pobytu na Kaukazie pradziadek działa w wielu organizacjach polonijnych. W 1916 roku został członkiem Polskiego Towarzystwa Pomocy Ofiarom Wojny. 22 lutego 1916 roku wpłacił składkę członkowską w wysokości 5 rubli i dowolną w wysokości 1 rubla. Wpłat na ten cel dokonywał zresztą jeszcze kilkukrotnie. Co ciekawe na podstawie tych kwitów widać postępującą inflację, gdyż w 1917 roku składka roczna wynosiła już rubli 40.

W roku 1916, a dokładnie 8 marca Naczelnik Departamentu Operacji Wojskowych Naczelnika Komunikacji Wojskowej Armii Kaukaskiej wydał pradziadkowi zaświadczenie, z którego wynika, że Ludwik Michajłowicz Piekarski miał prawo wyjechać do miejscowości Sarakamysz (dziś Turcja) w celu rozmów na temat budowy erzurumskiej drogi (Erzurum–miasto w Turcji). Jest to o tyle ciekawe, że dokument wydano pradziadkowi niemal tuż po tym, gdy na tym terenie zakończyła się tzw. „operacja Erzurum” trwająca od grudnia 1915 do lutego 1916 roku. Warto w tym miejscu przypomnieć, że podczas I wojny światowej Turcja znajdowała się po stronie Państw Centralnych, a Rosja po stronie Ententy. Oba państwa walczyły o wpływy na Bałkanach. Erzurum było „bramą” do doliny Passińskiej i do doliny Eufratu. W czasie I wojny światowej Turcy z pomocą Niemców unowocześnili stare fortyfikacje w mieście Erzurum, zbudowali nowe, dodali karabiny maszyno- we i artylerię, dzięki czemu pod koniec 1915 r. Erzurum było niemal nie do zdobycia. Jednak dzięki strategii dowódcy Kaukaskiej Armii, którym był Nikołaj Nikołajewicz Judenicz (1862–1933) udało się odbić twierdzę z rąk Turków. Oddziały Kaukazu weszły do Erzurum bez walki 16 lutego. Trzy tygodnie później pradziadek Ludwik Piekarski dostał pozwolenie wyjazdu na ten teren, by rozmawiać z naczelnikiem budowy erzurumskiej drogi i obejrzeć miejsca, gdzie zaprojektowano budowę linii kolejowej Sarakamysz – Gasan-Kala, czyli wiodącej od Sarakamysz do Gasan-Kala (dziś miasto Pasinler w Turcji).

Innym ciekawym dokumentem jest wystawione przez Kaukaskie Towarzystwo Rozwoju Miejsc Leczniczych zaświadczenie, z którego wynika, że decyzją z dnia 7 stycznia 1917 roku Ludwik Michajłowicz Piekarski został wyznaczony na przedstawiciela wystawy prezentującej lecznicze miejscowości na Kaukazie. Z tej wystawy zachowało się zresztą w archiwum rodzinnym kilka fotografii.

W lutym 1917 roku w Imperium Rosyjskim wybuchła rewolucja zwana lutową. Rząd Tymczasowy utworzył Specjalny Komitet Zakaukaski, który miał administrować regionem.

3 marca 1917 roku pradziadek został członkiem Kaukaskiego Oddziału Imperatorskiego Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego. Z tego okresu pochodzi zresztą teczka ze starannie złożonym i przeszło dwudziestoma mapami Kaukazu.

13 lipca 1917 roku rada Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Pracowników Polskich z siedzibą w Piotrogrodzie prosiło pradziadka, by zorganizował oddział Towarzystwa na Kaukazie. Pradziadek został członkiem Towarzystwa i wpłacił na jego rzecz 6 rubli, jako składkę za rok 1917. W tym samym okresie pomagał też tworzyć polskie szkoły na Kaukazie, czego dowodem jest list wysłany 28 sierpnia 1917 roku z Moskwy, a napisany przez Wandę Płotnicką, która prosi, by pomógł jej objąć na Kaukazie posadę nauczycielki.

Dwa miesiące później w nocy z 25 na 26 października 1917 roku wybuchła Rewolucja Październikowa. Upadek imperium rosyjskiego to dla kaukaskich państw była szansa na uzyskanie niepodległości. I tak kolejnym pismem z pradziadowej teczki jest pochodzące z listopada 1917 roku, a wysłane przez Gruzińską Radę Narodową zaproszenie do wzięcia udziału w otwarciu Gruzińskiego Naro- dowego Zjazdu w Narodowym Teatrze, który miał się odbyć w niedzielę 19 listopada 1917 roku o g. 12:00.

Kolejnym dokumentem jest telegram z lutego 1918 roku, w którym w 37 słowach (policzonych przez urzędnika pocztowego) niejaki „Kniaź Czołokajew” na ręce pradziadka przesyła podziękowanie za informację i gratulacje dotyczące wyborów do związku przysięgłych adwokatów. Podpisany pod telegramem Kniaź, czyli książę Czołokajew to zapewne znany w historii Gruzji Kaichosro, czyli Kakuca Czolokaszwili (1888–1930) szlachcic oraz dowódca wojskowy, uważany dziś za bohatera narodowego Gruzji, symbol gruzińskiego patriotyzmu i narodowego oporu wobec rządów radzieckich. Zmarły na gruźlicę we Francji i zapomniany przez lata, gdy Gruzja stanowiła republikę radziecką, stał się po odzyskaniu przez nią niepodległości postacią otoczoną do tego stopnia kultem, że w 2005 roku sprowadzono jego zwłok ii pochowano w Tbilisi w Panteonie Mtatsminda. Czemuż telegram otrzymał pradziadek, który nie był prawnikiem? Prawdopodobnie dlatego, że on zawiadomił o wynikach wyborów. To można wywnioskować z telegramu, na którym on widnieje jako adresat, a Kniaź Czołokajew jako nadawca podpisany na dole telegramu. Telegram z podziękowaniem za informacje o wynikach wyborów Czolokaszwili przesyłał w imieniu przewodniczącego Związku Szlachty Gruzińskiej w Tyflisie. Związek (dla którego zresztą prace wykonywało Warszawskie Biuro Techniczne K. Mateckiego zatrudniające pradziadka w swoim przedstawicielstwie w Tyflisie) powstał w 1801 roku i istniał aż do upadku Imperium Rosyjskiego, czyli przemian ustrojowych, które nasta- ły wraz z wybuchem Rewolucji Październikowej w 1917 roku. Związek Szlachty Gruzińskiej miał dwa oddziały –jeden w Kutaisi, a drugi w Tyflisie. Ostatnim przewodniczącym oddziału Tyfliskiego, od którego pradziadek otrzymał podziękowania i tym, w imieniu którego pisał do pradziadka Czołokajew (Czolokaszwili) był rozstrzelany później przez czekistów Konstantine (Kote) Abkhazi (1867–1923). Był oczywiście, podobnie jak Czolokaszwili, szlachcicem i zwolennikiem niepodległości Gruzji.

10 lutego 1918 roku Sejm Zakaukaski ogłosił powstanie niepodległej Zakaukaskiej Demokratycznej Republiki Federacyjnej, której przywódcą został Gruzin Nikola Czcheidze (1864–1926). Republika przetrwała zaledwie trzy miesiące. Pierwsza swoją niepodległość ogłosiła Gruzja: 26 maja 1918 roku. Dwa dni później oddzielne rządy powołały Armenia i Azerbejdżan, co oznaczało faktyczną likwidację republiki.

Kolejne trzy dokumenty z pradziadkowej teczki zostały wydane miesiąc później i stanowią świadectwo osobliwych operacji finansowych, w których pradziadek brał czynny udział. Można spokojnie nazwać je po prostu machlojkami. Wszystkie trzy dokumenty wystawione były przez tyfliskiego nota- riusza Aleksandra Iwanowicza Mitkiewicza mającego kantor na ulicy Ganowskiej nr 3/5. Notariusz wystawił dla Ludwika Michajłowicza Piekarskiego: 22 czerwca 1918 roku upoważnienie od Ewarysta Iwanowicza Modrzyckiego mieszkającego w Tyflisie przy ulicy Wielkoksiążęcej 52 do pobrania z Państwowej Kasy Oszczędnościowej z rachunku nr 1339 kwoty wynoszącej 3060 rubli i 94 kopiejki i przesłanie jej na swój rachunek w Banku Wołga-Kama. A potem przesłanie jej do Warszawy na rachunek Modrzyckiego. 25 czerwca 1918 wystawił upoważnienie od Rafała Wikientjewicza Kwieciń- skiego mieszkającego w Tyflisie w zaułku Gribojedowskim do pobrania z Państwowej Kasy Oszczędnościowej z rachunku nr 4909 kwoty 4896 rubli i 95 kopiejek. A 28 października 1918 roku upoważnienie od Osipa Jakowlewicza Karpika mieszkającego w Tyflisie przy ulicy Katolickiej do pobrania z Państwowej Kasy Oszczędnościowej pieniędzy, ale kwota nie jest już wymieniona.

Wszystkie trzy dokumenty są o tyle ciekawe, że zostały wydane już po dekrecie Centralnego Komitetu Wykonawczego z 14 grudnia 1917 roku nacjonalizującym banki. Dodatkowo kapitał Banku Wołga-Kama Rozporządzeniem Rady Komisarzy Ludowych z 5 lutego z 1918 roku wraz z kapitałem akcyjnym innych prywatnych banków został skonfiskowany na rzecz Banku Państwowego Repu- bliki Federalnej Niemiec. Gdzie więc pradziadek wpłacał pieniądze? I czy w ogóle udało mu się je wypłacić? Na samym spodzie dokumentu z dnia 25 czerwca 1918 roku widnieje podpis Rafała Kwiecińskiego złożony w Warszawie dnia 12 lutego 1925 roku, którym Kwieciński poświadcza, że odbiera od pradziadka 4897 rubli. Ale jak 4897 rubli z 1925 roku ma się do 4896 rubli i 95 kopiejek z roku 1918? Przecież jeszcze w 1917 roku bolszewicki Rząd Tymczasowy dodrukował 17 miliardów przedrewolucyjnych rubli chcąc w ten sposób wyprzedzić ruch cen, które podniosły się w ciągu roku o 200%, wywołując zresztą sięgającą 400 % inflację. Na dodatek około 1921 roku w Związku Radzieckim wu życiu były co najmniej cztery rodzaje ogólnokrajowej waluty i kilka regionalnych. A jakby tego było mało po terenie dawnego imperium rosyjskiego krążyły miliardy fałszywych banknotów, bo w tamtych czasach nie było dobrych zabezpieczeń, gdyż emisję pieniądza papierowego ograniczała tylko ilość papieru i farb. W efekcie tego wszystkiego jeden przedwojenny rubel kosztował 20 milionów jednostek obowiązującej w 1922 roku sowieckiej waluty. Jakie ruble odebrał więc od pradziadka Kwieciński w roku 1925? Jeśli przedrewolucyjne to czy odebrał je naprawdę w tym dniu, w którym ich odbiór pokwitował?

Innym ciekawym dokumentem z pradziadowej teczki jest pochodząca z 3 kwietnia 1919 roku poświadczona kopia pisma wydanego przez Ministra Handlu i Przemysłu Azerbejdżańskiej Republiki Demokratycznej Mirzę Assadułajewa (1875–1936), który decyzją Rady Ministrów z 21 marca 1919 roku powołał Komitet do Spraw Przemysłu Bawełnianego i Naftowego, w skład którego weszli m.in. przedstawiciele Ministerstwa Handlu i Przemysłu oraz przedstawiciele Ministerstwa Finansów, a także kilka innych organów. Przy komitecie powstało biuro, którego dyrektorem został pradziadek Ludwik Michajłowicz Piekarski. Na to stanowisko został mianowanym przez przewodniczącego Inżyniera Technologa Abuzara Bek Irzajewa (1876–1920) rozstrzelanego zresztą przez Bolszewików po upad- ku Republiki Azerbejdżanu. Dołączona do dokumentu lista powstała podczas jednego posiedzeń i jest spisem pradziadkowych pomysłów oraz uwag dotyczących tego, w jakim kierunku powinien rozwijać się azerbejdżański przemysł i czym powinna zająć się Komisja. Lista liczy 20 pozycji, wśród których na drugim miejscu znajduje się uwaga o konieczności obniżenia cen podstawowych produktów kupowanych przez ludność Azerbejdżanu takich jak np. mąka.

W kwietniu 1919 roku pradziadek otrzymał podwójne zaproszenie od Rady Miasta Baku podpisane przez burmistrza P.F. Iljuszkina na bankiet na cześć oficerów z okazji przybycia Armii Azerbejdżańskiej do miasta. Z zaproszenia wynika, że bankiet odbędzie się w poniedziałek 7 kwietnia o g. 8 wieczorem w letniej siedzibie zebrań publicznych.

Z kolejnego dokumentu, wystawionego 4 maja 1919 roku, a będącego delegacją przedstawicielstwa Azerbejdżańskiej Republiki na konferencję Zakaukaskich Republik i Republiki Górskiej Północnego Kaukazu wynika, że pradziadek jest wysyłany do Tyflisu na zlecenie Ministerstwa Handlu i Przemysłu. Dokument delegujący pradziadka jest prośbą do Ministra Kontroli Państwowej, by udzielił pradziadkowi miejsca w wagonie, gdyż ten jedzie przedstawić komisji ds. Zakaukaskiej Konferencji ds. Finansowych i Gospodarczych materiały z Ministerstwa Handlu i Przemysłu.

Miesiąc później, bo 11 czerwca 1919 roku pradziadek otrzymał dokument adresowany do jego wysokości Dyrektora Departamentu Przemysłu i Handlu Republiki Gruzińskiej a podpisany przez Dyrektora Departamentu Rozwoju Handlu Republiki Azerbejdżańskiej będący zgodą na przewóz przez Ludwika Piekarskiego czasowo przebywającego w Tyflisie, rodowych sreber (noży i widel- ców), srebrnych przyborów piśmiennych, kompletu misek, dzbanku na kruszon, dwóch waz, tac, czajników itp., a także ubrań i obuwia. Zapewne udaje mu się to przewieźć, bo wiele takich pamiątek mam do dziś w domu.

30 lipca 1919 roku pradziadek otrzymał telegram, którego nadawca (A. Tumanianc) w imieniu Departamentu Stowarzyszenia Ormiańskich Pisarzy dziękuje Ludwikowi Michajłowiczowi Piekarskiemu określonemu jako przedstawiciel Polskiego Koła za informacje o okolicznościach zamordowania w Tyflisie ormiańskiego pisarza i redaktora pisma „Mszak” Ambarcuma Arakelyana. Z telegramu wynika, że członkowie stowarzyszenia wyrażają pradziadkowi wdzięczność i sympatię za „słowa potępienia zbrodni politycznej przeciwko człowiekowi pióra”. Ambarcum Arakelyan Astwacaturowicz (1865–1918) był pisarzem, dziennikarzem i działaczem społecznym. Założył m.in. pierwszą Kaukaską Ormiańską Fundacje Dobroczynną. Był też przewodniczącym Kaukaskiej Filii Uniwersytetu Ludowego. Został zabity w swoim domu z powodów politycznych 6 lipca 1918 roku. Niestety relacja pradziadka dotycząca szczegółów jego śmierci nie zachowała się. W końcu została przesłana ormiańskim pisarzom. Czym było pismo „Mszak”? Tytuł można przetłumaczyć jako „Robotnik”. Była to gazeta kulturalno-publicystyczna, która choć ukazywała się w gruzińskim Tyflisie, była wydawana w języku ormiańskim. Wychodziła w latach 1878–1921 początkowo jako tygodnik, a potem jako dziennik. Ambarcum redagował ją od 1898 roku, a na czele pisma stanął w roku 1913.

Kolejny dokument datowany 20 listopada 1919 roku i skierowany do Rady Ministrów informuje, że pradziadek nie dostał należnej mu pełnej sumy za wykonaną pracę dla Ministerstwa Handlu i Przemysłu Azerbejdżanu, dodatkowo nie dostał też należnego mu służbowego mieszkania, a jeszcze jakby było mało Zarząd Kolei Bakijsko-Tyfliskiej, którego był pracownikiem, żąda od niego pieniędzy za przechowywanie jego rzeczy. Pieniądze, które przyszły z Tyflisu i Baku 8 maja br. wynosiły tylko 6 tysięcy rubli, a przesłane 17 sierpnia – 10 tysięcy. Podpisani pod listem minister, dyrektor kancelarii oraz naczelnik mieszkań socjalnych tłumaczą, że inżynier Ludwik Michajłowicz Piekarski jest bardzo zasłużonym współpracownikiem. Autorzy listu przypominają, że pracował jako członek komisji Finansowo-Ekonomicznej Konferencji Zakaukaskiej, gdzie aktywnie zabierał głos, a jego spostrzeżenia dotyczące gospodarki Azerbejdżanu są niezwykle cenne. Piekarski przygotowywał bowiem projekty dotyczące gospodarki Azerbejdżanu, które następnie wysyłane były do Paryża. Projekty dotyczyły uprawy bawełny, jedwabiu, produkcji szkła, skór, buraków cukrowych, margaryny, tekstyliów, a także chloru, kauczuku i leków. Autorzy listu zwracając uwagę, że większość tych projektów się realizuje i proszą Radę Ministrów o rozwiązane pradziadkowego problemu. Zwłaszcza, że jak wynika z listu Ludwik Piekarski, mimo braku wynagrodzenia, nadal był zajęty działalnością na rzecz Azerbejdżanu organizując pracę chałupniczą.

20 kwietnia 1920 roku nadszedł dla rodziny pradziadka tragiczny dzień. Ludwik Piekarski został przez władze Bolszewickie aresztowany na dworcu w Baku wraz z najstarszym synem, a moim dziadkiem, Bronisławem Piekarskim. Obaj udali się na dworzec, by przywitać przedstawiciela Rządu Polskiego Tytusa Filipowicza (1873–1953), który przybył do Baku z misją dyplomatyczną. Pradziadek i dziadek podobnie jak Filipowicz zostali uznani za polskich zakładników toczącej się wówczas na polskich ziemiach wojny polsko-bolszewickiej. Prababka Zofia Piekarska została bez środków do życia. W pradziadkowej teczce (choć prababcia ma założoną przez mojego ojca swoją teczkę z papierami) znajduje się pochodzący z 20 maja 1920 roku dokument, z którego
wynika, że Zofia Konstancja Piekarska, jako stenografistka otrzymała przydział nr 1553
na służbowe mieszkanie w Baku przy ulicy Budagowskiej 5. Przydzielone lokum składało się z jednej izby i składziku. Prababka zamieszkiwała tam wraz z dwoma młodszymi synami – Czesławem i Zbigniewem. Pracowała jako stenografistka przy bolszewickim rządzie starając się uwolnić męża i pierworodnego syna. Z tego okresu pochodzi publikowana przez ojca w nr 1/1994 pisma „Niepodległość i pamięć” w artykule „Glosa do Przedwiośnia” fotografia zrobiona podczas jednej z podróży służbowych do Tyflisu. Po jednym z uroczystych posiedzeń
w Tyflisie, przedstawiciele władz bolszewickich postanowili sobie zrobić pamiątkowe zdjęcie wszystkich dygnitarzy razem z urzędnikami i pracownikami biura. I tak na zbiorowej fotografii, która do dziś wisi w moim gabinecie, pośrodku stoją Józef Stalin (1878–1953), obok Ławrentij Beria (1899–1953) i Feliks Dzierżyński (1877–1926), a także Siergiej Kirow (1886–1934), Sergo Ordżonikidze (1886–1937), Michaił Frunze (1885–1925), Anastas Mikojan (1895–1978), a w pierwszym rzędzie druga z lewej prababcia Zofia Piekarska, której ostatecznie dzięki pomocy Mikojana udaje się uzyskać u Stalina zwolnienie syna i męża z więzienia. Bronisław Piekarski wraca do domu jeszcze w czerwcu. Ludwik wg wydanego 15 lutego 1922 roku przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych dokumentu, podpisanego zresztą przez Tytu- sa Filipowicza, siedzi w bakijskiej tiurmie do 15 grudnia 1920 roku. Jednak w jego teczce znajduje się dokument datowany na 8 sierpnia 1920 roku, którym jest przydział nr 3237. Wynika z niego, że Piekarskiemu naczelnemu inżynierowi, a więc na pewno pradziadkowi, przydziela się mieszkanie przy Stanisławskiej 44 w domu robotnika Domarowa. Przydzielone lokum składa się z dwóch izb.

Kolejny dokument z teczki, z datą 18 września 1920 roku, wystawia Polski Oddział Perskiego Konsulatu w Baku. Konsul stwierdza, że niejaki Jan Jurewicz Otmarsztejn wyjechał z Baku do Polski zabierając ze sobą 764 133 ruble. Ponieważ Otmarsztajn jest poddanym Polski, której interesów na terenie Baku pilnuje konsul Persji, dlatego na prośbę Ministerstwa Sprawiedliwości konsul zgadza się, by odebrać Otmarsztajnowi pieniądze, gdyż te należą do ministerstwa. Czemu papier znajduje się w pradziadkowej teczce? Nie mam pojęcia.

Kolejnym pismem jest protokół z 10 grudnia 1920 roku z posiedzenia Komitetu do Spraw Przemysłu Bawełnianego i Naftowego. Posiedzenie trwało ponad 2 godziny i na czterech stronach opisano jego przebieg. Z dokumentu wynika, że pradziadek brał w nim udział, a przecież do 15 grudnia wg wspomnianego już, a podpisanego przez Filipowicza, dokumentu powinien siedzieć w bakijskim więzieniu jako polski zakładnik. Czy wyszedł przed 8 sierpnia, na co wskazuje przydział lokalu przy Stanisławskiej? Czy jednak siedział do 15 grudnia, zaś data 10 grudnia na protokole z posiedzenia Komitetu jest podana jeszcze wg kalendarza juliańskiego (choć ten w Rosji zniesiono wraz z nasta- niem porządku wprowadzonego przez bolszewików), natomiast data na dokumencie z polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych podana została wg kalendarza gregoriańskiego? Czy może Tytus Filipowicz się pomylił?

Kolejne dwa dokumenty w pradziadkowej teczce dotyczą… Jana Żurkowskiego. Pierwszy z nich z dnia 7 maja 1921 roku napisany jest ręcznym pismem na firmowym papierze Ambulatorium Chorób Nerwowych Bakijskiego Państwowego Uniwersytetu. Wynika z niego, że Żurkowski uległ prawo- stronnemu paraliżowi i jako człowiek chory wymaga długotrwałego leczenia oraz umieszczenia w osobnym pokoju. Obecnie Żurkowski znajduje się w klinice. Zaświadczenie ambulatoryjne wydaje się po to, by znaleźć dla niego pokój z odpowiednimi warunkami. Odpowiedzią na pismo z Ambulatorium jest drugi dokument. To również napisane ręcznym pismem zaświadczenie nr 616, a wydane 14 maja 1921 roku przez komitet domowy nr 119 rejonu VII, który potwierdza, że polski obywatel Jan Żurkowski z żoną przebywa w 14-metrowym pokoju.

Jan Żurkowski był prezesem Rady Miast Polskich w Baku i podpisał się pod (wspominanym przez mojego ojca w opublikowanym w nr V pisma „Pro Georgia” artykule pt. „Wspomnienie o moim dziadku Ludwiku Piekarskim”) dokumentem wydanym 22 stycznia 1919 roku przez Radę Organizacji Miast Polskich w Baku, a będącym Kartą Legitymacyjną stwierdzającą, że Piekarski Ludwik lat 49 urodzony w Warszawie, Polak, katolik jest obywatelem polskim. Ów dokument stanowił dla pradziadka coś w rodzaju dowodu tożsamości i pomógł w powrocie do Polski, który nastąpił w listo- padzie 1921 roku.

Jednym z ostatnich kaukaskich dokumentów w teczce jest pochodzące z listopada 1921 roku pismo będące odpowiedzią na pytanie pradziadka jakie towary są potrzebne w Gruzji, które można by sprowadzić z Polski, do której się wybiera. Nadawca pisma, którym jest szef aprowizacji Gruzji, stwierdza, że w Gruzji potrzebne są: sznurki, worki, liny, sukna i różne półfabrykaty. Ponadto szkło białe okienne, szkło czeskie, szkło aptekarskie i naczynia chemiczne. Potrzebne są również wyro- by metalowe takie jak: urządzenia dla obróbki metalu i drewna, gwoździe, nakrętki i śrubki. Oprócz tego żeliwne i żelazne rury, silniki elektryczne, maszyny parowe, samochody, jak również żelazo dachowe, cynk, ołów i wiele innych rzeczy.

11 listopada 1921 roku pradziadek otrzymał zaświadczenie Związku Gruzji, Azerbejdżanu i Armenii, że obywatel Polskiej Republiki Ludwik Michajłowicz Piekarski wiezie ze sobą towary, które nie podlegają konfiskacie i może nimi handlować pod warunkiem, że zgłosi je na cle.

Pradziadek do Polski wrócił drogą morską z portu Batumi. Taką polecił mu znajomy pan Jerzy Gruszkiewicz w wysłanym 14 czerwca 1921 roku z Batumi liście cytowanym przez mojego ojca we wspomnianym już artykule pt. „Glosa do Przedwiośnia” opublikowanym w numerze 1/1994 pisma „Niepodległość i pamięć”. Pradziadek zabrał ze sobą żonę i najmłodszego syna Zbigniewa oraz garść zgromadzonego przez 10 lat pobytu na Kaukazie dobytku, na który składał się m.in. sekretarzyk, który do dziś stoi w moim domu, a także kałamarz z kamienia mydlanego zwanego popular- nie słonińcem i trochę sreber. Ponieważ w polskim konsulacie otrzymał polecenie przewiezienia do kraju poczty dyplomatycznej, dzięki temu uzyskał pewne ułatwienie w drodze do Polski. Jego starsi synowie – Czesław i mój dziadek Bronisław wrócili drogą lądową przekraczając granice Polski w Równem 22 stycznia 1922 roku. Trzy dni wcześniej, bo 19 stycznia 1922 roku w „Kurjerze Warszawskim” ukazało się ogłoszenie, którego treść brzmi: „Piekarskich Bronisława i Czesława, synów Ludwika i Zofji z Ruszczykowskich, powracających z Baku do kraju i przebywających 4–9 października 1921 roku na stacji Kaziatyń, poszukują rodzice. Błagamy tych, którzy mogą udzielić informacji o losie synów naszych, aby zechcieli pisemnie lub ustnie zawiadomić: Warszawa, F. Piekarskiego, Podwale Nr. 1 a. 4, lub Koniecpol, Karol Bellon, L. Piekarskiemu.” Karol Bellon to mąż Marii z Ruszczykowskich Bellonowej, rodzonej siostry prababci Zofii Konstancji z Ruszczykowskich Piekarskiej, zaś F. Piekarski to Franciszek Piekarski (1876–1945) przyrodni brat pradziadka Ludwika. Pradziadkowie dopiero rozpoczynali życie w wolnej wreszcie Polsce. Rodzina w całości spotykała się dopiero w lutym 1922 roku w Koniecpolu, gdzie wraz z rodziną Bellonów, czyli córką i zięciem prowadzącymi aptekę w rynku oraz dwójką ich dzieci mieszkała teściowa Ludwika Piekarskiego, a moja praprababcia Stanisława Anna Sabina z Gorczyckich Ruszczykowska (1849–1929).

Następne dokumenty po pradziadku, oprawione introligatorsko i zebrane w jego teczce, dotyczą już jego życia po powrocie do Polski. Nie brak wśród nich jednak listów, których autorzy dziękują mu za przekazane wieści od pozostałej na Kaukazie rodziny. Jest też pochodzące z 18 marca 1922 roku zawiadomienie, że 24 marca o g. 8:00 wieczorem w siedzibie Stowarzyszenia Techników w Warszawie odbędzie się odczyt pradziadka dotyczący „Ekonomicznych stosunków na Kaukazie”.

Po pradziadku zachowały się jednak nie tylko dokumenty, ale też sporo innych rzeczy, jak wspomniany przeze mnie sekretarzyk czy kałamarz z kamienia mydlanego, oraz wiele książek, z których kilka dotyczy Kaukazu. Najbardziej wzruszająca jest ofiarowana mu przez syna i synową publikacja z 1938 roku pt. „Azerbajdżan w walce o niepodległość”, której autorem jest Mehmed Emin Resul Zade (1884–1955). Wzruszająca dlatego, że na stronie tytułowej widnieje dedykacja: „Kochanemu tatusiowi od Bronka i Janki” oraz data 25 sierpnia 1941, co pokazuje, że w okupowanej Polsce, w czasie gdy Polakom brakło nadziei, jego dorosłe dzieci (syn Bronisław z synową Janiną z Adamskich) pocieszały go książką o czasach, krajach i zdarzeniach, w których brał czynny udział, jako aktywny zawodowo i w pełni sił człowiek. Wiem, że bardzo kochał Kaukaz. Przez całe życie przechowywał nie tylko przywiezione stamtąd dokumenty i pamiątki, ale też wspomniane mapy, egzemplarze wydawanego w Tyflisie Biuletynu Handlowego oraz fotografie czy pocztówki z widokami miast, wsi i krajobrazów, które widział. Przecież, gdy w listopadzie 1921 roku opuścił Kaukaz nigdy więcej już tam nie powrócił. Na Kaukazie zostawił jednak nie tylko swoje serce, ale także i meble złożone na bakijskiej plebanii, na co jest stosowny dokument sporządzony 30 października 1921 roku, podpisany zresztą przez proboszcza księdza Stefana Demurowa (1871–1938), wspominanego w „Przedwiośniu” Stefana Żeromskiego jako ksiądz Gruzin. Papier z pieczęcią bakijskiej parafii wymienia pozostawione przez pradziadka rzeczy. Wiem, że meble w stylu zakopiańskim pochodziły z majątku Henryka Sienkiewi- cza w Oblęgorku, a pradziadek nabył je w 1916 roku podczas pobytu w Polsce, po śmierci pisarza. W 1938 roku bakijski kościół został spalony przez bolszewików. Meble pewnie spłonęły wraz z nim. Zresztą historia uczy, że rację miał Michaił Bułhakow pisząc w „Mistrzu i Małgorzacie”, że tylko rękopisy nie płoną. Teczka z papierami pradziadka przeżyła wojnę i powstanie warszawskie, i choć nadgryziona jest zębem czasu to jednak wiele schowanych w niej rękopisów ma się dobrze choć przecież liczy sobie już przeszło sto lat.

Powyższy tekst został opublikowany w biuletynie Warszawskiego Towarzystwa Genealogicznego “Quaerenda” w nr 7/2020

Udostępnij na:

Statut “Brtaniaka” UW cz. 6 i ostatnia

Dziadek Bronek Piekarski i jego brat Czesław w latach 20. byli studentami Uniwersytetu Warszawskiego. W domowych dokumentach zachował się statut Towarzystwa Bratnia Pomoc studentów Uniwersytetu Warszawskiego “uchwalony na walnem zebraniu Towarzystwa d. 8 lutego 1922 roku.”

Oto jego cz. 6 i ostatnia…

Udostępnij na:

Statut “Brtaniaka” UW cz. 5

Dziadek Bronek Piekarski i jego brat Czesław w latach 20. byli studentami Uniwersytetu Warszawskiego. W domowych dokumentach zachował się statut Towarzystwa Bratnia Pomoc studentów Uniwersytetu Warszawskiego “uchwalony na walnem zebraniu Towarzystwa d. 8 lutego 1922 roku.”

Oto jego cz. 5.

Udostępnij na:

Statut “Brtaniaka” UW cz. 4

Dziadek Bronek Piekarski i jego brat Czesław w latach 20. byli studentami Uniwersytetu Warszawskiego. W domowych dokumentach zachował się statut Towarzystwa Bratnia Pomoc studentów Uniwersytetu Warszawskiego “uchwalony na walnem zebraniu Towarzystwa d. 8 lutego 1922 roku.”

Oto jego cz. 4.

Udostępnij na:

Statut “Brtaniaka” UW cz. 3

Dziadek Bronek Piekarski i jego brat Czesław w latach 20. byli studentami Uniwersytetu Warszawskiego. W domowych dokumentach zachował się statut Towarzystwa Bratnia Pomoc studentów Uniwersytetu Warszawskiego “uchwalony na walnem zebraniu Towarzystwa d. 8 lutego 1922 roku.”

Oto jego cz. 3.

Udostępnij na:

Statut “Brtaniaka” UW cz. 2

Dziadek Bronek Piekarski i jego brat Czesław w latach 20. byli studentami Uniwersytetu Warszawskiego. W domowych dokumentach zachował się statut Towarzystwa Bratnia Pomoc studentów Uniwersytetu Warszawskiego “uchwalony na walnem zebraniu Towarzystwa d. 8 lutego 1922 roku.”

Oto jego cz. 2.

Udostępnij na:

Statut “Brtaniaka” UW cz. 1

Dziadek Bronek Piekarski i jego brat Czesław w latach 20. byli studentami Uniwersytetu Warszawskiego. W domowych dokumentach zachował się statut Towarzystwa Bratnia Pomoc studentów Uniwersytetu Warszawskiego “uchwalony na walnem zebraniu Towarzystwa d. 8 lutego 1922 roku.”

Oto jego cz. 1.

 

Udostępnij na:

Szukaj w archiwach, czyli co kryją życiorysy i ankiety

O tym, że archiwa kryją wiedzę o naszych bliskich przekonywać nie trzeba. Powszechnie wiadomo, że archiwa państwowe od kilku lat przeprowadzają digitalizację zbiorów, które następnie udostępniają w sieci. Jak jednak w tym się rozeznać. O ile metryki stosunkowo łatwo znaleźć (pod warunkiem, że się wie gdzie ich szukać) o tyle są jeszcze takie zbiory, w których wiedza o przodkach jest, a które nie przyjdą nam do głowy.

To na przykład… dzienniki szkolne z prywatnych lub państwowych szkół sprzed lat. Jeśli wiemy, że nasz przodek chodził do jakiejś szkoły wystarczy odnaleźć jej archiwum, a tam… mogą na nas czekać informacje o jego stopniach etc. Archiwa szkolne przeważnie przekazywane są do archiwum miejskiego. Tamże przekazywane są dokumenty dotyczące różnego rodzaju zakładów pracy – także prywatnych. Swoje archiwa maja też wyższe uczelnie. Na przykład pokaźnym archiwum dysponuje Uniwersytet Warszawski. Niestety dokumentacja Szkoły Głównej, której spadkobiercą jest UW, spłonęła w czasie powstania warszawskiego. Co zatem znajdziemy w uniwersyteckich zasobach? Akta studenckie z lat 1915-1939 zachowane w ok. 85%. Są to Albumy Studentów UW, większość ksiąg egzaminacyjnych i dyplomowych. Dlatego jeśli wiemy, że nasz przodek w tym czasie studiował to uniwersyteckie archiwum może okazać się dla nas rajem! Co ciekawego może być w takich dokumentach studenckich? Na przykład… życiorys studenta. Odręcznie napisany może zawierać nieznane dla nas fakty. Może też w pasjonujący sposób uczyć nas historii Polski. Trzeba tylko chcieć wydłubać z niego informacje.

Życiorys mojego dziadka Bronisława Piekarskiego (1901-1960), o którym wiem naprawdę sporo zaskoczył mnie ogromnie. Wiedziałam, że dziadek w latach I wojny światowej przebywał na wschodzie (Lwów, Kijów, Tyflis i Baku), wiedziałam, że był internowany w Baku w kwietniu 1920 roku przez władze bolszewickie, ale zupełnie nie znałam jego działalności naukowej i badawczej. Do głowy mi nie przyszło, że niespełna dziewiętnastoletni chłopak mógł taką prowadzić. Tymczasem z życiorysu wynika, że tak było. Dziadek bowiem napisał:

Urodziłem się w Warszawie 13 czerwca 1901 roku. Nauki rozpocząłem w 1-ej tyfliskiej szkole handlowej gdzie uczęszczałem od 1-ej do 7-ej klasy włącznie. Następnie z powodu wyjazdu rodziców do Baku, zostałem przeniesiony do 1-ej państwowej szkoły handlowej którą ukończyłem w kwietniu 1920 roku przed przewrotem bolszewickim w Azerbejdżanie. Dążąc do wykorzystania wakacji letnich w lecie 1917 r. pracowałem na jedynej w Rosji fabryce terpentyny francuskiej w Borżomi. Po szczegółowym zaznajomieniu się z procesem fabrykacji terpentyny przeprowadziłam samodzielnie próby fabrykacji wyższych gatunków kalafonii zwieńczone pomyślnym rezultatem. Następnie z polecenia kierownika fabryki został przeze mnie napisany obszerne referat o fabrykacji terpentyny francuskiej pt. „Proizwodstwo francuskiego ekipaża w Borżomie”.
Po powrocie z rzeczonej fabryki do Tyflisu obszernie referowałem o fabrykacji terpentyny francuskiej w szkole handlowej wobec grona nauczycieli szkół Tyfliskich i uczni klas 6, 7 i 8 ilustrując referat przyniesionymi przeze mnie dla muzeum towaroznawstwo szkoły eksponatami. Jeszcze w klasie 6-ej zdecydowałam się poświęcić matematyce ścisłej udzielając większość czasu wolnego zajęciom z fizyki i matematyki. Po przyjęciu do klasy 7-ej zostałem powołany na asystenta profesorów fizyki i chemji w szkole handlowej kierując często się z polecenia wymienionych profesorów robotami laboratoryjnymi kolegów i uczni klas 6 i 8.
Do przyjazdu do Baku W 1919 roku rozpocząłem prace nad sporządzaniem atlasu nieba zawierającego wszystkie gwiazdy widziany gołym okiem t.j. do 6ciu jak również mgławice i skupienia gwiezdne na obu półkulach. Pomimo trudności wynikających z braku odpowiednich materiałów w styczniu 1920 r. praca powyższa została ukończona. Niestety część map została skonfiskowana przez władze bolszewickie przy rewizji przeprowadzonej przy aresztowaniu mnie jako zakładnika polskiego wraz z misją p. ministra Filipowicza natychmiast po przewrocie kwietniowym.
Po wypuszczeniu mnie z więzienia i będąc zmuszone przez władze sowieckie do pracy, wstąpiłem do Bakińskiego portu początkowo jako rysownik-konstruktor, ale we dwa miesiące po objęciu przeze mnie rzeczonej posady zostałem przywołany na głównego konstruktora portu. Z tego okresu datują przeprowadzone przezemnie roboty, a mianowicie: wykonanie projektu przebudowy odlewni portowej i kierownictwo przebudowy sporządzenia projektu 10-cio tonowego elektrycznego suwaka i mniejsze pracy techniczne.
Z otwarciem możności powrotu do kraju wyjechałem w początkach sierpnia roku zeszłego, lecz zatrzymany przez władze sowieckie w Koziatyniu przejechałem granicę Polską zaledwie 19 stycznia r.b.

Bronisław Piekarski
11 marca 1922 r.

Przed zapoznaniem się z tym życiorysem moja wiedza o nauce dziadka była niemal zerowa. Oczywiście wiedziałam, że kończył Uniwersytet Warszawski, napisał dwa podręczniki do nauki matematyki, ale co zawodowo robił zanim rozpoczął studia? Nie miałam bladego pojęcia, że cokolwiek. Dodatkowo dokumenty znajdujące się w jego uniwersyteckiej teczce pozwoliły mi poznać nazwiska jego nauczycieli i spojrzeć szerzej na polską naukę. Z uniwersyteckich papierów wiem, że filozofii uczył dziadka prof. Kazimierz Ajdukiewicz (1890-1963) wykładając przedmiot o nazwie „Główne zasady nauk filozoficznych”. Ajdukiewicz – wywarł ogromny wpływ na polską filozofię, logikę i kulturę. Był nie tylko uczonym, ale animatorem życia naukowego.

Kolejnym profesorem dziadka był Antoni Zygmud (1900-1992), niewiele zresztą od dziadka starszy, bo zaledwie o rok. Wykładał „Wstęp do teorii równań różniczkowych”. Był matematykiem, który w 1940 roku wyemigrował do USA i tamże wykładał na kilku uniwersytetach m.in. w Pensylwanii i Chicago. „Teorię funkcji analitycznych” wykładał Stefan Mazurkiewicz (1888-1945), do którego na seminarium z matematyki wyższej dziadek uczęszczał. Mazurkiewicz zajmował się topologią, analizą matematyczną i probablistyką, czyli rachunkiem prawdopodobieństwa. W czasie wojny polsko-bolszewickiej uczestniczył w łamaniu szyfrów i kształcił polskich kryptologów, a do jego uczniów należał także Marian Rejewski ten od złamania szyfru enigmy. Kolejnym profesorem dziadka był Jan Łukasiewicz (1878-1956), który był m.in. ministrem wyznań religijnych i oświecenia publicznego w rządzie Ignacego Jana Paderewskiego. Na UW uczył dziadka przedmiotu, który nazywał się „Historia logiki matematycznej”. Ponadto do grona dziadkowych profesorów należeli jeden z najsłynniejszych polskich filozofów prof. Tadeusz Kotarbiński (1886-1981), fizyk i twórca warszawskiej szkoły doświadczalnej Stefan Pieńkowski (1883-1953) i były ukochany Marii Skłodowskiej-Curie Kazimierz Żorawski (1866-1953) specjalista od równań różniczkowych.

Niemniej ciekawych odkryć dokonałam zapoznając się w swoim czasie z ankietą mojej ciotecznej babki Stefanii z Ruszczykowskich Krosnowskiej (1913-1991). Mówiłam do niej ciociu, była jedną z bliższych mi osób i jednym z aktywnych w rodzinie genealogów, z której wyników badan do dziś korzystam. Ciotka była powstańcem warszawski, sanitariuszką, łączniczką o pseudonimach: „Bogda” i „Stenia”. Jej powstańczą kartę znałam świetnie. Byłam na pogrzebie, który odbył się z honorami na cmentarzu powązkowskim w 1991 roku. A co z jej życiem zawodowym? Wiedziałam, że ciotka była księgarzem, ale gdzie pracowała? Znałam tylko ostatnie miejsce pracy, czyli księgarnię książek radzieckich. Ale o to, gdzie pracowała wcześniej nigdy nie spytałam. Nigdy też nie spytałam jaką szkołę skończyła. Po ciotce odziedziczyłam wszystkie papiery, ale brak w nich szkolnych świadectw, gdyż te nie zachowały się. Niestety mieszkanie, które zajmowała z matką na Powiślu spłonęło w czasie powstania warszawskiego. Odpowiedzi na dręczące mnie pytania dały jej teczki osobowe z Biblioteki Narodowej i Domu Książki. Nagle okazało się, że przed wojną ciotka pracowała w Nowogródku w bibliotece im. L. Rudzkiej, w Wieluniu w bibliotece im. S. Staszica oraz w Warszawie w Bibliotece Śniadeckich, gdzie była kierownikiem. Tamże pracowała też podczas okupacji. Po upadku powstania była wychowawczynią w Kochanowie w schronisku dla sierot wojennych. Po wojnie pracowała w Bibliotece Narodowej aż do aresztowania przez UB za działalność w Armii Krajowej i osadzenia w Warszawie na Rakowieckiej, a następnie skazana i osadzona w Fordonie. Potem, po zwolnieniu na mocy amnestii 17 marca 1947 roku, ciotka pracowała w Księgarni Wydawniczej Trzaska, Evert, Michalski, która w 1951 roku udzieliła jej referencji, by przyjęto ją do pracy w Domu Książki. Z ankiety wynika, że ciotka władała nie tylko biegle rosyjskim i francuskim, o czym wiedziałam, ale i czeskim. Dopiero teraz zrozumiałam skąd w jej księgozbiorze czeskie książki i słownik czesko-polski. Według ankiety skończyła 6-klasowe gimnazjum ogólne oraz zawodowe biblioteczne. Jakie konkretnie to były szkoły? Tę wiedzę pozyskałam z jej życiorysu. Wynika z niego, że najpierw ciotka ukończyła 6-klasową szkołę powszechną w Wiskitkach i miało to miejsce w 1926 roku. Potem 6-klasowe gimnazjum Hoene-Przesmyckiej w Warszawie, a następnie Wydział Bibliotekarski Szkoły pracownic społecznych. Kurs dwuletni. Dyplom z wynikiem bardzo dobrym odebrała 25 czerwca 1932 roku.

Najciekawsze i najbardziej zdumiewające informacje udało mi się pozyskać jednak o szwagrze prababki Leokadii Karoliny z Przybytkowskich Adamskiej (1884-1970), czyli Wacławie Chodkowskim (1878-1953). Wiedziałam, że był malarzem, uczniem m.in. Wojciecha Gersona, że jeździł po Polsce i malował ludziom portreciki za 3 złote, że był członkiem Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, że miał przed wojną w Zachęcie pracownię, która spłonęła podczas powstania i że po wojnie został przyjęty do Związku Polskich Artystów Plastyków na podstawie kilku obrazów. Dokumentacji Związku Polskich Artystów Plastyków Okręgu Warszawskiego z lat 1945-1953 szukałam wiele miesięcy. Wreszcie znalazłam. Jakie odkrycie przyniosła wypełniona przez niego ankieta członkowska? Otóż w rubryce „działalność artystyczna od roku 1944” oprócz wiadomości, że wziął udział w konkursie „Wojska Polskiego” i zakupiono jego pracę opatrzona godłem „Nalot” znalazła się też informacja, że artysta brał „udział w pracach ‘Gazetki ściennej’ 3 komp. 1. – S.B.E.D. na odcinku Wawer Warszawa”. Cóż to był za twór? Otóż chodziło o 1 Samodzielny Batalion Eksploatacji Dróg (1 sbed) – samodzielny pododdział wojsk drogowych ludowego Wojska Polskiego. Był on przeznaczony do budowy i naprawy dróg w strefie przyfrontowej. Pełnił także służbę regulacji ruchu oraz kontroli wojskowych pojazdów mechanicznych podczas działań bojowych. Od połowy września do końca grudnia 1944 r. obsługiwał odcinek drogi samochodowej Kołbiel-Zakręt-Wawer-Praga oraz (do listopada) Wawer-Falenica-Michalin-Wiązowna, Falenica-Otwock-Świerk i Otwock-Wólka Mlądzka. Dopiero teraz zrozumiałam skąd w spuściźnie szwagra prababci takie dziwne i niezbyt pasujące do jego wcześniejszej twórczości akwarelowe obrazki z żołnierzami LWP. Archiwum SBED jeszcze nie przejrzałam. Cały czas czekam na informację, że mogę już to zrobić, bo wystąpiłam o zgodę na przejrzenie kroniki batalionu. Przyznam, że nie wiem czego mogę się tam spodziewać. Równie dobrze niczego, ale jak znam życie archiwa państwowe mogą mnie jeszcze nie raz zaskoczyć.

Artykuł ukazał się w More Maiorum w 1 z 2020 roku. Numer można pobrać tutaj:

Udostępnij na: