Archiwa tagu: publikacja

Wrogowie wiary i ojczyzny, czyli spuścizna Werytusa cz. 3

Dzięki Polonie można dotrzeć do wielu publikacji, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Teraz postanowiłam zająć się publikacjami Werytusa, czyli Antoniego Skrzyneckiego. Był to szwagier mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej, a tym samym mąż jej rodzonej Siostry Marii z Gorczyckich primo voto Skawińskiej.

Werytus, czyli Antoni Skrzynecki (przykro mi to pisać, ale z założenia wszystkie informacje na portalu mają być podawane takimi jakimi były/są) był antysemitą. Właściwie żadna z jego publikacji nie nadaje się dziś do wznowienia. Antoni Skrzynecki publikował też pod pseudonimem Z. Kościesza. Kościesza to nazwa herbu jego teściowej Joanny Nieszkowskiej.

Co ciekawe o jego poglądach dowiedziałam się dopiero niedawno i zupełnie przypadkiem. Jego wnuczką była moja ukochana cioteczna babka Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska – żołnierz Armii Krajowej, więzień Fordonu itd. Była z zawodu bibliotekarzem i księgarzem. Myślałam, że spuścizna jej dziadka spłonęła w powstaniu warszawskim w mieszkaniu jej matki na powiślu. Być może tak się stało. Myślę, jednak, że ciocia Stenia nie starała się po wojnie zgromadzić na powrót jego książek ze względu na tematykę, której obawiam się, że mogła się wstydzić. Kiedyś spytałam ją o czym pisał jej dziadek. Odparła, że różne powieści. Nie drążyłam tematu, bo myślałam, że może jej przykro, że ich nie ma. Teraz myślę, że mogło być jej wstyd.

Oto opublikowane w 1905 roku w Warszawie nakładem wydawnictwa „Kroniki rodzinnej” dzieło „Wrogowie wiary i ojczyzny. Kilka spostrzeżeń na czasie ” sygnowane Z. Kościesza.

Oto trzeci rozdział:

Udostępnij na:

Wrogowie wiary i ojczyzny, czyli spuścizna Werytusa cz. 2

Dzięki Polonie można dotrzeć do wielu publikacji, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Teraz postanowiłam zająć się publikacjami Werytusa, czyli Antoniego Skrzyneckiego. Był to szwagier mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej, a tym samym mąż jej rodzonej Siostry Marii z Gorczyckich primo voto Skawińskiej.

Werytus, czyli Antoni Skrzynecki (przykro mi to pisać, ale z założenia wszystkie informacje na portalu mają być podawane takimi jakimi były/są) był antysemitą. Właściwie żadna z jego publikacji nie nadaje się dziś do wznowienia. Antoni Skrzynecki publikował też pod pseudonimem Z. Kościesza. Kościesza to nazwa herbu jego teściowej Joanny Nieszkowskiej.

Co ciekawe o jego poglądach dowiedziałam się dopiero niedawno i zupełnie przypadkiem. Jego wnuczką była moja ukochana cioteczna babka Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska – żołnierz Armii Krajowej, więzień Fordonu itd. Była z zawodu bibliotekarzem i księgarzem. Myślałam, że spuścizna jej dziadka spłonęła w powstaniu warszawskim w mieszkaniu jej matki na powiślu. Być może tak się stało. Myślę, jednak, że ciocia Stenia nie starała się po wojnie zgromadzić na powrót jego książek ze względu na tematykę, której obawiam się, że mogła się wstydzić. Kiedyś spytałam ją o czym pisał jej dziadek. Odparła, że różne powieści. Nie drążyłam tematu, bo myślałam, że może jej przykro, że ich nie ma. Teraz myślę, że mogło być jej wstyd.

Oto opublikowane w 1905 roku w Warszawie nakładem wydawnictwa „Kroniki rodzinnej” dzieło „Wrogowie wiary i ojczyzny. Kilka spostrzeżeń na czasie ” sygnowane Z. Kościesza.

Oto drugi rozdział:


Udostępnij na:

Wrogowie wiary i ojczyzny, czyli spuścizna Werytusa cz. 1

Dzięki Polonie można dotrzeć do wielu publikacji, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Teraz postanowiłam zająć się publikacjami Werytusa, czyli Antoniego Skrzyneckiego. Był to szwagier mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej, a tym samym mąż jej rodzonej Siostry Marii z Gorczyckich primo voto Skawińskiej.

Werytus, czyli Antoni Skrzynecki (przykro mi to pisać, ale z założenia wszystkie informacje na portalu mają być podawane takimi jakimi były/są) był antysemitą. Właściwie żadna z jego publikacji nie nadaje się dziś do wznowienia. Antoni Skrzynecki publikował też pod pseudonimem Z. Kościesza. Kościesza to nazwa herbu jego teściowej Joanny Nieszkowskiej.

Co ciekawe o jego poglądach dowiedziałam się dopiero niedawno i zupełnie przypadkiem. Jego wnuczką była moja ukochana cioteczna babka Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska – żołnierz Armii Krajowej, więzień Fordonu itd. Była z zawodu bibliotekarzem i księgarzem. Myślałam, że spuścizna jej dziadka spłonęła w powstaniu warszawskim w mieszkaniu jej matki na powiślu. Być może tak się stało. Myślę, jednak, że ciocia Stenia nie starała się po wojnie zgromadzić na powrót jego książek ze względu na tematykę, której obawiam się, że mogła się wstydzić. Kiedyś spytałam ją o czym pisał jej dziadek. Odparła, że różne powieści. Nie drążyłam tematu, bo myślałam, że może jej przykro, że ich nie ma. Teraz myślę, że mogło być jej wstyd.

Oto opublikowane w 1905 roku w Warszawie nakładem wydawnictwa „Kroniki rodzinnej” dzieło „Wrogowie wiary i ojczyzny. Kilka spostrzeżeń na czasie ” sygnowane Z. Kościesza.

Oto pierwszy rozdział:

Udostępnij na:

Jak się odżydzać, czyli spuścizna Werytusa cz. 7 i ostatnia

Dzięki Polonie można dotrzeć do wielu publikacji, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Teraz postanowiłam zająć się publikacjami Werytusa, czyli Antoniego Skrzyneckiego. Był to szwagier mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej, a tym samym mąż jej rodzonej Siostry Marii z Gorczyckich primo voto Skawińskiej.

Werytus, czyli Antoni Skrzynecki (przykro mi to pisać, ale z założenia wszystkie informacje na portalu mają być podawane takimi jakimi były/są) był antysemitą. Właściwie żadna z jego publikacji nie nadaje się dziś do wznowienia. Antoni Skrzynecki publikował też pod pseudonimem Z. Kościesza. Kościesza to nazwa herbu jego teściowej Joanny Nieszkowskiej.

Co ciekawe o jego poglądach dowiedziałam się dopiero niedawno i zupełnie przypadkiem. Jego wnuczką była moja ukochana cioteczna babka Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska – żołnierz Armii Krajowej, więzień Fordonu itd. Była z zawodu bibliotekarzem i księgarzem. Myślałam, że spuścizna jej dziadka spłonęła w powstaniu warszawskim w mieszkaniu jej matki na powiślu. Być może tak się stało. Myślę, jednak, że ciocia Stenia nie starała się po wojnie zgromadzić na powrót jego książek ze względu na tematykę, której obawiam się, że mogła się wstydzić. Kiedyś spytałam ją o czym pisał jej dziadek. Odparła, że różne powieści. Nie drążyłam tematu, bo myślałam, że może jej przykro, że ich nie ma. Teraz myślę, że mogło być jej wstyd.

Oto opublikowane w 1913 roku w Warszawie nakładem wydawnictwa „Swój do swego” dzieło „Jak się odżydzać” sygnowane Z. Kościesza.

Oto szósty (ostatni) rozdział:

Udostępnij na:

Jak się odżydzać, czyli spuścizna Werytusa cz. 6

Dzięki Polonie można dotrzeć do wielu publikacji, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Teraz postanowiłam zająć się publikacjami Werytusa, czyli Antoniego Skrzyneckiego. Był to szwagier mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej, a tym samym mąż jej rodzonej Siostry Marii z Gorczyckich primo voto Skawińskiej.

Werytus, czyli Antoni Skrzynecki (przykro mi to pisać, ale z założenia wszystkie informacje na portalu mają być podawane takimi jakimi były/są) był antysemitą. Właściwie żadna z jego publikacji nie nadaje się dziś do wznowienia. Antoni Skrzynecki publikował też pod pseudonimem Z. Kościesza. Kościesza to nazwa herbu jego teściowej Joanny Nieszkowskiej.

Co ciekawe o jego poglądach dowiedziałam się dopiero niedawno i zupełnie przypadkiem. Jego wnuczką była moja ukochana cioteczna babka Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska – żołnierz Armii Krajowej, więzień Fordonu itd. Była z zawodu bibliotekarzem i księgarzem. Myślałam, że spuścizna jej dziadka spłonęła w powstaniu warszawskim w mieszkaniu jej matki na powiślu. Być może tak się stało. Myślę, jednak, że ciocia Stenia nie starała się po wojnie zgromadzić na powrót jego książek ze względu na tematykę, której obawiam się, że mogła się wstydzić. Kiedyś spytałam ją o czym pisał jej dziadek. Odparła, że różne powieści. Nie drążyłam tematu, bo myślałam, że może jej przykro, że ich nie ma. Teraz myślę, że mogło być jej wstyd.

Oto opublikowane w 1913 roku w Warszawie nakładem wydawnictwa „Swój do swego” dzieło „Jak się odżydzać” sygnowane Z. Kościesza.

Oto piąty rozdział:

Udostępnij na:

Jak się odżydzać, czyli spuścizna Werytusa cz. 5

Dzięki Polonie można dotrzeć do wielu publikacji, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Teraz postanowiłam zająć się publikacjami Werytusa, czyli Antoniego Skrzyneckiego. Był to szwagier mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej, a tym samym mąż jej rodzonej Siostry Marii z Gorczyckich primo voto Skawińskiej.

Werytus, czyli Antoni Skrzynecki (przykro mi to pisać, ale z założenia wszystkie informacje na portalu mają być podawane takimi jakimi były/są) był antysemitą. Właściwie żadna z jego publikacji nie nadaje się dziś do wznowienia. Antoni Skrzynecki publikował też pod pseudonimem Z. Kościesza. Kościesza to nazwa herbu jego teściowej Joanny Nieszkowskiej.

Co ciekawe o jego poglądach dowiedziałam się dopiero niedawno i zupełnie przypadkiem. Jego wnuczką była moja ukochana cioteczna babka Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska – żołnierz Armii Krajowej, więzień Fordonu itd. Była z zawodu bibliotekarzem i księgarzem. Myślałam, że spuścizna jej dziadka spłonęła w powstaniu warszawskim w mieszkaniu jej matki na powiślu. Być może tak się stało. Myślę, jednak, że ciocia Stenia nie starała się po wojnie zgromadzić na powrót jego książek ze względu na tematykę, której obawiam się, że mogła się wstydzić. Kiedyś spytałam ją o czym pisał jej dziadek. Odparła, że różne powieści. Nie drążyłam tematu, bo myślałam, że może jej przykro, że ich nie ma. Teraz myślę, że mogło być jej wstyd.

Oto opublikowane w 1913 roku w Warszawie nakładem wydawnictwa „Swój do swego” dzieło „Jak się odżydzać” sygnowane Z. Kościesza.

Oto czwarty rozdział:


Udostępnij na:

Jak się odżydzać, czyli spuścizna Werytusa cz. 4

Dzięki Polonie można dotrzeć do wielu publikacji, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Teraz postanowiłam zająć się publikacjami Werytusa, czyli Antoniego Skrzyneckiego. Był to szwagier mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej, a tym samym mąż jej rodzonej Siostry Marii z Gorczyckich primo voto Skawińskiej.

Werytus, czyli Antoni Skrzynecki (przykro mi to pisać, ale z założenia wszystkie informacje na portalu mają być podawane takimi jakimi były/są) był antysemitą. Właściwie żadna z jego publikacji nie nadaje się dziś do wznowienia. Antoni Skrzynecki publikował też pod pseudonimem Z. Kościesza. Kościesza to nazwa herbu jego teściowej Joanny Nieszkowskiej.

Co ciekawe o jego poglądach dowiedziałam się dopiero niedawno i zupełnie przypadkiem. Jego wnuczką była moja ukochana cioteczna babka Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska – żołnierz Armii Krajowej, więzień Fordonu itd. Była z zawodu bibliotekarzem i księgarzem. Myślałam, że spuścizna jej dziadka spłonęła w powstaniu warszawskim w mieszkaniu jej matki na powiślu. Być może tak się stało. Myślę, jednak, że ciocia Stenia nie starała się po wojnie zgromadzić na powrót jego książek ze względu na tematykę, której obawiam się, że mogła się wstydzić. Kiedyś spytałam ją o czym pisał jej dziadek. Odparła, że różne powieści. Nie drążyłam tematu, bo myślałam, że może jej przykro, że ich nie ma. Teraz myślę, że mogło być jej wstyd.

Oto opublikowane w 1913 roku w Warszawie nakładem wydawnictwa „Swój do swego” dzieło „Jak się odżydzać” sygnowane Z. Kościesza.

Oto trzeci rozdział:

Udostępnij na:

Jak się odżydzać, czyli spuścizna Werytusa cz. 3

Dzięki Polonie można dotrzeć do wielu publikacji, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Teraz postanowiłam zająć się publikacjami Werytusa, czyli Antoniego Skrzyneckiego. Był to szwagier mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej, a tym samym mąż jej rodzonej Siostry Marii z Gorczyckich primo voto Skawińskiej.

Werytus, czyli Antoni Skrzynecki (przykro mi to pisać, ale z założenia wszystkie informacje na portalu mają być podawane takimi jakimi były/są) był antysemitą. Właściwie żadna z jego publikacji nie nadaje się dziś do wznowienia. Antoni Skrzynecki publikował też pod pseudonimem Z. Kościesza. Kościesza to nazwa herbu jego teściowej Joanny Nieszkowskiej.

Co ciekawe o jego poglądach dowiedziałam się dopiero niedawno i zupełnie przypadkiem. Jego wnuczką była moja ukochana cioteczna babka Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska – żołnierz Armii Krajowej, więzień Fordonu itd. Była z zawodu bibliotekarzem i księgarzem. Myślałam, że spuścizna jej dziadka spłonęła w powstaniu warszawskim w mieszkaniu jej matki na powiślu. Być może tak się stało. Myślę, jednak, że ciocia Stenia nie starała się po wojnie zgromadzić na powrót jego książek ze względu na tematykę, której obawiam się, że mogła się wstydzić. Kiedyś spytałam ją o czym pisał jej dziadek. Odparła, że różne powieści. Nie drążyłam tematu, bo myślałam, że może jej przykro, że ich nie ma. Teraz myślę, że mogło być jej wstyd.

Oto opublikowane w 1913 roku w Warszawie nakładem wydawnictwa „Swój do swego” dzieło „Jak się odżydzać” sygnowane Z. Kościesza.

Oto drugi rozdział:

Udostępnij na:

Jak się odżydzać, czyli spuścizna Werytusa cz. 2

Dzięki Polonie można dotrzeć do wielu publikacji, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Teraz postanowiłam zająć się publikacjami Werytusa, czyli Antoniego Skrzyneckiego. Był to szwagier mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej, a tym samym mąż jej rodzonej Siostry Marii z Gorczyckich primo voto Skawińskiej.

Werytus, czyli Antoni Skrzynecki (przykro mi to pisać, ale z założenia wszystkie informacje na portalu mają być podawane takimi jakimi były/są) był antysemitą. Właściwie żadna z jego publikacji nie nadaje się dziś do wznowienia. Antoni Skrzynecki publikował też pod pseudonimem Z. Kościesza. Kościesza to nazwa herbu jego teściowej Joanny Nieszkowskiej.

Co ciekawe o jego poglądach dowiedziałam się dopiero niedawno i zupełnie przypadkiem. Jego wnuczką była moja ukochana cioteczna babka Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska – żołnierz Armii Krajowej, więzień Fordonu itd. Była z zawodu bibliotekarzem i księgarzem. Myślałam, że spuścizna jej dziadka spłonęła w powstaniu warszawskim w mieszkaniu jej matki na powiślu. Być może tak się stało. Myślę, jednak, że ciocia Stenia nie starała się po wojnie zgromadzić na powrót jego książek ze względu na tematykę, której obawiam się, że mogła się wstydzić. Kiedyś spytałam ją o czym pisał jej dziadek. Odparła, że różne powieści. Nie drążyłam tematu, bo myślałam, że może jej przykro, że ich nie ma. Teraz myślę, że mogło być jej wstyd.

Oto opublikowane w 1913 roku w Warszawie nakładem wydawnictwa „Swój do swego” dzieło „Jak się odżydzać” sygnowane Z. Kościesza.

Oto pierwszy rozdział:

Udostępnij na:

Jak się odżydzać, czyli spuścizna Werytusa cz. 1

Dzięki Polonie można dotrzeć do wielu publikacji, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Teraz postanowiłam zająć się publikacjami Werytusa, czyli Antoniego Skrzyneckiego. Był to szwagier mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej, a tym samym mąż jej rodzonej Siostry Marii z Gorczyckich primo voto Skawińskiej.

Werytus, czyli Antoni Skrzynecki (przykro mi to pisać, ale z założenia wszystkie informacje na portalu mają być podawane takimi jakimi były/są) był antysemitą. Właściwie żadna z jego publikacji nie nadaje się dziś do wznowienia. Antoni Skrzynecki publikował też pod pseudonimem Z. Kościesza. Kościesza to nazwa herbu jego teściowej Joanny Nieszkowskiej.

Co ciekawe o jego poglądach dowiedziałam się dopiero niedawno i zupełnie przypadkiem. Jego wnuczką była moja ukochana cioteczna babka Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska – żołnierz Armii Krajowej, więzień Fordonu itd. Była z zawodu bibliotekarzem i księgarzem. Myślałam, że spuścizna jej dziadka spłonęła w powstaniu warszawskim w mieszkaniu jej matki na powiślu. Być może tak się stało. Myślę, jednak, że ciocia Stenia nie starała się po wojnie zgromadzić na powrót jego książek ze względu na tematykę, której obawiam się, że mogła się wstydzić. Kiedyś spytałam ją o czym pisał jej dziadek. Odparła, że różne powieści. Nie drążyłam tematu, bo myślałam, że może jej przykro, że ich nie ma. Teraz myślę, że mogło być jej wstyd.

Oto opublikowane w 1913 roku w Warszawie nakładem wydawnictwa „Swój do swego” dzieło „Jak się odżydzać” sygnowane Z. Kościesza.

Oto wstęp:

Udostępnij na: