Archiwa tagu: lekarz

Naukowa praca prapradziadka Bronisława

skanuj0011

Bronisław Franciszek Ksawery Ruszczykowski

Prapradziadek Bronisław Ruszczykowski, o którym już tu trochę wspominałam, był lekarzem. Zostało po nim trochę zdjęć, wspomnień w pamiętnikach rodzinnych i… praca paranaukowa. Oto kiedyś dzięki pracownikom Głównej Biblioteki Lekarskiej znalazłam jego biografię w „Słowniku Lekarzów” oraz pracę opublikowaną w „Gazecie lekarskiej”.

20140222_094529

SŁOWNIK
LEKARZÓW POLSKICH
OBEJMUJĄCY
oprócz krótkich życiorysów lekarzy polaków oraz cudzoziemców w Polsce osiadłych, dokładną bibliografią lekarską polską od czasów najdawniejszych aż do 1885 r.
Ułożył
STANISŁAW KOŚMIŃSKI
Członek i bibliotekarz warsz. Tow. Lek., członek związkowy wileńskiego tow. Lekarskiego.
WARSZAWA
Nakład autora
SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI GEBETHNERA I WOLFFA
Druk K. Kowalewskiego, Królewska 29.
1888

bronisław ruszczykowski wychowanek szkoly glownej

Bronisław Ruszczykowski – zdjęcie z czasu studiów w Szkole Głównej

Ruszczykowski Bronisław, ur. 25 lipca 1840 r. w Pułtusku, nauki średnie odbywał w szkole pułtuskiej (1852-1857) a później w warsz. gimnazyum realnem (1857-1861). W Szkole Głównej w r. 1862 słuchał nauk matematycznych, a w latach 1863-1868 lekarskich. Początkowo praktykował (1869-1875) w Żarkach; obecnie zajmuje się wykonawstwem lekarskiem w Saratowie.
Wypadek ospy ze zboczeniem w wystąpieniu właściwej wysypki (purpura febrilis). Gaz. lek. T. XIV 1873, str. 65-68.

A tu już sama „Gazeta lekarska” i praca prapradziadka.

20140222_094355

Rok VII, Warszawa, d. 20 Stycznia (1 lutego) 1873 3. TOM XIV.
GAZETA LEKARSKA
PISMO TYGODNIOWE
Poświęcone
WSZYSTKIM GAŁĘZIOM UMIEJĘTNOŚCI LEKARSKIEJ,
FARMACYI I WETERYNARYI

Wypadek ospy ze zboczeniem w wystąpieniu właściwej wysypki
(purpura febrilis).

Spostrzeżenie Dra Br. Ruszczykowskiego (z Żarek)

W dniu 6 grudnia r. z. zostałem wezwany do W.J., wieku lat 20, byłego nauczyciela wiejskiego, obecnie zamieszkałego przy ojcu miejscowym nauczycielu.
Chory wzrostu dobrego, układ kostny i mięsny dobrze rozwinięty, pokład tkanki tłuszczowej w dostatecznej ilości.

Z przeszłości chory opowiedział: że w dzieciństwie miał ospę szczepioną, żadnych chorób nie przechodził i ostatniego czasu był w stanie zupełnego zdrowia. Od postronnych zaś osób dowiedziałem się, że chory czasem nadużywał trunków.
Na dwa tygodnie przed datą wyżej oznaczoną, chory zaczął doświadczać uczucia mrowienia pod skórą głowy, jakby skóra od czaszki odstawała, ogólnie czuł się rozłamanym, w części utracił apetyt; przytem jednakże nie uważał się za chorego, chodził i oddawał się zwykłym zajęciom, a sądząc, że stan ten pochodzi z niedyspozycyi żołądka, użył oleju rycinowego. Jednakże mimo, że skutek nastąpił, stanu chorego nie zmienił.
Z rana dnia 6 grudnia sam chory i osoby otaczające zauważyli plamy na ciele i to spowodowało ich do zasięgnięcia rady lekarskiej.
Przy obejrzeniu chorego na goleniach i przedramieniach spostrzegłem plamy brunatnoczerwone, różnej wielkości, największe nie przechodziły wielkości soczewicy, z konturami nieregularnemi, zbliżającemi się do małych wielokącików, nie wznoszące się po nad powierzchnię skóry, nie ustępujące i nie zmieniające się pod naciskiem palca, widocznie powstałe skutkiem wystąpienia krwi w tkankę skóry (ecchymoses).
Twarz z lekka obrzmiała, sino-czerwonawego odcienia, białkówka obudwóch oczu krwią podbiegnięta. Na plecach zauważyłem kilka mało wydatnych punktów czerwonawych, nieco nad powierzchnię skóry wzniesionych, z konturami więcej regularnemi.
Puls 108 uderzeń na minutę, rozwinięty, twardawy. Ciepłota ciała nie podniesiona.
W płucach lekki nieżyt. Inne organa nie przedstawiają żadnych zboczeń. Skóra sucha, język szeroki, grubym pokładem białawym obłożony, wilgotny. Chory nie skarży się ani na bóle, ani na osłabienie. Przytomność zupełna.
Zauważane zmiany na skórze chorego i brak zmian głębszych w innych organach wewnętrznych, dawały możność przyjęcia cierpienia za chorobę plamistą Werlhofa. Jednakże ta niewielka liczba spostrzeżonych na plecach punktów czerwonawych, a różnych zupełnie od plam znajdujących się na goleniach i przedramionach zwróciły moją uwagę. A mając w pamięci obecną epidemię ospy, chorobę przyjąłem za ospę ze zboczeniem w wystąpieniu wysypki z wylewami krwi w tkankę skórną, za formę ospy zwaną przez autorów purpura febrilis.
Przy takiem pojęciu natury choroby i rokowanie moje było jak najgorsze. Jedyne wskazanie było działać przeciw rozkładowi krwi i dlatego przepisałem choremu chininę z kwasem siarczanym, za napój wodę salcerską, za pokarm mleko. Prócz tego poleciłem podłogę posypać proszkiem karbolowym.
Druga obserwacja chorego w godzinach popołudniowych tegoż samego dnia rozpoznanie choroby zdaje się potwierdziła. U chorego bowiem zauważyłem: na czole, szyi, piersiach i plecach zmianę w zabarwieniu. Miejsca te były ciemnoczerwono-matowe i na takiem tle porozrzucane punkta sino-granatowe, z dość wyraźnemi jeszcze konturami. Ogólny wygląd był podobny do marmuru. Pod naciskiem palca żadna zmiana w zabarwieniu nie następowała. Punkta zaś czerwone na plecach zrana zauważane, wydały mi się bledszemi i już wyraźnie pośrodku nich spostrzegłem zagłębienia (umbo). W okolicy kątów szczęki dolnej, na szyi, wystąpiło kilka nowych punktów czerwonawych, które zupełnie były podobne do tych, jakie zrana na plecach widziałem. Zresztą inne objawy takie same jak zrana, chory tylko skarżył się na uczucie swędzenia na szyi. Lekarstwo pozostawiłem toż samo.
Dnia 7 grudnia. Spostrzegłem, że plamy krwiste były liczniejsze na goleniach i już zajmowały uda i ramiona, a kolor marmurkowy zajmował cale plecy i okolice lędźwiową, od przodu zaś dosięgał do okolicy pępka. Różnica miejsc wczoraj zabarwionych marmurkowo od dziś zajętych była ta, ze tam kontury punktów sino-granatowych więcej zlewały się z tłem. Na języku, pośrodku, trzy krosty zupełnie czarne, białkówki więcej ściemniały. Przy odkaszlnięciu pokazuje się plwocina rudawa. Uryna koloru żółto-złotego. Puls i temperatura jak dnia wczorajszego. W nocy chory spał, tyko około północy był niespokojny. Osłabienia żadnego nie czuje.
Dnia 8 grudnia. Kolor marmurkowy wystąpił na całem ciele z wyjątkiem goleni i przedramion, na których liczniejsze wystąpiły plamy. Twarz jakby nabrzękła, więcej sina, pokryta kroplami potu. Puls drobniejszy, plwocina rudawa. Na języku pokazało się więcej krost czarnych jak węgiel. Chory nie czuje osłabienia, uskarża się na szum w głowie, ściskanie w gardle i przyćmienie wzroku. W nocy był niespokojniejszy, nie spał wcale. Domaga się o wodę za napój. Stolca od dwóch dni nie było. Lekarstwo toż samo, łyżkę oleju rycynowego. W nocy z dnia 8 na 9 około godziny 2 chory, zupełnie przytomny, stał się więcej niespokojnem i życie zakończył.
W NR. 6 Gazety Lekarskiej T. XI, Dr Groër opisał wypadek przyjęty za ostrą chorobę plamistą Werlhofa ze wzmianką: „z pewnością twierdzić niepodobna czy choroba opisana nie ma jakiej analogii z ospą złośliwą w Berlinie grasującą”, skąd przybył do Warszawy uległy wypadkowi.
Drugi wypadek, opisany w Nrze 13 Gazety Lek. T.XI, przez Dra Kosztulskiego, ma wiele podobieństwa w objawach z wypadkiem opisanym przez Dra Groëra; rozpoznanie również nie jest stanowczo podane.
Trzeci wypadek niniejszy przezemnie obserwowany, również podobny w objawach dwom powyżej zacytowanym, zdaje się rozjaśniać naturę choroby.
W każdym z trzech tych wypadków, jednym z najbardziej uderzających objawów, jest wystąpienie plam na ciele. Umiejscowienie tylko plam tych w wypadku przezemnie obserwowanym, było więcej zbliżone z wypadkiem opisanym przez Dra G. Zauważąne przezemnie przy pierwszej obserwacji chorego punkta czerwone na plecach, spostrzeżone również były u chorej Dra K. W wypadku moim punkta te nie znikły później, jak to miało miejsce w wypadku Dra K., ale przeciwnie przy drugiej obserwacji spostrzegłem nowe, w okolicy kątów szczęki dolnej, a na poprzednio widzianych wyraźnie dostrzegłem pośrodkowe zagłębienie (umbo). Dr G. u swego chorego nie zauważył krost, ale w trzecim dniu obserwacji spostrzegł, że niektóre z plam szczególniej na udach i brzuchu pokryte były drobnemi pęcherzykami, z których jedne po naciśnięciu palcem wydawały płyn lepki zakrwawiony, inne powiększając się przybierały postać pryszczy (pustulae) otwierały się dobrowolnie i płyn gęsty, ropiasty, cuchnący wysączały.
We wszystkich trzech wypadkach żądnych głębszych zmian patologicznych w innych organach zauważyć nie można było.
Stopień gorączki umiarkowany, puls mało przyspieszony. Przytomność umysłu chorych jednakowa, chory tylko Dra G. w porównaniu z dwoma drugiemi więcej bredził. Każdy z obserwowanych przez nas chorych przebywał w miejscowości, gdzie była epidemia ospy. Nakoniec wszystkie w krótkim przeciągu czasu zakończyły się śmiercią.
Sądzę więc, że we wszystkich trzech wypadkach mieliśmy do czynienia z chorobą jednej natury – i jeżeli zgodzimy się, że krosty zauważane przezemnie na plecach chorego, były krostami ospowemi , to i chorobę przyjąć wypadnie za ospę ze zboczeniem w wystąpieniu właściwej wysypki, za formę, której autorowie nadają nazwę purpura febrilis.

Udostępnij na: