WSPOMNIENIA WOJENNE HENRYKA PODLEWSKIEGO cz.1.

Henryk Podlewski – wuj mojego Ojca, a mój stryjeczno-cioteczny dziadek (jego dziadek Teodor był rodzonym bratem mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej), po wojnie zamieszkał na wyspach Bahama gdzie był lekarzem psychiatrą. Wiele razy przyjeżdżał do Polski. Podczas jednej z podróży tata przeprowadził z nim wywiad i nagrał wspomnienia. Kasety znaleźć nie mogę, ale zachował się maszynopis, bo wspomnienia zostały na bieżąco spisane z taśmy. Przez kilka dni będę je tu publikować w częściach.

Henryk (Henry) Podlewski ur. 26 kwietnia 1920 roku w Zawierciu zmarł 8 stycznia 2015 roku w Nassau na Wyspach Bahama.

WSPOMNIENIA WOJENNE HENRYKA PODLEWSKIEGO syna Henryka i Marii z Gorczyckich
(Spisane na podstawie zapisu magnetofonowego.) cz.1.

W 1939 r., tak jak i w innych latach, podchorążówka medycyny, zwana popularnie „Sanitarką”, udała się na polne ćwiczenia, coś w rodzaju manewrów. Ćwiczenia odbywały się w wolnym czasie od nauki na uniwersytecie, na który uczęszczali wszyscy podchorążowie. Było to więc w lipcu i sierpniu, ponieważ we wrześniu podchorążowie udawali się do rodzin i na odpoczynki indywidualne, aby z nowymi siłami przystąpić do nauki i ćwiczeń w nowym roku szkolnym. Dotąd ukończyłem dwa lata medycyny wojskowej, ale ponieważ drugi rok był wyjątkowo trudny, nie zdałem jeszcze wszystkich egzaminów, zostawiając na po wakacjach trzy z nich. Tak zresztą robili wszyscy.

Jednakże atmosfera września nie sprzyjała nauce, ponieważ wyczuwało się już wyraźnie zbliżającą się wojnę. Wiele symptomów o tym mówiło, lecz nie tu miejsce na ich wymienianie. Na ogół młodzi ludzie w wieku akademickim lub wojskowym liczyli na to, że wojna wybuchnie i danym im będzie przeżyć wielką męską przygodę, która w ich przekonaniu patriotycznym miała się skończyć wielkim zwycięstwem Polski. Nie było więc sensu zbytnio przykładać się do nauki.

Pamiętam, że kiedy odwiedziłem Ojca mojego w jego mieszkaniu na ul. Smulikowskiego w Warszawie w końcowych dniach sierpnia 1939 r., Ojciec jako dowódca odcinka obrony przeciwlotniczej i przeciwpożarowej nosił już specjalną opaską na ramieniu określającą jego funkcję i był z tego bardzo dumny, że może się jeszcze przydawać Ojczyźnie, mimo iż ma już pięćdziesiąt lat i jest już, jak uważał, starym człowiekiem. Notuję to specjalnie, jako że ja w starszym od niego wieku nie uważam się bynajmniej za starego. No, ale to chyba kwestia ogólnego przedłużania się życia człowieka, a także innego trybu życia.

Na kilka dni przed wybuchem wojny wszyscy podchorążowie zostali przyłączeni do różnych formacji i urzędów. Chyba odbywało się to według alfabetu, ponieważ trzech z nas przydzielono do gabinetu ministra wojny. Pamiętam, że jeden z mych kolegów nazywał się Pirożyński. Urzędowaliśmy w alei Szucha, a spaliśmy w piwnicach tego gmachu. Tuż przed samą wojną udało mi się jeszcze raz odwiedzić dom.

c.d.n.

About Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka i dziennikarka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...

Udostępnij na: