Pamiętnik Jadwigi Gorczyckiej cz. 18

A teraz znów dalszy ciąg napisanego w okresie dwudziestolecia pamiętnika Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej. Przypisy robili kolejno: Eugeniusz Tyblewski, Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska i na końcu ja.

jadwiga z gorczyckich tyblewska

Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska

Jest już późno. Mietek, syn Stasi Trzebuchowskiej, dawno śpi u matki w pokoju. Ona odmawia pacierze, a ja również zasnąć nie mogę, gdyż codzień słyszy się o jakimś napadzie. Kilka dni temu o drugiej w nocy weszlo do nas przez okno czterech złodziei Nie zdążyli nas okraść, bo ich spłoszyli strzałami Mietek Trzebuchowski z kuzynem swoim Ilewieckim (lub Śliwieckim). To najście złodziejskie bardzo niekorzystnie oddziałało na moje zdrowie. Serce mi ciągle dokucza. Była chwila, jak mnie obudził Mietek, mówiąc, że napad złodziei. Byłam pewna, ze to bandyci, a tych się zawsze boję, bo nie mam pieniędzy, mogą mi jednak nie wierzyć i znęcać się. Mogli przy tym zabrać nam wszystkie rzeczy.

Dostałam pensję, jako wdowa po weteranie z 63 roku. Otrzymałam je po raz pierwszy w tym miesiącu. Dziwne wrażenie zrobiło to na mnie. Tak mi boleśnie było, że będę korzystać z pieniędzy za krew wylaną przez mego męża w powstaniu. To jego naród nagrodził, bo przyznali uchwałą na sejmie dożywotnią pensję weteranom 63 r. i ich żonom wdowom. Dlatego, nim grosz użyłam z tej pensji, wydałam 200 marek na mszę św. za duszę mego męża. Nie zobaczył biedny wolnej Ojczyzn, choć walczył o jej swobodę.

O męża mego rodzinie wiem bardzo mało. W papierach dziadka Jana Tyblewskiego, porucznika wojsk polskich, urodzonego 13 czerwca 1777 r. we wsi Lubczu, obwodzie gnieźnieńskim w księstwie poznańskim wyczytałam, że uczęszczał  do szkoły w Bydgoszczy, a potem w Poznaniu. Zaciągnął się do wojska w rewolucją. Okryty ranami dostał się do kasztelana Gozmierskiego[1], gdzie czas jakiś przebywał w gościnie. Potem znów służył pod Księciem Poniatowskim. Następnie dostał w nagrodę zasług wojennych posadę w leśnictwie w Sokolnikach[2] i tam umarł. Jan Tyblewski miał dziesięcioro dzieci, z których syn Ignacy, właściwie Jakub, gdyż było to pierwsze imię, był ojcem mego męża. Teść mój Tyblewski był nadzwyczaj prawym człowiekiem. Całe swe życie przepracował w leśnictwie opatowskim, gdzie został nagrodzony od rodziny księcia Zajączka[3] folwarkiem w Brzezinach[4]. Ostatnie lat kilkanaście był obieralnym sędzią gminnym i na tym stanowisku umarł 21 kwietnia 1885 r. Poprawiłam datę z 19 na 21-ego, choć na razie zapomniałam, ale teraz sobie żywo przypomniałam, że mąż w dzień moich urodzin 20 kwietnia oświadczył mi się, a w parę godzin powiedział: „Nie wierzę w swoje szczęście, że jestem przyjęty, pani mnie pewno odmówi, lub spotka mnie coś bardzo złego, bo czuję taki niepokój”. Powtórzył mi to parę razy. Miał widać przeczucie, na drugi dzień rano ojciec jego zamknął oczy.

Ojca mego męża nie znałam wcale, wiem jednak, że znał czy osobiście, czy ze słyszenia mego ojca i bardzo życzył sobie dla swego syna małżeństwa ze mną. Zawsze wspominał mi mój Ignaś, że ojciec kazał mu podejść do łóżka i szeptem pytał się, czy już mi się oświadczył, był wtedy już bardzo chory.

Ojciec mego męża miał dziesięcioro dzieci: sześciu synów i cztery córki. Dwóch sióstr Ignasia nie znałam wcale: Marii i Czesławy, zdaje mi się, że mój mąż ich nie kochał[5]. Znałam tylko najstarszą Teklę pannę niemłodą już, Henclewską Praksię – ta była z sióstr najmłodsza, miała zacnego męża i dwie córki: Helenę nadzwyczaj sympatyczną i inteligentną. Do tej pory nie wyszła zamąż. Druga córka zamężna, ale nie pamiętam nazwiska[6], biedactwo dostała obłędu i córkę jej wychowuje siostra Helena[7].

Brat Dobiesław młodo bardzo umarł, zostawił żonę i syna. Oboje już nie żyją. Syn był księdzem.

Drugi brat mego męża starszy od Dobiesława, wdowiec z trzema córkami i synem, podczas wojny wyjechał do Mohylewa[8], a później do Saratowa. Imię mu Aleksander. Czterdzieści lat przesłużył w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim i wysłużył jeszcze przed wojną europejską 2000 rs. Rocznie, co wtedy było dostatecznym na utrzymanie mając do śmierci taką emeryturę. Czy żyje Aleksander obecnie, nie wiem. Z powodu przerwanej komunikacji z Rosją nic o nim nie wiedzieliśmy.

Trzeci brat Namysł mieszka z rodziną w Warszawie. Najmłodszy Jan w Łodzi. Słyszałam, że ożenił się z osobą inteligentną i dobrą. Jeden ich syn był ochotnikiem w Wojsku Polskim.

Brat Kazimierz był rok czy dwa starszy od Jana. Był to ukochany brat mego męża. Ignaś urzędował już, jak Kazio chodził do gimnazjum i był stale u Ignasia do skończenia nauki w gimnazjum, Potem skończył szkołę Konstantynowską w Petersburgu i poszedł już na drogę wojskową. Do obrania sobie wojskowości przyczyniły się bardzo okoliczności, tj. trudne warunki ówczesne. Przy sześciu synach żaden nie służył w wojsku[9]. Ojciec przez patriotyzm zwalniał ich wszelkimi sposobami. Kiedy przyszło zwalniać piątego z kolei, to jest Kazimierza, było prawie niepodobieństwem do załatwienia. Wysoki, barczysty, więcej nawet jak przystojny mężczyzna z białymi jak perły zębami i świeżą cerą, robił wrażenie samego zdrowia, dlatego Ojciec postanowił oddać go do wojska, tym więcej, ze przebywał w domu rodziców kapitan pogranicznej straży, który mając stosunki, obiecał umieścić w szkole wojskowej w Petersburgu[10]. Stamtąd wyszedł już w stopniu oficera i miał zamiar w myśl zaleceń ojca i brata Ignacego odsłużyć wojskowość i potem iść do jakiegoś urzędu. Jednakże potem o te urzędy coraz trudniej było Polakowi i tak pozostał w wojsku, a że już ze zniszczonym zdrowiem wyszedł w randze pułkownika. Ożenił się z wdową Kokczyńską z domu Rudnicką z Zagaja. Wanda Rudnicka była moją cioteczną siostrą, a córką przyrodniej siostry mego Ojca Emilii z Doruchowskich Rudnickiej. Za pierwszym mężem była za swoim rodzenie ciotecznym bratem Julianem Kokczyńskim. Dzieci z nim nie miała, dopiero z Kazimierzem trzy córki: Kazimierę za Tańskim, Annę za inż. Falęckim i wandę obecnie młodziutką pannę, bardzo ładną, przypominającą w każdym rysie twarz ojca. Kazimierz miał dobry charakter, ale mało bardzo subtelny i w końcu życiem wojskowym i długą chorobą cukrową tak spaczony, że w końcu zdawało mi się, iż Kazimierz nie był zupełnie normalny. Umarł w szpitalu w Kursku[11] 1 kwietnia[12] 1918 r. i tam pochowany. Wojna go tam zagnała z rodziną, jak również mego ukochanego męża, obaj bracia leżą na obczyźnie.

Matka mego męża była z domu Głowacka. Bardzo młodo wyszła zamąż i biedna była nadzwyczaj wątłego zdrowia. Słyszałam, że ciągle chorowała. Widziałam raz jej fotografię, była bardzo przystojna, to też i dzieci, szczególnie synowie, odznaczali się urodą. Mąż mój, Kazimierz i Dobiesław byli najładniejsi.

Dalszej rodziny mego męża nie znałam wcale, bywaliśmy przeważnie u mojej rodziny, do której Ignaś się przywiązał i oni byli też z sercem dla niego[13].

Do mojej najbliższej rodziny zaliczam dzieci po braci mego Ojca Cyprianie. Miał pięcioro dzieci. Syna Antoniego ożenionego z Marią Królikowską. Oboje nie żyją, została tylko ich córka Zofia Gorczycka za Kazimierzem Mystkowskim, obecnie posłem w sejmie. Do wojny miał piekarnię pieczywa i fabrykę pierników. Był krociowym panem. Przez wojnę stracił wszystko, została mu opinia człowieka prawego, czego wybór na posła jest najlepszym dowodem[14].

Dzisiaj[15] syn mego stryja Cypriana Gorczyckiego Józef ożenił się z Julią Popielawską, zacną i ładną panną, nadzwyczaj pracowitą i lubiącą ład w domu, przywiązałam się do niej bardzo i kocham również jej córkę Halinę. Mam wrażenie, że jest mi bliższa, niż reszta jej rodzeństwa. Jest też daleko subtelniejsza i z takim sercem była jak jej matka dla mego męża.

Córek miał stryj dwie z drugiego małżeństwa i jedną z trzeciego. Najstarsza Natalia była za Janem de Tilly. Miała dwie córkę, młodszą Lilę[16] i starsza Marię za malarzem Niewiadomskim.

Druga córka Aleksandra wyszła za Franciszka Pawłowicza i była bezdzietna. Najmłodsza Maria za Zygmunta Rowińskiego.

Brat mego Ojca miał trzy żony. Pierwszą Jasińską Zofię, rodzenie cioteczną siostrę, drugą Korzeniowską Walerię, a trzecią Józefę Rudnicką. Z ciotecznym rodzeństwem po przyrodnich siostrach Ojca mojego miało się już dziś spotykam, a z dziećmi nic mnie już nie łączy, jedni tylko chłopcy Kokczyńscy są mi bardzo mili, szczególnie Zygmunt i dwóch Marcelich, bo ich po Adolfie syn robi wrażenie krewnego i życzę mu szczęścia z całego serca.

Mam wiadomości od zięcia Franusia, że jest nadzieja, iż dostanie w Mińsku Mazowieckim mieszkanie dla rodziny i sprowadzi zonę, dzieci i mnie starą i że nareszcie będziemy znów razem.  Skończy się może ta tułaczka Zosi, bo ciągle była u rodziny swego męża, gdyż zaraz po powrocie naszym z Rosji tak się składało, ze Franusiowie nie mogli być razem. Franuś najpierw pojechał narażony na niebezpieczeństwo na posadzie rządowej na Ukrainie, później poszedł do wojska po skasowaniu posad na Ukrainie, a po powrocie z wojska nie mógł znaleźć mieszkania dla swojej rodziny, gdyż w Polsce jest obecnie wielki brak mieszkań w miastach. Niedługo zatem prawdopodobnie wyjadę z Siąszyc, gdzie tyle serca od Stasi Trzebuchowskiej i jej dzieci doznałam, zostanie mi bardzo miłe wspomnienie z jej domu. Chciałabym, aby moje dzieci wiedziały, jakie kuzynostwo mnie łączy ze Stasią Trzebuchowską. Na początku pisałam, że pradziad miał trzech synów: Antoniego, Leona i Tadeusza, jestem wnuczką po Antonim, a Stasia tak samo w prostej linii po Tadeuszu. Tadeusz Gorczycki ożeniony był z Antoniną Jasińską, rodzona siostrą żony mego dziadka Antoniego. Tadeuszowie Gorczyccy mieli czworo dzieci, z których tylko wychował się Jan Gorczycki ksiądz i Stanisław ożeniony z Antoniną Kłokocką ze Smarzewa i z tego małżeństwa jest Stanisława z Gorczyckich Trzebuchowska, matka mego zięcia Antoniego.

Wspomniałam, że Wandzia przywiozła mnie do Siąszyc, gdzie chwilowo byli oboje z Antosiem. Napisałam to, nie wyjaśniwszy, dlaczego nie mieli swojego domu. Otóż wynikło to z przewrotu finansowego u nas w Polsce. Antos Trzebuchowski sprzedał rodzicom Siąszyce. Zdaje mi się, że chwilowo miał część swoich pieniędzy u swego szwagra i nim je odebrał i następnie szukał coś dla siebie odpowiedniego, to tak w tym czasie pieniądze szybko spadły, że za to co miał nie był w stanie nic kupić. Tym sposobem wiele naszych polskich rodzin zubożało, ponieważ sprzedali realności,a  nie kupili zaraz innych. Trudno, to jest wynik wojny, rzecz trudna do przewidzenia naprzód. Na to trzeba być politykiem i przewidzieć, ze mogą być takie bardzo nagłe zmiany; na wojnie są zawsze ofiary, tracą nie jednostki, a często kraj cały, my zaś Polacy zyskaliśmy w tej wojnie wolność Ojczyzny. Zięć mój Antoś, nie mogąc nic kupić, choćby niedużą wioskę, przyjął miejsce administratora w Świerzynach[17] u krewnej Haliny Kokczyńskiej, gdzie słyszę, że ma opinię dobrego gospodarza i również uznanie swej pracy ze strony Haliny.



[1]              Walenty Godzimirski, (Gozimirski) herbu Bończa (zm. po 1796 roku) – kasztelan elbląski od 1787 roku, stolnik wschowski od 1782 roku, wojski mniejszy wschowski, wojski większy wschowski, skarbnik wschowski od 1769 roku, szambelan Stanisława Augusta Poniatowskiego od 1776 roku, prezes komisji porządkowej gnieźnieńskiej – przyp. MKP.

[2]              Sokolniki – wieś w Polsce położona w województwie wielkopolskim, w powiecie gnieźnieńskim, w gminie Mieleszyn – przyp. MKP.

[3]              Józef Zajączek książę herbu Świnka (ur. 10 marca 1752 w Kamieńcu Podolskim, zm. 28 lipca 1826 w Warszawie) – polski i francuski generał, jakobin polski, członek Rady Najwyższej Narodowej w czasie insurekcji kościuszkowskiej, pierwszy namiestnik Królestwa Polskiego, senator wojewoda Królestwa Polskiego w 1815[1]; wolnomularz – przyp. MKP.

[4]              Brzeziny – wieś w Polsce położona w Kotlinie Grabowskiej, w województwie wielkopolskim, w powiecie kaliskim, w gminie Brzeziny, w odległości około 23 km na południowy wschód od Kalisza – przyp. MKP.

[5]              Zdaje mi się wniosek zbyt pochopny. Cała ta sprawa stosunków Ignacego Tyblewskiego z jego rodzeństwem jest skomplikowana dwiema sprawami. Piszę o tym obszerniej w innym miejscu.

[6]              Winno być: Kazimiera za Mieczysławem Klubińskim, dwoje dzieci Barbara i Włodzimierz – przyp E.T..

[7]              Wedle kompetentnych wyjaśnień Marii z Tyblewskich Piątkowskiej (córki Jana i Leonii Działyńskiej) wiadomość ta jest mylna. Helena nigdy w ten sposób nie chorowała – przyp. E.T.

[8]                Mohylew (biał. Магілёў, Mahiloŭ; ros. Могилёв, Mogilow; jid. מאָלעוו, Molew) – miasto na Białorusi, nad Dnieprem, blisko granicy z Rosją, siedziba administracyjna obwodu mohylewskiego i rejonu mohylewskiego – przyp. MKP.

[9]              Mowa o wojsku rosyjskim – przyp. E.T.

[10]            Należy dodać, że dziadek Kazimierz miał również piękne ręce. Raz salutował, jak przechodziła caryca rosyjska, a ta zwróciła uwagę na jego ręce i kazała sobie je pokazać – przyp. E.T.

[11]            Kursk (ros. Курск) – miasto w Rosji, stolica obwodu kurskiego – przyp. MKP.

[12]            Zdaje mi się, że 14-go – przyp. E.T.

[13]            Bez porównania więcej szczegółów o rodzinie Tyblewskich zawiera pamiętnik wyżej wymienionej Marii Piątkowskiej – przyp. E.T. (Gdzie się znajduje ów pamiętnik na razie nie wiadomo – przyp. MKP.

[14]            Kazimierz Mystkowski jeszcze przed I wojną światową ubiegał się w Kaliszu o znaczną pożyczkę wraz z jakimś konkurentem u niemieckiego przemysłowca Fibigera. Fibiger nie był zdecydowany komu pożyczkę dać, a obu nie mógł. Wstał więc bardzo rano i poszedł do warsztatów pracy obu ewentualnych pożyczkobiorców i zastał przy pracy tylko Kazimierza Mystkowskiego. Wobec tego jemu dał pożyczkę, która uczyniła z niego człowieka bogatego.  Ów Fibiger miał w Kaliszu wspaniałą willę, czy tez pałac z okazałym frontowym wejściem. Wejście to było jednak stale zamknięte, a domownicy i goście używali tylko wejścia zapasowego. Fibiger twierdził, że frontowe wejście otworzy tylko dla niemieckiego cesarza Wilhelma.

[15]            Powinno być nie „dzisiaj” a „drugi” – przyp. S.K.

[16]            Walerię – przyp. S.K.

[17]            Świerzyny – wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie zduńskowolskim, w gminie Zapolice – przyp. MKP.

 

About Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka i dziennikarka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...

Udostępnij na: