To zdjęcie zachowało się w albumach fotograficznych mojej siostry Danusi. Przedstawia moją mamę Halinę ze Steców (wtedy jeszcze pannę) i jej młodszą siostrę Danusię ze Steców Pawlakową. Mama (z prawej) miała wtedy 22 lata, a ciocia Danusia (z lewej) 18. Zdjęcie zadedykowały rodzeństwu, czyli bratu Stefanowi i jego żonie Bercie.
Archiwa tagu: fotografia
Wujek i ciocia na zdjęciach legitymacyjnych
Wujek i ciocia na wycieczce za granicą
Trudno sfotografować biegnące dziecko
Wizyta Dziadka Janka Kurzyńskiego w Szczecinie
W Szczecinie na tarasie
Szczeciński pochód 1-majowy
Rodzice, dzieci i wnuki
To zdjęcie powstało w Szczecinie w latach 50. Są na nim trzy pokolenia, czyli: wujek Stefan Stec – brat mojej mamy, obok moja mama, są tu też babcia Momocińska (teściowa wujka), ale także moja siostra Danusia (ta uśmiechnięta dziewczynka), babcia Konstancja Stecowa z dziadkiem Julianem Stecem i ciocia Berta z Momocińskich Stecowa żona wujka Stefana. Jednej osoby nie rozpoznaję, ale i tak uwielbiam tę fotografię.
Babcia z wujkiem tacy, jak ich najlepiej pamiętam
To zdjęcie niezwykle lubię, bo przedstawia moją babcię Konstancję Stecową (1898-1984) i jej syna, a mojego wujka Stefana Steca (1927-1980) takimi, jakimi ich oboje zapamiętałam. Wujek zmarł wcześniej niż babcia. Pamiętam jak wszyscy bali się jej powiedzieć, że przeżyła swojego syna. W końcu w czasie okupacji zmarła jej córka.
Zosia na katafalku
Siostra mojej mamy – Zosia Stec (1925-1941) zmarła w czasie okupacji na białaczkę. Pisałam o tym w swojej ostatniej książce „Syn dwóch matek”.
Moja mama też wiedziała, co to ból matki po stracie dziecka. Miała osiem lat, gdy zmarł jej cioteczny brat – dwuipółletni Jureczek Dudzic, syn Wandy, rodzonej siostry babci Konstancji. Cały czas w Zwierzyńcu jest jego grób, w którym leży z moimi pradziadkami Stanisławem Kurzyńskim i Katarzyną z Czochrów. Byłam tam niedawno zapalić świeczkę. Mama widziała ból swojej ciotki. A w czasie okupacji zobaczyła ból swojej matki. W 1941 roku na białaczkę zmarła jej rodzona siostra Zosia Stec. Pamiętasz opowieści mamy o Zosi? Wynikało z nich, że z całego rodzeństwa była najlepsza, najmądrzejsza i najładniejsza. Zosia miała szesnaście lat i podobnie jak o twoim starszym Bracie Antku nie umiem myśleć „stryj”, tak o niej nie umiem myśleć „ciocia”. Z jej śmiercią wiązała się jedna z niewielu opowieści mamy o tzw. dobrych Niemcach. Otóż jeden taki „dobry” Niemiec wziął od dziadka Julka wyniki badan Zosi i zawiózł do lekarza do Berlina. Wrócił z Berlina i powiedział:
– Panie Stec, nie ma nadziei. To najgorsza postać białaczki. Szpikowa.
Dziadek nie powiedział o tym babci. Wiedział, że dla matki śmierć dziecka jest czymś strasznym. Dlatego oboje ratowali Zosię do końca. Mama opowiadała, że dziadek był w Chełmie bardzo szanowany, więc w pewnym momencie inny (a może ten sam?) „dobry” Niemiec przyprowadził z chełmskiego getta Żyda. Mama mówiła, że pchał tego Żyda przed sobą, a Żyd, wszedłszy do kuchni, postawił na stole worek i powiedział, że to prezent od ludzi mieszkających w chełmskim getcie. W smrodku worka była… prawdziwa kawa. Wszyscy byli zdumieni. Najbardziej Niemiec, który powiedział:
– Czyli jeszcze maja !
Ale kawy nie zabrał. Chełmscy Żydzi podarowali te kawę, by dziadkowie mogli zrobić Zosi lewatywę z parzonej kawy z ziółkiem. Nie zadziałało. Zosia umarła, pocałowawszy przed śmiercią moja babcię, a swoją mamę, w rękę, dziękując jej w ten sposób za swoje szesnaście lat życia. Babcia Kocia, Twoja teściowa, która lubiłeś i nawet wspominasz, zmarła ponad czterdzieści lat później. Czy wiesz, że do końca swoich dni nosiła w torebce zdjęcie ukochanej Zosi leżącej na katafalku? Pokazywała mi te fotografie, ilekroć oglądałyśmy zawartość Jej torebki. Miała w niej zawsze miętowe landrynki, buteleczkę perfum, chusteczkę do nosa i właśnie tę fotografię. Nie wiem, co się z nią stało. Ale pamiętam to zdjęcie Zosi po śmierci. Wychudzonej, kruchej nastolatki leżącej po raz ostatni na swoim łóżku.
fr. rozdziału „Lęki matki”
„Syn dwóch matek” wyd. Trzecia Strona
Oto wspomniane zdjęcie Zosi na katafalku, a nawet dwa zdjęcia. Znalazłam w albumach odziedziczonych po mojej szczecińskiej siostrze Danusi. Kiedyś fotografowano zmarłych, czuwano w domu przy ich ciałach, a wykonane zmarłym zdjęcia słano tym, którzy nie mogli przybyć na pogrzeb.