Archiwa tagu: Franciszek Gorczycki

Franciszek Gorczycki „Notatki z Opoczyńskiego” cz. 10

Oto kolejna część wspomnień z powstania styczniowego Franciszka Gorczyckiego, czyli brata mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej. Wspomnienia zostały opublikowane w 1967 r. książce „Spiskowcy i partyzanci 1863 roku”.

franciszek Gorczycki

Franciszek Gorczyczki
zdjęcie z okresu powstania styczniowego

W ostatnich dniach września 1863r., dokładnie daty nie pamiętam, przyjechał Kurowski, pełniący wówczas godność komisarza Rządu Narodowego, z Krakowa do Drochlina (wieś położona pomiędzy Koniecpolem a Lelowem). Tu od 2 dni stał oddział Chmieleńskiego. Oddział iskry (Sokołowskiego) stał za Koniecpolem w stronę Włoszczowy. Z Drochlina wyprawiono do Iskry 2 oficerów z 20 kawalerzystami w celu sprowadzenia do Drochlina Iskry, co im się udało. Tu zaaresztowali go. Na drugi dzień sprowadzono tu też cały jego oddział, który składał się wówczas z 50 kawalerzystów i około 350 ludzi piechoty. Czy Kurowski przyjechał do Chmieleńskiego już z wyrokiem albo też czy go dopiero w Drochlinie sądzono, dobrze nie wiem; skazany on jednak został na karę śmierci przez rozstrzelanie.

Iskra rzeczywiście zaniedbywał się okropnie, nie wiem, czy pił, ale podobno oddział jego wyprawiał najohydniejsze nadużycia.

Sam Iskra zgwałcił pannę R. i pozwalał na podobne rzeczy nie tylko oficerom, ale i żołnierzom swoim. Żołnierze jego zapuścili ogień w stodole we wsi w okolicy Włoszczowy. Stodoła się spaliła, a w niej znaczna część broni i amunicji, a ustawione w stodole karabiny w czasie pożaru wybuchały i nie można było do nich przystąpić.

Iskra został rozstrzelany w Drochlinie na błoniu od strony Koniecpola i tam pochowany. W kilka lat szczątki iskry zostały naruszone przez okolicznych owczarzy-guślarzy. 

Udostępnij na:

Franciszek Gorczycki „Notatki z Opoczyńskiego” cz. 9

Oto kolejna część wspomnień z powstania styczniowego Franciszka Gorczyckiego, czyli brata mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej. Wspomnienia zostały opublikowane w 1967 r. książce „Spiskowcy i partyzanci 1863 roku”.

franciszek Gorczycki

Franciszek Gorczyczki
zdjęcie z okresu powstania styczniowego

Na drugi dzień po rozstrzelaniu Iskry[1] cały oddział Chmieleńskiego, złożony z jego podkomendnych z oddziału Ottona (Węgra)[2] i oddziału Sokołowskiego (Iskry), przybył do Mełchowa i tam Chmieleński decydował się przyjąć bitwę z oddziałem wojska rosyjskiego, jaki nań dążył z Kielc[3]. W tym celu: a) oddział Ottona zajął krzaki od strony północnej, najwięcej ku Drochlinowi wysunięte, b) oddział po Iskrze (nie pamiętam, kto tym oddziałem dowodził)[4] zajął las położony po stronie południowej Bełchowa, c) oddział Chmieleńskiego środek pozycji, ogród i dwór w Bełchowie, d) kawaleria pod dowództwem Rzepeckiego[5] stała w wąwozie przy ogrodzie w Mełchowie.

Około godz. 9 rano zaczęła się bitwa pod Bełchowem. Piechota rosyjska najpierw z największą siłą (od strony wschodniej, tj. od Drochlina) atakowała oddział Ottona (na lewym skrzydle naszej pozycji) stojący i oczekujący bitwy w krzakach wśród pól, toteż z oddziału tego zginęła tylko 1/10 część. Sam Otton został ciężko ranny, uniesiony z pola bitwy przez swoich podczas odwrotu, zostawiony został we wsi Niegowa, gdzie umarł i tam pochowany został[6]. Podobno Otton ten był członkiem arystokratycznej rodziny węgierskiej[7]. W dwa lata po powstaniu kilka osób jego rodziny (w r. 1866) przyjechało do Niegowy, aby zmówić pacierz u jego grobu.

Około godz. 12 w południe zaczął się zupełny odwrót całego oddziału Chmieleńskiego. Nie mógł on skierować odwrotu tego w stronę zachodnią, tył mu bowiem zajęli z tej strony dragoni i część piechoty rosyjskiej, skierował więc odwrót ku Lelowu, tj. na południe, i po przejściu około Staromieścia przybył do Lgoty Błotnej, ciągle mając na karku wojsko rosyjskie i ciągle będąc zmuszony odstrzeliwać się najeżdżającym z boków kozakom i dragonom.

Chmieleński poszedł dalej do wsi Bystrzanowice, a następnie przez wsie Gorzków, Niegowę do Zdowa i aż do tej wsi był nieustannie ścigany przez wojska rosyjskie, które po drodze spaliły budowle dworskie w Bystrzanowicach, nie wiadomo nawet, z jakiego powodu, bo tam nie było nawet utarczki z powstańcami.

Kawaleria powstańcza pod dowództwem Rzepeckiego (z Ks. Poznańskiego), o którym nie wiem dobrze, czy był wojskowym pruskim, czy tez uczył się sztuki wojennej w Cunco, była wysłana przeciw dragonom biorącym tył oddziałowi w czasie bitwy (pod Bełchowem), sromotnie jednak uciekła w stronę Złotego Potoku i zatrzymała się dopiero w osadzie Julianka na drodze od Janowa do Przyrowa w bliskości wsi Zalesice.

W bitwie pod Bełchowem było Rosjan około 5 rot z dwoma działami. Trzy złączone pod Chmieleńskim oddziały liczyły od około 600 do 700 piechoty i 150 kawalerii. Była to chwila, kiedy Chmieleński miał największy oddział.

Najpierw powstańcy zostali wyparci z krzaków wśród pól (oddział Ottona), następnie ustępował oddział piechoty Chmieleńskiego (środek) w stronę lasku, w którym był ustawiony oddział po Iskrze (prawe skrzydło ze strony południowej).

Działa rosyjskie strzelały do oddziały Chmieleńskiego stojącego w ogrodzie i między budynkami dworskimi, nie robiąc szkody powstańcom, ale już po drugim wystrzale armatnim uciekła kawaleria jego stojąca, jak wiadomo, w wąwozie ciągnącym się obok ogrodu i zabudowań z prawej strony względnie do frontu powstańców w folwarku.


[1] Władysław Sokołowski, pseud. Iskra, dowódca partii powstańczej w Krakowskiem, za nadużycia i gwałty skazany na karę śmierci, rozstrzelany w Drochlinie 28.IX.1863 na mocy wyroku powstańczego sądu wojennego.

[2] Esterhazy, pseud. Otto (ur. ok. 1828, zginął 30 września 1863 w czasie bitwy pod Mełchowem) – węgierski powstaniec, rotmistrz kawalerii, dowódca oddziału wojsk polskich w czasie powstania styczniowego.

[3] Bitwa pod Bełchowem rozegrała się 30.IX.1863.

[4] Dow. Oddziału po Iskrze został Teofil Władyczański, pseud. Zaremba, b. ppłk wojsk carskich, płk powstańczy; zm. z ran po bitwie pod Bełchowem.

[5] A. Rzepecki, słuchacz szkoły wojskowej we Włoszech, rtm. Wojsk powstańczych, dow. Kawalerii u Chmieleńskiego, potem u Bosaka, w końcu listopada zdjęty z dowództwa za nieudolność, wkrótce schwytany i zesłany na Sybir.

[6] Esterhazy pochowany został w Lelowie.

[7] Rzeczywiście pochodził z węgierskiej rodziny magnackiej Esterházy. Pierwsza wzmianka na temat tej rodziny pochodzi z 1527. Trzej pierwsi znaczący członkowie rodu to bracia Nikolaus, Paul i Daniel Esterházy, dali oni początek do dziś istniejącym głównym liniom rodu Esterházy, mianowicie: Forchtenstein, Czesznek i Zvolen.

Udostępnij na:

Franciszek Gorczycki „Notatki z Opoczyńskiego” cz. 8

Oto kolejna część wspomnień z powstania styczniowego Franciszka Gorczyckiego, czyli brata mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej. Wspomnienia zostały opublikowane w 1967 r. książce „Spiskowcy i partyzanci 1863 roku”.

franciszek Gorczycki

Franciszek Gorczyczki
zdjęcie z okresu powstania styczniowego

Chmieliński najpierw formował swój oddział w lasach do dóbr Potok Złoty należących. Zaczął formować ten oddział w czerwcu czy tez początkach lipca (nie pamiętam dokładnie)[1], w lesie pomiędzy wsią Gorzków a miasteczkiem Huciska, przy dwóch niebotycznych jodłach, które do dziś dnia można widzieć wznoszące się wyżej nad lasy, w których stoją.

Porządek w obozie Chmieleńskiego był wzorowy. Chmieleński nawet za ostro, za despotycznie obchodził się ze swoimi żołnierzami.

W pierwszych dniach sierpnia dano znać Chmieleńskiemu, że 2 roty piechoty przyszły do janowa (mała mieścina, leżąca dziś w powiecie częstochowskim) o 6 wiorst od jego oddziału odległego.

Chmieleński ze swoim oddziałem wyruszył do janowa i zaatakował najpierw wojsko rosyjskie, którego część w czasie upału kąpała się w stawie przy byłej fabryce machin w Poniku. Następnie z osady Ponik atakowała uciekających żołnierzy do Janowa dalej o 1/5 wiorsty leżącego (na strzał karabinowy). Rosjanie zatarasowali się w domach, a Chmieleński po bardzo krótkim ataku na nich powrócił do swego obozu w lesie pod Hucisko. Po tej utarczce wojsko rosyjskie spaliło całe prawie miasteczko Janów i wioskę Ponik.

Dla 15 sierpnia 1863 r. Chmieleński  z oddziałem swoim około 300 piechoty i 60 konnicy przyszedł do wsi Biała Wielka pod Lelowem (pow. Włoszczowski)i rozstawił się w podwórzu pomiędzy dwoma folwarkami położonym. Po południu dano znać Chmieleńskiemu, że oddział wojska rosyjskiego idzie ku Lelowu i prowadzi ze sobą dwie armaty; wojsko to przed wieczorem stanęło rzeczywiście w Lelowie w odległości dwóch wiorst od Białej. Znajdujący się w tej wsi na wizycie obywatele prosili teraz Chmieleńskiego, aby stąd wyszedł z oddziałem i jeżeli chce przyjąć bitwę, niech lepiej obierze sobie dogodniejszą pozycję, aby nie narażał folwarku na spalenie. Odparł im na to: „Chcecie się mnie pozbyć, dlatego wyprawiacie z Białej”, uparł się i został tu na noc. Nadmieniam, że Biała leży w kotlinie nad rzeką Białką, pozycja więc obozu była taka, że z góry, zza wsi wojsko rosyjskie mogło strzelać do powstańców jak do kaczek. Chmieleński kazał tylko zaprząc do wozów wszystkie konie właściciela dóbr Biała i stały tak przez noc całą. Nad ranem pikiety oddziału bez wystrzału posprzątali kozacy, i to nie tylko te, które stały od strony Lelowa, ale nawet i pikietę konną, stojącą przy młynie z drugiej strony Białej, po czym przed wschodem słońca wpadła z nienacka na obóz Chmieleńskiego piechota rosyjska. Cały więc oddział jego w największym nieładzie i popłochu uciekł do lasu w stronę wsi Drochlin położonego, po stracie kilku ludzi w zabitych i rannych; przy czym wojsko rosyjskie zapewne żadnej straty nie poniosło, zabrało zaś właścicielowi Białej wszystkie jego konie i wozy, które potem musiał na licytacji w Częstochowie wykupywać, a powstańcom cały ich obóz[2]

Kto dowodził tu Rosjanami, nie wiem. Być może, że Erenrot z Częstochowy. Armaty, choć były ustawione za wsią, nie były czynne w tym starciu.


[1] Wg. Historyków w końcu czerwca i początkach lipca Chmieleński zorganizował w powiecie olkuskim oddział ok. 200 jazdy i stąd wyruszył pod Janów, gdzie 6 VII stoczył bitwę.

[2] Do bitwy nad Białą doszło 18.VI.

Udostępnij na:

Franciszek Gorczycki „Notatki z Opoczyńskiego” cz. 7

Oto kolejna część wspomnień z powstania styczniowego Franciszka Gorczyckiego, czyli brata mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej. Wspomnienia zostały opublikowane w 1967 r. książce „Spiskowcy i partyzanci 1863 roku”.

franciszek Gorczycki

Franciszek Gorczyczki
zdjęcie z okresu powstania styczniowego

W Wielki Czwartek[1] przed wieczorem wyjechałem z Krakowa najęta furmanką do oddziału Grekowicza, który miał przejść granicę (austriacką) na wprost Krzeszowic, gdzie tez przy granicy była przygotowywana dla niego broń. W Wielki Piątek wieczorem zebrało się nas kilkudziesięciu na folwarku Pisary, do dóbr Krzeszowickich należącego. W nocy zaszliśmy do lasu pod granicę, gdzie nam rozdano broń i amunicję, przyprowadzono tu kilka koni objuczonych ładunkami dla nas, a oprócz tego 15 innych dla kawalerzystów. Dochodząc cicho w nocy do granicy spotkaliśmy patrol austriacki z pięciu żołnierzy złożony, który na razie zażądał, abyśmy broń złożyli. Otoczony jednak dookoła uznał za właściwe zostawić nas w spokoju; na odchodnem został za to obdarowany cygarami. Około północy byliśmy już za granicą, a spostrzegli nas tu strażnicy graniczni około godziny 8 rano.

Głównym dowódcą oddziału był Grekowicz, połową piechoty jako oficer dowodził Denisewicz[2], drugą połową nie pamiętam kto. Nad 15 kawalerzystami powierzone miał dowództwo jako porucznik Groblewski Józef[3], był tu też i Hubicki. Przez całą sobotę zajęci byli wszyscy usilnie organizacją tego oddziałku. Obozowaliśmy na górze w lesie o jakie 1500 kroków od granicy austriackiej. Przy Grekowiczu kręcił się słynny „uciekinier” Wieniarski niby w godności komisarza Rządu Narodowego. Poznałem tam Dzwonkowskiego, niegdyś słynnego gracza, i kilku jego kolegów; wszyscy mieli już po 40 latach, a byli to ludzie niegdyś bogaci, obecnie zaś z powodu gry w karty nędzarze. Widziałem ich grających ze sobą w wolnej chwili od musztry w orła i coś tam (zapewne „reszkę”). Gry tej nie znam. Rzucali pieniądz i chodziło o to, na którą stronę spadnie; w braku lepszej, choć taką zabawiać się chcieli.

Ja przystałem do oddziału 15 kawalerzystów, którymi, jak to wzmiankowałem, dowodził dawno mi znany Groblewski.

W Wielką Niedzielę rano przechodził koło nas obozujących całą noc w tym lesie Grekowicz z Denisiewiczem i kilku innymi, a że zimno było przejmujące i czas dżdżysty, rzekł nam dowódca:

„Trzeba by sprowadzić wódki dla żołnierzy; niech no kilku pojedzie do Szklar, to blisko leżących, po wódkę” – i dał mi w tym celu rubli 8. Z Groblewskim zdecydowaliśmy jednak, że lepiej pójść tam z dwoma żołnierzami pieszo niż jechać konno, przejść bowiem można było blisko, a jechać trzeba by na okół daleko.

Przyszliśmy we trzech do karczmy w Szklarach. Nie mieli tu dużo wódki i za tę, którą znaleźliśmy, zapłaciłem 4 czy 5 rubli. Wyszedłszy na drogę nagle w odległości jakieś 300 kroków spostrzegamy jadących kozaków, więc przez chłopskie podwórze poczęliśmy umykać w stronę obozu; kozacy podążyli za nami i zaczęli strzelać. Wąwozem jednak, na dnie którego toczyła się wąska rzeczułka, udało się wszystkim nam trzem szczęśliwie dobiec do lasu. Głęboki i długi wąwóz przeszkodził kozakom dojechać do nas.

Na brzegu lasu zastaliśmy już naszą piechotę ustawiona przez Denisewicza za sosnami, która też dała ognia do goniących nas kozaków. Za chwilę wszakże zaczęła do lasu zbliżać się wąwozami piechota rosyjska, która powstańcy przyjęli również gęstymi strzałami.

Grekowicz zauważył, że część piechoty rosyjskiej z kozakami poszła w stronę naszego lewego skrzydła, polecił więc nam 15 kawalerzystom podjechać w tamtą stronę, zejść z koni na brzegu lasu i strzelać, aby dać poznać, że tamto miejsce od granicy austriackiej jest obsadzone.

Wojsko rosyjskie miało zamiar przez terytorium austriackie zajść nam od tyłu, lecz oddział austriackiej piechoty stał już na granicy, uniemożliwił więc spełnienie tego zamiaru. Na wprost nas stało przy granicy około 20 huzarów, którzy niektórym naszym dawali ładunki. Dwunastu nas na kraju lasu narażeni byliśmy na gęsty ogień piechoty. Jednego już strąciliśmy, dwóch drugich było rannych w ręce; obwiązałem obydwu rannych chustkami.

Na pomoc nam przybiegł Denisewicz z 15 strzelcami i to zdecydowało, że nieprzyjaciel odstąpił w górę ku wsi Szklary. Bitwa ta trwała od godz. 7 do 9½ rano[4]. Część naszego oddziału uciekła z powrotem za granicę i zaraz tam była rozbrojona przez Austriaków, 2/3 nas pozostało do wieczora na miejscu. W końcu widząc, ze nieprzyjaciel zajął okoliczne wzgórza i nie myśląc nas atakować czeka, aż wyjdziemy z naszego ukrycia na górze, z rozkazu Grekowicza i Denisewicza ukryliśmy broń naszą, po czym pod osłona zapadającej nocy, rozdzieliwszy się na drobniejsze partie, w kilku miejscach przemknęliśmy się też na terytorium austriackie dość szczęśliwie gdyż niewielu tylko dostało się w ręce pilnujących granicy żołnierzy.

Pod Szklarami mogło być około trzech rot piechoty i 50 kozaków, dowodził nimi ks. Szachowski[5] z Olkusza. Powstańców było ostatecznie 15 kawalerii i 180 piechoty uzbrojonej w karabiny belgijskie, kilka dubeltówek odtylcowych dane były kawalerii. Taka dubeltówkę własną Grekowicza ja dostałem wraz ze 100 ładunkami.

Po pierwszych zaraz strzałach uciekł z obozu wzmiankowany wyżej Wieniarski. Twierdzę tak dlatego, iż po powrocie z karczmy ze Szklar ani też w czasie starcia już więcej między nami nie widziałem. Straty powstańców były: 11 zabitych i około 20 kilku rannych; między innymi ranny był Denisewicz i dwóch Francuzów ochotników[6].


[1] 2.IV.1863.

[2] Andrzej Denisewicz, syn naczelnika żandarmerii w Ostrołęce. W powstaniu mjr, dow. Piechoty u Grekowicza, walczył w oddziale Iskry, a potem pod komendą Chmieleńskiego: rozbity pod Sadkowicami 4.IV.1864, wzięty do niewoli i rozstrzelany 14.V.1864 w Radomiu.

[3] Józef Groblewski (ur. 1835), rządca maj. Siedliska, por. dow. jazdy u Grekowicza.

[4] Bitwa pod Szklarami odbyła się 5.IV.1863.

[5] Aleksander Szachowski, ks. Gen.-mjr wojsk carskich, cząstkowy naczelnik wojenny pow. Olkuskiego i miechowskiego.

[6] Wg. Historyków powstańcy mieli 5 zabitych i 19 rannych. Po bitwie pod Szklarami Franciszek Gorczyczki przebywał prawdopodobnie poza kordonem, a następnie znalazł się znów w królestwie pod komendą Chmieleńskiego.

Udostępnij na:

Franciszek Gorczycki „Notatki z Opoczyńskiego” cz. 6

Oto kolejna część wspomnień z powstania styczniowego Franciszka Gorczyckiego, czyli brata mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej. Wspomnienia zostały opublikowane w 1967 r. książce „Spiskowcy i partyzanci 1863 roku”.

franciszek Gorczycki

Franciszek Gorczyczki
zdjęcie z okresu powstania styczniowego

Nie pamiętam dokładnie, ile dni stał oddział w Goszczy, ale stał tam dość długo[1]. Langiewicz nie myślał o musztrowaniu oddziału, tylko o zrobieniu z siebie wielkiego człowieka, tam też ogłosił swą dyktaturę, która w rezultacie nie trwała całego tygodnia[2].

Z Goszczy wysłał Jeziorański po naradzeniu się z Langiewiczem szwadron kawalerii na rekonesans w stronę Miechowa; byłem w tym szwadronie. Spotkaliśmy rekonesans rosyjski wysłany z tego miasta w stronę Słomnik, złożony z piechoty i kozaków. Następnie szwadron nasz przeszedł w stronę Pińczowa i tam dowiedział się dowodzący nasz, że wojsko z Miechowa i Kielc wychodzi na oddział Langiewicza celem rozbicia go i wypędzenia resztek do Galicji. Taki raport przy mnie złożył nasz dowódca jeziorańskiemu.

Na drugi dzień rano cały oddział dyktatora Langiewicza wyruszył w stronę północną. Szwadron, w którym służyłem, szedł w awangardzie na milę przodem, przeszliśmy Nidę pod Chrobrzem i kiedy dojeżdżaliśmy do Buska, około godziny 5 po południu usłyszeliśmy strzały armatnie w stronę Chrobrza[3]. Nie znałem dobrze polecenia, jakie miał dowódca szwadronu, zdaje się, że głownie szło o to, aby oddział nie padł w zasadzkę między Czangierego[4] z Kielc, a oddział, który miał wyjść ze Staszowa oraz z Radomia na pomoc Czengieremu. Strzałów armatnich było niewiele – może sześć czy osiem. Całą noc następną jeździliśmy to w stronę Pińczowa, to znów w stronę Chmielnika, a rano stanęliśmy dla odpoczynku dla ludzi i koni[5].


[1] W Gosczy Langiewicz stanął 6.III i tu 10.III ogłosił się dyktatorem. 13 był już w Sosnówce.

[2] Langiewicz opuścił obóz 19.III.1863.

[3] Zapewne odgłosy bitwy pod Chrobrzem 17.III.1863

[4] Ksawery Osipowicz Czengiery (Ченгеры Ксаверий Осипович, ur. 1816, zm. 1880) – rosyjski generał, uczestnik walk w powstaniu styczniowym.

[5] W tym mojescu wspomnienia się urywają. Jak wiadomo z historii, po opuszczeniu obozu przez  Langiewicza armia uległa rozproszeniu. Część zdezerterowała, część zaś od dow. Śmiechowskiego po bitwie pod Igołomią (21.III) przekroczyła granicę ścigana przez wojsko rosyjskie. Franciszek Gorczyczki w nieznanych okolicznościach znalazł się również poza kordonem. W Krakowie zaciągnął się znowu do szeregów powstańczych. 

Udostępnij na:

Franciszek Gorczycki „Notatki z Opoczyńskiego” cz. 5

Oto kolejna część wspomnień z powstania styczniowego Franciszka Gorczyckiego, czyli brata mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej. Wspomnienia zostały opublikowane w 1967 r. książce „Spiskowcy i partyzanci 1863 roku”.

Franciszek Gorczyczki

Franciszek Gorczyczki
zdjęcie z okresu powstania styczniowego

W Radkowie zaraz dostałem konia i zostałem zaliczony do oddziału kawalerii Jeziorańskiego wraz z kilku towarzyszami z oddziału ojcowskiego; pod Małogoszczą dobrze znalazła się jazda, źle zaś piechota. Zbyteczne jest robienie planu bitwy, którą się widziało przed 30 przeszło laty, tym bardziej, że plan ten w wydaniu Puzyrewskiego jest dokładny.

Jakie były straty powstańców w tej bitwie, nie wiem, wszakże musiały one być znaczne.

Wojska rosyjskie pod dowództwem Czengierego atakowały powstańców od strony Chęcin, tj. północno-wschodniej.

Podczas starcia 4 tylko strzały dane były z armat Jeziorańskiego, i to z małym skutkiem, sama jednak obecność armat po stronie powstańców sprawiła, iż po pierwszym zaraz wystrzale z nich wojsko rosyjskie na chwilę przestało posuwać się naprzód.

Ja w czasie bitwy byłem w oddziale kawalerii na lewym skrzydle, dokładnie nie mogłem widzieć co się działo na prawym.

Spod Małogoszczy Langiewicz z jeziorańskim prowadzili oddział w stronę południową i na trzeci dzień przybyli do Pieskowej Skały.

Pluton kawalerii, do którego byłem zaliczony, chwilowo pod komendą studenta szkoły wojskowej w Cuneo, którego nazwiska dobrze nie pomnę, wysłany był na rekonesans w stronę Wolbromia. Następnie odbyliśmy rekonesanse w stronę Olkusza i Pilicy. W bitwie, a raczej w ohydnym odwrocie z Pieskowej Skały[1], nie byłem, gdyż pluton nasz przedtem wysłany był na dalszy rekonesans i dopiero wracając usłyszeliśmy strzały już blisko miasteczka Skały.

Na drugą noc powstańcy napadli na wojska rosyjskie znajdujące się wówczas w Skale. Piechota rosyjska zajęła tu cmentarz na górze położony i ciężko prażyła atakujących.

Jazda nasza i mój pluton z nią razem atakowaliśmy kozaków, którzy bez poważnego oporu ustąpili w stronę zachodnią. Ze Skały cały oddział Langiewicza przyszedł do Goszczy, wsi położonej nad szosą krakowską, prowadzącą z Miechowa. Dokładnie nie pamiętam, ile tam dni staliśmy. Tu przybywała masa ochotników z Krakowa. Oddział żuawów Rochebruna obozował na łące w namiotach. W oddziale tym byli oficerami prawie wszyscy studenci szkoły w Cuneo i kilku Francuzów. Ta część oddziału Langiewicza najwięcej była mustrowana. Czachowski[2] dowodził piechotą, strzelcami, Czapski[3] – kawalerią.

Pustowojtow[4] była rzeczywiście adiutantem Czapskiego, a nie Langiewicza. Oddział w Goszczy rósł z dnia na dzień, broń i ładunki przywożono codziennie z Krakowa. Sądzę, iż w chwili wymarszu stąd oddział cały mógł liczyć około 8 tysięcy do 9 tysięcy ludzi.[5]

Placówki około Goszczy były rozstawione prawidłowo. Wysyłano również rekonesanse.

Langiewicz prawie że nie wychodził z dworu, gdzie miał kwaterę. Stary Czapski starał się o utrzymanie w porządku swej jazdy. Część oddziału należąca dawniej do jeziorańskiego i ta piechota, którą dowodził Czachowski, były utrzymane w większym rygorze, jak reszta wojsk powstańczych.

Nas najmłodszych najwięcej wysyłano na rekonesanse, gdyż my młodzi byliśmy posłuszniejsi od starszych. Pamiętam Jaszowskiego,[6] jak głośno mówił: „Młodych wysyłać na pikiety, bo starzy niegłupi stanc po kilka godzin.”

Żuawi i część piechoty Czachowskiego mogli stawić opór jako rzeczywiste wojsko, reszta była to zbieranina. Dwa szwadrony kawalerii były również porządniej przez oficerów Jeziorańskiego pilnowane, reszta w zupełnym nieładzie.

Nie pamiętam dokładnie, ile dni stał oddział w Goszczy, ale stał tam dość długo[7]. Langiewicz nie myślał o musztrowaniu oddziału, tylko o zrobieniu z siebie wielkiego człowieka, tam też ogłosił swą dyktaturę, która w rezultacie nie trwała całego tygodnia[8].


[1] Bitwa w Pieskowej Skale rozegrała się 4.III.1863.

[2] Dionizy Feliks Czachowski (ur. 1810 w Niedabylu, zm. 1863) – pułkownik, naczelnik wojenny województwa sandomierskiego w powstaniu styczniowym.

[3] Józef Ludwik Hutten-Czapski h. Leliwa, hrabia, (ur. 1806 w Mierzanowie k. Płocka, zm. 1900 w Krakowie) – oficer wojsk powstania listopadowego i powstania wielkopolskiego 1848 roku, generał w powstaniu styczniowym, ochotnik-szeregowiec armii francuskiej w wojnie francusko-pruskiej 1870 roku, kawaler orderu Virtuti Militari.

[4] Anna Henryka Pustowójtówna, rzadziej Pustowojtowa także Henryka Pustowojtówna, Henryka Lewenhard, Henryka Loewenhardt (ros. ́Анна Троф́имовна Пустовойт́ова także Анна Теофиловна Пустовойтова, franc. Henriette Pustawoitoff, Henriette Lewenhard (ur. 1838 w Wierzchowiskach koło Lublina, zm. 2 maja 1881 w Paryżu) – powstaniec styczniowy (używała pseudonimu Michał Smok), sanitariuszka podczas wojny francusko-pruskiej i Komuny Paryskiej.

[5] Liczba znacznie przesadzona. Zdaniem historyków oddział liczył od 2600 do 3000 ludzi.

[6] Prawdopodobnie chodzi o Stanisława Jankowskiego

[7] W Gosczy Langiewicz stanął 6.III i tu 10.III ogłosił się dyktatorem. 13 był już w Sosnówce.

[8] Langiewicz opuścił obóz 19.III.1863.

Udostępnij na:

Franciszek Gorczycki „Notatki z Opoczyńskiego” cz. 4

Oto kolejna część wspomnień z powstania styczniowego Franciszka Gorczyckiego, czyli brata mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej. Wspomnienia zostały opublikowane w 1967 r. książce „Spiskowcy i partyzanci 1863 roku”.

franciszek Gorczycki

Franciszek Gorczycki
zdjęcie z okresu powstania styczniowego

Z pomocą przewodnika w czasie bardzo ciemnej nocy dostałem się do Słupowa, a stamtąd dążyłem w stronę, gdzie mieszkali moi rodzice. Na trzeci dzień rano przyjechałem do Jaworowi 9wieś na szosie pomiędzy Jędrzejowem i Szczekocinami), gdzie powiedziano mi, że powstanie wcale nie jest skończone, że mianowicie o milę stąd we wsi Radkowie wczoraj właśnie wieczorem stanął[1] oddział znakomicie uzbrojony, wymusztrowany, mający kilka armat i że oddział ten zostaje pod dowództwem Jeziorańskiego[2].

Najętą furmanką pojechałem do Radkowa, gdzie stanąłem w południe i zameldowałem się u dowódcy. Wypytał mnie on, skąd przybywam; półgłosem opowiedziałem mu o losach oddziału ojcowskiego i o nieudanym ataku na Miechów. Jeziorański polecił mi powtórzyć historię ataku tego głośno kilku u niego zebranym, a było tu z pięciu oficerów sztabowych. Jeden z nich, jak się dowiedziałem, awanturnik Stamirowski[3] po skończeniu mojej opowieści rzekł głośno: „Ten młody to musi być szpieg, radziłbym go aresztować. Niepodobna, aby cały oddział rozleciał się spod Miechowa.” Niestety powiedziałem prawdę, a byłem pierwszym, co przywiózł tę wiadomość o Miechowie Jeziorańskiemu. Zmęczony usnąłem na łóżku w jego pokoju. Obudził mię zaś alarm z wiadomością, iż jakieś wojsko zbliża się do Radkowa. Jeziorański wysłał zaraz rekonesans złożony z kawalerii i piechoty; okazało się jednak, iż był to odział Rosego, który tu przyprowadził Jabłoński[4], do niego przyłączyli się wszyscy znajomi moi z Ojcowa, którzy w ataku na Miechów nie uczestniczyli. Teraz dopiero przekonał się Stamirowski, iż wszystko, co opowiedziałem, było prawdą, a więcej od innych wiedzieć mogłem, jako ordynans-adiutant Kurowskiego podczas ataku na Miechów. Na drugi czy trzeci dzień cały oddział Jeziorańskiego wyruszył w stronę Małogoszczy dla połączenia się z Langiewiczem. Oddział Jeziorańskiego wraz z oddziałem z Ojcowa mógł liczyć przeszło może 2000 ludzi, nieźle uzbrojonych, i posiadał dwie armatki umieszczone na zwyczajnych przodkach od wozów; armatki te były żelazne.

Za oddziałem jechało kilkadziesiąt wozów, na których złożone były różne przedmioty: amunicja i żywność.

Połączenie oddziałów Jeziorańskiego i Langiewicza nastąpiło w Małogoszczy. Oddział Langiewicza był mniej liczny od naszego. Na drugi dzień rano (24 lutego) placówki dały znać, że wojska rosyjskie w rozwiniętym froncie z dwóch stron zbliżają się do miasta/ wysłano najpierw furgony w las, a raczej w krzaki, niedaleko miasta położone; piechota zajęła środek pozycji i tu w ciągu 15 minut oczekiwała na atak. Powstańcy zaraz jednak zaczęli uciekać za miasto odstrzeliwując się nader mało, a wojska rosyjskie, częścią rozsypane w tyraliery, a częścią w zwartych kolumnach, silnie i szybko zaczęły atakować pozycje powstańcze. Wówczas kawaleria nasza dwa czy trzy razy szła do ataku na zwarte kolumny rosyjskie, przy czym atak szwadronu Prędowskiego był świetny, gdyż nieomal rozbił kolumnę nieprzyjacielską i ułatwił odwrót wykonany w największym nieładzie przez naszych. Znaczna część piechoty powstańczej zmuszona była cofać się przez dużą górę, gdzieniegdzie porośniętą jałowcami, i tu nieprzyjaciel strzelał do nich, jak do kaczek.

Prawie wszystkie furgony zostały zabrane, a przy nich wybici wszyscy ludzie, a było między nimi dużo takich, którzy nie mieli broni żadnej. W ogóle oddział Jeziorańskiego dokonywał odwrotu w większym porządku jak oddział Langiewicza.


[1] Tj. 19.II.1863.

[2] Antoni Jeziorański, ps. Antoni Jovanovic (ur. 1827 w Warszawie, zm. we Lwowie) – generał polski powstania styczniowego.

[3] Tomasz Stamirowski, właśc.. ziemski, oficer sztabu Jeziorańskiego, w kwietniu dow. odziału u Czachowskiego, w maju dow. Żandarmerii rawskiej po Lipińskim. Za rabunek skazany na śmierć przez Rząd Nar., rozstrzelany przez Chmieleńskiego.

[4] Wg. Innych źródeł oddział ten przyprowadził Nowak. 

Udostępnij na:

Franciszek Gorczycki „Notatki z Opoczyńskiego” cz. 3

Oto kolejna część wspomnień z powstania styczniowego Franciszka Gorczyckiego, czyli brata mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej. Wspomnienia zostały opublikowane w 1967 r. książce „Spiskowcy i partyzanci 1863 roku”.

franciszek Gorczycki

Franciszek Gorczycki
zdjęcie z okresu powstania styczniowego

W dniu 17 lutego[1] do dnia zawezwano mnie do dowódcy, który oddał mi zapieczętowany rozkaz do oddziału Rosego stojącego w Olkuszu. Był on wysłany uprzednio z Ojcowa, a liczył około 60 koni i 100 piechoty uzbrojonej przeważnie w dubeltówki. Dodano mi pięciu kawalerzystów, z którymi pojechałem z owym rozkazem do Olkusza. Tu stanąłem na 9 rano tj. w chwili, kiedy cały tamtejszy oddział był na mszy ś[wię]tej w kościele parafialnym. Przed Olkuszem nie spotkałem placówki, a po drodze jadący włościanie wiedzieli, iż tam powstańcy, i mówili mi o nich.

Bitwa pod Miechowem

Bitwa pod Miechowem
malował: Walery Eljasz-Radzikowski 
źródło: Wikipedia

Polecił mi on teraz zostać przy nim w charakterze ordynansa-adiutanta. Pięciu kawalerzystów odprowadziłem do plutonu Nałęcza. Przed wschodem słońca 18 lutego[2] (ostatni wtorek) zbliżył się cały oddział Kurowskiego pod Miechów szosą od strony Słomnik, tj. od południa. Na dwie wiorsty przed Miechowem Rochebrun ze swoim oddziałem wysunął się naprzód szosą, za nim w znacznej odległości szli kosynierzy. Piechota uzbrojona w dubeltówki rozsypana w łańcuch tyralierski postępowała po obu stronach szosy. Plutony Nałęcza i Mięty w szeregach zajęły prawe skrzydło z lewego zaś skrzydła postępowała kawaleria z niebieskimi chorągiewkami. Jechałem przy Kurowskim, któremu towarzyszył Grekowicz, i skierowaliśmy się ku gruszce, która stała w polu.

Na niecałe półtorej wiorsty od Miechowa usłyszeliśmy trąbkę i w tej chwili padły pierwsze strzały żołnierzy rosyjskich rozsypanych w tyraliery. Powstańcy przy okrzyku „hura” rzucili się naprzód, wobec tego Rosjanie uciekali biegiem do miasta i tu sformowali się przy szosie i pod kościołem, tu też nastąpiło zacięte starcie z oddziałem Rochebruna. Tymczasem na prawym naszym skrzydle w dołach ukryci jeszcze żołnierze rosyjscy strzelali do naszych, tj. do plutonów Mięty i Nałęcza. Dostałem rozkaz dla nich: „Wyciąć tych Moskali”, o strzelają do dołów”, z tym też pojechałem do naszych plutonów. Na ten rozkaz oba plutony rzuciły się naprzód, a ja z nimi, gdyż mając konia tylko na uzdeczce nie zdołałem na razie go zawrócić i tak galopem wjechaliśmy w Miechów, gdzie nas przyjęła gradem kul piechota ustawiona pomiędzy kozłami używanymi do ustawiania straganów na rynku. Z żołnierzy, których plutony te miały wyciąć, zginęło dwóch tylko, inni zdążyli uciec do domów w Miechowie. Powstańcza kawaleria wystrzelała w tym ataku wszystkie ładunki, jakie miała w rewolwerach, i to nie z wielkim skutkiem, toteż część jej zawróciła i uciekła z powrotem tą samą ulicą, którą wjechała w miasto. Reszta nas, a było nas dziewięciu, wyjechaliśmy drugą stroną miasta, gdzie bez względu na strzały otworzyła nam zamknięty szlaban mała dziewczyna.

Pomiędzy wzmiankowanymi dziewięcioma kawalerzystami byli: Lipczyński, Franc[iszek] Gaszyński, Hubicki, Zachert Wilhelm, jeden taki, który za całą broń miał parasol, innych nie pamiętam. Kiedy z tej łaźni wyjeżdżaliśmy z Miechowa, było już dawno po bitwie. Cześć oddziału znajdowała się na szosie prowadzącej ku Słomnikom w odległości najmniej 2 wiorst od Miechowa; po polach widać było oddziałki po 20 i więcej ludzi, zmierzające także ku Słomnikom, tj. w stronę Krakowa. Nas 9 stępa jechaliśmy teraz przez pola, kierując się do jednego z oddziałków, który spostrzegliśmy, szosą do Miechowa jechało tez kilkunastu kozaków, lecz ci nie strzelali do nas.

Jaki przebieg walki był po drugiej stronie szosy i góry, nie mogę wiedzieć, bo tam nie byłem. Widziałem tylko znakomite ataki oddziału Rochebruna. Cały oddział Kurowskiego, jaki był pod Miechowem, mógł liczyć około 1200 do 1300 ludzi. Oddział Rosego, jakkolwiek na czas przyszedł pod miasto, od strony północnej, bez wystrzału cofnął się przed tymi Rosjanami, którzy sami uciekali już z Miechowa, i rozproszył się. Z oddziału Kurowskiego zostało około 300 ludzi, z którymi on doszedł do Racławic (sławnych z roku 1794). Tam to już w nocy powiedział mi: „Z takim wojskiem, jak powstańcy niepodobna wojować, już wszystko skończone. Jako młody jedź pan do rodziców, a ja muszę udać się za granicę”.

Dałem jeść memu koniowi, napoiłem go, a zmęczony (nie spałem już dwie noce), mody, usnąłem pod żłobem, nie dłużej wszakże jak na pół godziny. Gdym się przebudził, konia mego już nie było. Nie było tez i Kurowskiego. Pozostało tu może jeszcze 15 zmęczonych powstańców, a pomiędzy nimi Zachert.

W Miechowie zginęło około 70 powstańców i znaczna liczba rannych. Otrzymali rany: Grekowicz, Nałęcz, Mięta. Zginęli Muszyński[3], Dobrański[4] i kwiat młodzieży.


[1] Data błędna. W tym dniu Kurowski walczył pod Miechowem. Do faktów niżej opisanych przez Gorczyckiego mogło dojść 16.II, gdyż wówczas Kurowski opuścił Ojców udając się w kierunku Miechowa.

[2] Bitwa o Miechów rozegrała się 17.II.1863

[3] Muszyński, prawdopodobnie hr. Emanuel Moszyński, oficer żuawów.

[4] Dobrański, prawdopowodbnie Michał Dobrzański, podoficer.

Udostępnij na:

Franciszek Gorczycki „Notatki z Opoczyńskiego” cz. 2

Oto druga część wspomnień z powstania styczniowego Franciszka Gorczyckiego, czyli brata mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej. Wspomnienia zostały opublikowane w 1967 r. książce „Spiskowcy i partyzanci 1863 roku”.

franciszek Gorczycki

Franciszek Gorczycki
zdjęcie z okresu powstania styczniowego

W pierwszych dniach lutego (daty nie pamiętam) przed samym południem kazano się szykować do wymarszu. Dwa plutony kawalerii pod dowództwem rotmistrzów: Miętty-Mikołajewicza i Nałęcza-Brudzewskiego, a pod zwierzchnią komendą b. oficera wojsk polskich z r. 1831 Lipczyńskiego, niewielka garstka piechoty uzbrojonej w zabrane w Szycach karabiny i dubeltówki oraz garstka kosynierów, stanowiące oddział pod naczelnym dowództwem Kurowskiego, wyruszyły z Ojcowa w stronę Olkusza. Od Przegini do Olkusza padał śnieg z deszczem, wskutek czego przemokliśmy do nitki. Oddział przyszedł do Olkusza już wieczorem; przyjęli nas Żydzi z latarniami, a wszyscy mieszkańcy pomieścili nas wygodnie. Wiem, że tej nocy nie były nigdzie rozstawiane pikiety konne. Na drugi dzień około 9 rano wyruszyliśmy w stronę Sławkowa i tu był odpoczynek.

Teraz dowództwo nad oddziałem Kurowski zdał oficerowi rosyjskiemu Nikiforowi[1] i mnie kazano być przy nim ordynansem-adiutantem. Pierwsze więcej jak szorstkie obchodzenie się z żołnierzami, a zwłaszcza z kawalerią, Nikiforowa, zauważyłem zaraz w Sławkowie, a potem po drodze do Maczek, a raczej stacji Granica (austriacka), gdzie pociągnęliśmy, a przybyli już wieczorem tegoż dnia wśród deszczu ze śniegiem. Kawaleria dała jeść koniom w remizach kolejowych, piechota pomieściła się w domach przy dworcu kolejowym.

W dwie godziny później zaszedł pociąg, do którego powprowadzano konie i wsiadła też cała piechota. Następnie przez Ząbkowice i Dąbrowę pociągiem tym podjechaliśmy pod sam Sosnowiec. W ciągu pół godziny, a może nieco prędzej, cały ten oddział mogący wraz z kawalerią liczyć niecałe dwieście ludzi, zaszedł od granicy pruskiej kierując się ku komorze celnej. Piechota zaczęła ogień do strażników granicznych i kozaków, jacy tam się znajdowali; byli oni już przygotowani do stawiania oporu w razie napadu powstańców nocną porą.

Niecałe dwie godziny trwała strzelanina w Sosnowcu, część żołnierzy rosyjskich bez broni zdołała uciec za granicę, reszta poddała się. Piechota, a głównie kosynierzy pod dowództwem Cieszkowskiego, dali najwięcej dowodów odwagi i im należy zawdzięczyć, że z Sosnowca wywieziono dosyć broni, około 20 koni i zabrano kasę komory celnej, w której była znaczna suma pieniędzy.[2]

W bitwie tej został ranny Cieszkowski[3], dowódca kosynierów, zginęło siedmiu powstańców i było kilkunastu rannych. Straty nieprzyjaciół nie są mi dobrze wiadome, ale nie były większe.

Na trzeci dzień po bitwie wróciliśmy do Ojcowa. Zostałem na powrót oddelegowany do plutonu Nałęcza. Między Kurowskim, Nikiforowem i pieczeniarzami zachodziły ciągle nieporozumienia.

Przybył do Ojcowa Rochebrun[4] z dwoma jeszcze Francuzami, wybierali najlepszych ludzi do oddziału swego i musztrowali ich usilnie, przybywało też tutaj codziennie po kilkudziesięciu ochotników, głównie z Krakowa i Galicji.


[1] Nikiforow kpt. Wojsk rosyjskich, w lutym 1863 dow. Piechoty u Kurowskiego, przejściowo dowodził oddziałem po Dobrskim, potem walczył w oddziale Lelewela, gdzie został rozstrzelany na skutek intryg.

[2] Bitwa pod Sosnowcem odbyła się 7.II.1863.

[3] Teodor Leon Cieszkowski (ur. 1833, zm. 1863) – polski pułkownik, powstaniec styczniowy.

[4] François Rochebrune, Franciszek de Rochebrune (ur. 1 stycznia 1830, Vienne, Francja zm. 19 listopada 1870) – francuski wojskowy, polski generał, organizator oddziału żuawów śmierci w powstaniu styczniowym, wolnomularz.

Udostępnij na:

„Plotki rodzinne” cioci Steni cz. 13

Czas na dalszy ciąg rodzinnych plotek spisanych w latach 70-tych przez Ciocię Stefanię z Ruszczykowskich Krosnowską. Teraz przepisane przez nią dywagacje wuja Eugeniusza Tyblewskiego, wnuka Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej, na temat rodu Gorczyckich. Przepisałam słowo w słowo nie zmieniając ani przecinka.

2014-02-08 19.32.31

20140228_142212 20140228_142220 20140228_142224

Ród Gorczyckich

Hipotezy w oparciu o dane heraldyczne. Autor: Eugeniusz Tyblewski

  • Jan 1558-1617
    W 1590 r. otrzymał szlachectwo od Zygmunta III
    W 1596 został burgrabią sandomierskim.
  • Jakub 1579-1652
    w 1617 dziedzic Mnichowic
  • Samuel 1610-1683
    1632 ożeniony z Heleną Grotówną (dok)
    1642
  • Marcin 1649-1742
    1698 pojął za żonę Małgorzatę Plecińską (dokument)
  • Franciszek 1706-1788
    W 1771 osiedlony w Sieradzkim (dok)
  • Piotr Celestyn 1758-1852
    W 1788 jest burgrabią grodzkim sieradzkim
    w 1838 wylegitymowany w Królestwie
  • Antoni 1790-1824
  • Józef 1821-1880
  • Teodor 1850-1934
  • Eugenia 1892-1975

Przy imionach Gorczyckich podałem ich hipotetyczne daty urodzenia i śmierci, kierując się następującymi danymi:

  1. Licząc od lat najpóźniejszych daty życia Eugenii, Teodora, Józefa są dokładnie znane.
  2. Daty Antoniego są też prawie pewne, ponieważ babka Jadwiga w swoim pamiętniku pisze, że kiedy Antoni umarł, to Józef – jego syn – miał zaledwie 3 lata i nie znał swego Ojca. (Nie pamiętał) pamiętał go jak przez mgłę jedynie starszy syn Cyprian, który miał wówczas 7 lat. Babka pisze również, że Antoni żył 36 lat. Wobec tego, wychodząc od roku urodzenia Józefa, łatwo obliczyć lata Antoniego.
  3. Znalazłem gdzieś w moich notatkach datę śmierci Piotra Celestyna, jako rok 1852, ale przy dacie był znak zapytania. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Prawdopodobnie dlatego, że data ta jest jakaś hipotetyczna i wyliczona z czegoś innego. 
Udostępnij na: