Oto kolejna część notesu po mojej ukochanej Cioci Steni (właściwie powinnam pisać: babci). Ciocia, na cześć kuzyna Eligiusza Niewiadomskiego miała na drugie Eligia, chętnie podpisywała tym imieniem wiersze… W notesie sporo wklejanek.
Czas na dalszy ciąg rodzinnych plotek spisanych w latach 70-tych przez Ciocię Stefanię z Ruszczykowskich Krosnowską.
Antoni Skrzynecki h. Bończa
Ur. 14.VI.1853 – zm. 8.VI.1923
Był bratankiem dalszego stopnia gen. Jana Zygmunta Skrzyneckiego. Babka jego Marianna z Gorczyńskich Wojciechowa Skrzynecka z ojcem jego podówczas 14-stoletnim Adamem Skrzyneckim w okresie Powstania Listopadowego odwiedziła generała w obozie wojennym przywożąc dotacje na cele Powstania.
Były w rodzinie listy generała do Wojciecha Skrzyneckiego pisane przez „stryj” z podziękowaniami. Natomiast Adam Skrzynecki zapytany przez generała czy w przyszłości chce zostać oficerem – nie śmiał mówić stryjecznemu bratu po imieniu, odpowiedział:
– Ja się wolę uczyć panie generale.
Adam Skrzynecki ukończył prawo – po co? Całe życie spędził na wsi – miał majątki Skrzynki i Błonie w Łęczyckiem – gospodarować nie umiał – umierając zostawił hipotekę tak obdłużoną, że po sprzedaży ziemi z budynkami i inwentarzem ledwie starczyło na pokrycie długów. Natomiast Antoni Skrzynecki, odziedziczywszy po ojcu zamiłowania intelektualne nie próbował gospodarować. Po ukończeniu gimnazjum w Kaliszu pod wpływem bardzo pobożnej matki Anny z Korzeniowskich wstąpił do seminarium duchownego. Rychło przekonał się, że mu stan duchowny nie odpowiada. Po otrzymaniu 4 święceń mniejszych wystąpił z seminarium, co nie oznaczało zerwania z kościołem. Był zresztą do końca życia bardzo religijny. Odmawiał np. brewiarz, służył kościołowi piórem, jako literat i dziennikarz katolicki.
Po wystąpieniu z seminarium wstąpił na wydział przyrodniczy na Uniwersytecie jagiellońskim (wówczas zagranicą) – studiów nie ukończył. Pracował kilkanaście lat w „Kurierze Warszawskim”, współredagował „Rolę” Jana Jeleńskiego (pismo antysemickie), był redaktorem „Kuriera Zagłębia”.
Napisał kilka powieści:
„Wierzę w Boga” – prototypem bohatera – ateisty – był Aleksander Świętochowski, który zresztą wiele lat później odzyskał wiarę, co Antoni Skrzynecki w powieści przewidział.
Ciąg dalszy „Spiritus flat” nie ukazał się w wydaniu książkowym.
„Skarby jasnogórskie” powieść historyczna z czasów wojny francusko-pruskiej.
„Pod czerwoną maską” (tytuł odautorski „Czerwone jarmułki” zmieniony przez wydawcę) – odnosi się do wypadków 1905 r.
„Muchy” – o finansjerze żydowskiej – stanowi jakby dalszy ciąg powieści Jeske-Choińskiego[1] „pająki”.
Antoni Skrzynecki był dalekowidzem – po pięćdziesiątce oślepł – przez kilkadziesiąt lat rozwijał dalej twórczość dziennikarską i literacką dyktując żonie – Marii z Gorczyckich. Do końca życia zachował jasność umysłu.
Był postacią bardzo popularną, bywał na „czwartkach u Deotymy” – znał wszystkich luminarzy kultury polskiej. W „Musze” Buchnera[2] w cyklu „Kto to?” ukazała się jego karykatura z podpisem:
„Wciąż bieżące wiadomości
Rozmaitej sypie treści
A gdy miewa wolne chwile
Tworzy wówczas i powieści.
Mówił nawet z perskim szachem
Raz humorek mając złoty,
Po postaci jego widać,
Że nie umrze na suchoty.”
A z Szachem było tak. Szach perski był w Warszawie, jako gość cara rosyjskiego. Antoni Skrzynecki dowiedział się, że pewnego dnia szach pojechał wyłącznie z własną świtą do Wilanowa. Przebrawszy się we frak i zapłaciwszy potrójną stawkę dorożkarzowi, dziennikarz zjawił się w Wilanowie natychmiast po przybyciu Szacha. Ponieważ wizyta była zaimprowizowana personel pałacowy był skonsternowany. Antoni Skrzynecki władający perfect językiem francuskim przedstawił się szachowi jako polski dziennikarz i podjął się roli przewodnika. Okazało się, że szach wiedział coś niecoś o Polsce – zdawał sobie sprawę, że to nie jakaś prowincja rosyjska, tylko podbite państwo – w pewnym momencie spytał:
– Czy Polska była duża?
Antoni Skrzynecki wypalił:
– Od morza do morza!
Gdy w dwadzieścia kilka lat potem córka i wnuczka, (czyli ja) zwiedzały pałac wilanowski, córka dziennikarza zapytała jakiegoś starszego dystyngowanego pana, czy nie można zwiedzić chińskich pokoi, usłyszała:
– Skąd pani wie o chińskich pokojach?
– Nie pierwszy raz jestem w Wilanowie, a nawet ojciec mój oprowadzał tu szacha perskiego.
-Co? Pan redaktor Skrzynecki? W tej chwili pani służę.
Przyniósł klucze – kilka godzin oprowadzał – otwierał gabloty – dawał do ręki drobne zabawki dzieci królewskich. Okazało się, że w czasie wizyty szacha był młodym pracownikiem pałacu i na całe życie zapamiętał dziennikarza, który zjawił się w takiej chwili.
Antoni Skrzynecki używał wielu pseudonimów, najczęściej: Antoni Werytus. W Warszawie nazywano go Królem reporterów. Był jednym z założycieli Towarzystwa Wioślarskiego i Towarzystwa Cyklistów, ale sam żadnego sportu nie uprawiał, choćby ze względu na tuszę.
Ubierał się elegancko, był pierwszym Polakiem, który nosił smoking. Znał się na winach, ale przede wszystkim na jedzeniu – był wielkim smakoszem.
Otaczał się ludźmi o wielkim intelekcie – nawet służąca musiała być inteligentna, to tez długoletnia służąca Walerka wyrażała się bardzo poprawnie i mogła brać udział w każdej rozmowie. Inna rzecz, że o to wyrobienie dbała Maria Skrzynecka, o czym świadczy zawiezienie Walerki do Krakowa (wówczas zagranica) w celu pokazania jej tej skarbnicy narodowej.
[1] Teodor Jeske-Choiński, (1854-1920) intelektualista, pisarz i historyk, publicysta konserwatywny, krytyk teatralny i literacki. Jeden z czołowych teoretyków i propagatorów antysemityzmu w Polsce na początku XX wieku.
[2] „Mucha” ilustrowane czasopismo satyryczne wydawane w Warszawie w latach 1868-1939 oraz 1946-1952. Pierwszym redaktorem naczelnym i wydawcą był Józef Kaufman, w późniejszych latach byli to: Feliks Fryze, Władysław Buchner, Bolesław Michalski, Antoni Orłowski, Ludwik Nawojewski.