Archiwum autora: Małgorzata Karolina Piekarska

O Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka i dziennikarka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...

Kolejny grób na zwierzynieckim cmentarzu

Żyburowie to rodzina siostry mojej babci Konstancji z Kurzyńskich Stecowej. Jej ukochana siostra Marysia wyszła za mąż dwukrotnie. Pierwszym mężem był Piasecki, który zginął pod kołami pociągu. Podobno ugrzązł mu but między szynami i nie dał rady go wyjąć. Pociąg zabił na miejscu. Drugim mężem był Kazimierz Buczek. Marysia, zwana Manią, miała tylko jedną córkę Janinę, która wyszła za mąż za Mieczysława Żyburę. To ich grób rodzinny na zwierzynieckiem cmentarzu. Leżą tu ich dzieci, ona sama i jej teściowa Anastazja.

Wujek i ciocia – piękni młodzi

To wujek Stefan Stec – brat mojej mamy z żoną, czyli ciocią Bertą z domu Momocińską. Uwielbiam te fotografię. Widać, że są szczęśliwi i zakochani. Jest to zdjęcie z połowy lat 40.

Wspomnienie o Henryku Podlewskim na stronach pisma „Bahamas uncensored”

Henryk Podlewski – wuj mojego Ojca, a mój stryjeczno-cioteczny dziadek (jego dziadek Teodor był rodzonym bratem mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej), po wojnie zamieszkał na wyspach Bahama gdzie był lekarzem psychiatrą. Wiele razy przyjeżdżał do Polski. Podczas jednej z podróży tata przeprowadził z nim wywiad i nagrał wspomnienia, które przez ponad dwa tygodnie były tu publikowane w odcinkach. Czas na wspomnienie o nim i notkę opublikowaną na stronach pisma „Bahamas uncensored”.

Henry Podlewski Dies

The following statement was issued by the Bahamas Medical Council on the death of Henry Podlewski:

Dr. Henry K Podlewski O.B.E. , M.B., Ch. B., M.R.C. Psychiatry

Dr. Henry K Podlewski died at his residence 8th January, 2015, in Nassau, The Bahamas.  He was 94 years old.

Dr. Podlewski was born in Poland, April 26, 1920 and came to The Bahamas in 1953.  He was the first Psychiatrist to practice in The Bahamas.  This was facilitated by an Act of Parliament that was created especially for him.  The Henry K Podlewski (Private Practice) Act No. 66 of 1957.  The Act is still on the books today.  After serving as Chief Psychiatrist for 32 years, he retired in 1986.

Dr. Podlewski’s contributions to the advancement of care to those with mental illness in The Bahamas, the Caribbean Region and Globally is legendary.  Dr. Podlewski was instrumental in the planning and the design of the Sandilands Rehabilitation Centre (SRC) that commenced in 1956 and is credited with the provision of quality services to a largely marginalized stigmatized group of individuals with mental health challenges in a most caring and disciplined manner.  He was a pioneer with the establishment of The Bahamas Mental Health Association, The Caribbean Psychiatrist Association, The Caribbean Federation of Mental Health,  The Bahamas Association for the Mentally Retarded; and The Bahamas Council on Alcoholism.

Dr. Podlewski also served as Registrar of The Bahamas Medical Council 1978 to 1998, for 19 years with distinction.

Dr. Podlewski was the recipient of numerous awards including, Office of the Order of the British Empire,  “Paul Harris Fellow”, Rotarian Award, the Distinguished Citizen Award from The Bahamas Chamber of Commerce, The Golden Heart Award; and  The Bahamas Government Silver Jubilee Award.

He is survived by his wife, Sandra; son, Henry; daughter-in-law, Tara; granddaughter, Mia; grandson, Henry; and numerous other relatives and friends.

WSPOMNIENIA WOJENNE HENRYKA PODLEWSKIEGO cz.18. i ostatnia

Henryk Podlewski – wuj mojego Ojca, a mój stryjeczno-cioteczny dziadek (jego dziadek Teodor był rodzonym bratem mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej), po wojnie zamieszkał na wyspach Bahama gdzie był lekarzem psychiatrą. Wiele razy przyjeżdżał do Polski. Podczas jednej z podróży tata przeprowadził z nim wywiad i nagrał wspomnienia. Kasety znaleźć nie mogę, ale zachował się maszynopis, bo wspomnienia zostały na bieżąco spisane z taśmy. Przez kilka dni będę je tu publikować w częściach.

Henryk (Henry) Podlewski ur. 26 kwietnia 1920 roku w Zawierciu zmarł 8 stycznia 2015 roku w Nassau na Wyspach Bahama.

WSPOMNIENIA WOJENNE HENRYKA PODLEWSKIEGO syna Henryka i Marii z Gorczyckich
(Spisane na podstawie zapisu magnetofonowego.) cz.18. i ostatnia.

Obecnie nie można powiedzieć, aby wśród rodowitych Bahamczyków dawała się odczuć jakaś niechęć do białych, ale czarni Bahamczycy są preferowani na stanowiska odpowiedzialne w państwie. Uważam, że jest to przynajmniej przez jakiś pierwszy okres, słuszną rekompensatą za drugorzędność, jakiej poprzednio doznawali.

Pierwszy okres niepodległości na Bahama był bardzo heroiczny. Było wiele radości i dumy. Potem sytuacja zaczęła powszednieć. Zaczęły się interesy z kupcami. Niestety zaczęło się i przekupstwo.

Kiedy przyjechałem, były w kraju dwa banki: bank kanadyjski i angielski, a dzisiaj jest ponad 200. Sprawiło to odpowiednie ustawodawstwo podatkowe, które sprzyja lokowaniu się tutaj bankom z całego świata. W zakresie bankowości na Bahama jest podobnie jak z flagą morską na Liberii. Banki muszą zatrudniać miejscowych obywateli, a jeśli chcą zatrudnić obcokrajowca, to muszą płacić wysokie podatki za to. Np. za zatrudnienie prawnika nie-Bahamczyka płaci się 5.000 dolarów rocznie.

Kiedyś była w parlamencie wielka debata i kłótnia. Przemawiał premier rządu w odpowiedzi jakiemuś opozycjoniście. W czasie przemówienia, chcąc pognębić adwersarza, powiedział: „Ciebie trzeba wysłać do Podlewskiego!” Co było oczywiście powszechnie znanym tu synonimem określającym przeciwnika jako wariata. Premier, który nazywa się Linden Pindling, jest moim dobrym znajomym i jest doskonałym mówcą. Ma również duże poczucie humoru. Kiedy na jakichś przyjęciach przemawia, to zawsze powie coś dowcipnego do kogoś, lub o kimś, kto koło niego siedzi. Np.: „Dziś przemawiam spokojnie i pewnie, bo czuwa nade mną dr Podlewski”.

Nassau, stolica Bahama, jest w przeważającej części jednopiętrowe. Miejscowe władze nie chcą rozbudowywać miasta w górę i nadawać mu charakter wielkomiejsko-amerykański. Chcą, by miasto i kraj zachowały charakter zachowały charakter odrębny, miły dla turystów zjeżdżających tu masowo z całego świata. Niestety ostatnio, dzięki przekupstwu, zaczynają się pojawiać tandetne budowle.

Na wyspie Grands Bahamas jest obecnie niedawno zbudowana rafineria i cementownia – i to jest właściwie, poza jakimiś fabryczkami konserw, cały przemysł. Państwo jest nastawione na turystykę. Kładzie się teraz na doinwestowanie rolnictwa. Wyspy mają banany, pomarańcze, a nawet od pewnego czasu trzcinę cukrową, pomidory, ogórki, nawet truskawki. Przeważnie produkty te idą na eksport. Daje się więc teraz pożyczki rolnikom na zagospodarowanie, kształci się rolników, nadaje odpowiednie audycje w telewizji. Ciekawe, że za oglądanie telewizji nie pobiera się żadnych opłat, a telewizja utrzymuje się z reklam.

Około dwóch milionów turystów odwiedza rocznie Bahama. Sezon trwa cały rok. Jest kasyno z grami hazardowymi. Są różne inne rozrywki, obliczone na turystów, ale które i nam umilają życie.

To na razie wszystko, co udało mi się przeżyć do tej pory. Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się dopisać coś z moich przeżyć, które mnie jeszcze czekają. Tę pobieżną garść wspomnień zostawiam dla potomnych, których to coś zainteresuje i którzy być może znajdą dla siebie coś pożytecznego i ciekawego.

koniec

Wspomnienia zostały opowiedziane podczas jednego z pobytów w Polsce pod koniec lat 70. Gdy w 1981 roku 13 grudnia wprowadzono u nas stan wojenny wuj na osłodę ciężkiego życia w PRL zaprenumerował mi amerykańską wersję National Geographic.

WSPOMNIENIA WOJENNE HENRYKA PODLEWSKIEGO cz.17.

Henryk Podlewski – wuj mojego Ojca, a mój stryjeczno-cioteczny dziadek (jego dziadek Teodor był rodzonym bratem mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej), po wojnie zamieszkał na wyspach Bahama gdzie był lekarzem psychiatrą. Wiele razy przyjeżdżał do Polski. Podczas jednej z podróży tata przeprowadził z nim wywiad i nagrał wspomnienia. Kasety znaleźć nie mogę, ale zachował się maszynopis, bo wspomnienia zostały na bieżąco spisane z taśmy. Przez kilka dni będę je tu publikować w częściach.

Henryk (Henry) Podlewski ur. 26 kwietnia 1920 roku w Zawierciu zmarł 8 stycznia 2015 roku w Nassau na Wyspach Bahama.

WSPOMNIENIA WOJENNE HENRYKA PODLEWSKIEGO syna Henryka i Marii z Gorczyckich
(Spisane na podstawie zapisu magnetofonowego.) cz.17.

Po jakimś czasie szpital zaczął się rozwijać. Zaczęto mi dodawać pielęgniarzy, potem jednego asystenta, potem drugiego i trzeciego. Wreszcie dobudowano oddział geriatryczny na 150 łóżek. Obecnie szpital liczy 350 łóżek i jest nie tylko psychiatryczny.

Początkowo mieszkałem w domku na terenie szpitala. W domku nic nie było i musiałem się w nim przez dłuższy czas urządzać. Mimo tego zacząłem zbierać oszczędności, aby wybudować sobie własny dom. W końcu w roku 1964 dom stanął. Kosztował on na ówczesne czasy 9 tysięcy funtów, a nawet z różnymi dodatkami 10.000 funtów. Dziś taki dom musiałby kosztować od 60 do 65 tysięcy dolarów. Znałem już w tym czasie Sandrę i ona mi bardzo pomagała w staraniach związanych z budową domu. Mniej więcej 11 lat temu kupiliśmy posiadłość na wyspie Rose Island. Po kilku miesiącach postawiłem na tej posiadłości coś w rodzaju chatki – domku letniego czy małej willi. W ciągu lat chatkę ulepszaliśmy i dziś jest dobrze zaopatrzona. Ponieważ mamy tam problem nie chłodu, lecz gorąca, przeto część ścian uchyla się dla uzyskania przewiewu.

Wkrótce po przyjeździe na Bahama doszedłem do wniosku, że należałoby tu mieć własną łódź. Na miejscu były tylko ciężkie łodzie rybackie drewniane z żaglami, bardzo niewygodne w użyciu i powolne. Takie łodzie nawet wynajmowali turyści od tubylców i używali do połowów ryb. Sprowadziłem sobie ze Stanów Zjednoczonych 14-stopową łódkę w częściach, którą potem sam złożyłem na miejscu. Początkowo się ze mnie śmiano, ale kiedy zamontowałem do łodzi mały motorek, stała się ona rewelacją i obiektem masowego naśladownictwa. Oczywiście wielkość łodzi zmieniała się stale, stale zwiększając długości. Miałem po tej łodzi także większą, a obecnie mam śliczną łódź 25-stopową, którą można w porównaniu do samochodów określić jako Rolls Royce. Jest niezniszczalna, ma duże dwa motory i rozstawiany daszek.

9 lipca 1969 r. ożeniłem się z Sandrą w Londynie, bo tak się nam akurat złożyło. Po zawarciu związku małżeńskiego pojechaliśmy w podróż poślubną do Włoch, gdzie spędziliśmy bardzo miło kilka tygodni. Byliśmy m.in. na Capri. W grudniu 1970 r. urodził nam się Henio.

Przyjeżdżając na Bahama w latach pięćdziesiątych, przeżywałem koniec kolonializmu angielskiego i początek niepodległości tego państwa. Porobiłem więc w tym czasie wiele znajomości i poczyniłem szereg spostrzeżeń. Gubernatorzy na Bahama zmieniali się co trzy lata, bo takie były przepisy. Tak się jakoś składało, że byli oni w tym czasie wszyscy przyjaciółmi Polaków. Byłem z nimi dzięki temu w bardzo dobrej komitywie. Byli to ludzie bardzo ciekawi i inteligentni, zwłaszcza pod koniec okresu kolonialnego. Przedtem podobnie różnie z tym bywało. Mieli oni swoją wydzieloną plażę, na którą miałem zawsze wstęp wolny. Żona jednego z gubernatorów miała hobby operowo-operetkowe i zorganizowała amatorski zespół śpiewaczy, w którym i ja przez grzeczność musiałem śpiewać. Znała polskie kolędy i na Boże Narodzenie musiałem śpiewać po polsku nasze kolędy. Był gubernator lord Renfurly z bardzo dobrej rodziny angielskiej. Kiedy odbyły się w Poznaniu w 1956 r. rozruchy, na moje podwórko zajechał milicjant gubernatora i przyniósł mi kosz z butelkami szampana. Dołączony był list gubernatora z wyrazami uznania dla moich rodaków, że są tak dzielni i walczą o swoje prawa w tak trudnych warunkach.

Od razu na początku mego pobytu na tych pięknych wyspach, nawiązałem miłe kontakty z wieloma inteligentnymi Bahamczykami. Wtedy jeszcze, kiedy nie było nawet mowy o zmianie statusu kraju. Wyrobiłem sobie wśród nich bardzo dobre stosunki towarzyskie i zawodowe. Być może przyczyniła się do tego następująca historia. Na Bahama, przed uzyskaniem przez ten kraj niepodległości, mieszkała lekarka Irlandka. Zakochała się ona w konsulu z Haiti (wyspa San Domingo) czarnym i kiedy on wyjechał z Bahama, wyjechała z nim do Haiti i tam zawarła związek małżeński. Po jakimś czasie, tak się jej złożyło, że chciała wrócić na Bahama i napisała do mnie list z prośbą o radę, co ma robić w tym okresie przełomowym na Bahama i czy powrót jest bezpieczny. Odpisałem jej bardzo obszernie, podając dokładną analizę stosunków społeczno-politycznych i zachęcałem do przyjazdu. W liście napisałem między innymi, że przypuszczam, iż rządy 40 białych kupców, którzy byli powszechnie nielubiani, nie będą trwały wiecznie, bo jak długo może trwać sytuacja, w której znikoma większość białych będzie rządzić pozostałymi. Wyraziłem pogląd, że zmiana rządów jest bardzo pożądana, ponieważ wpłynie uspokajająco na nastroje społeczne, a obecny stan przypomina wulkan, który może w każdej chwili wybuchnąć. Nie wiem jakim sposobem list ten dostał się do rąk jednego z członków przyszłego rządu tubylców, ale ten na jednym z posiedzeń gabinetu bahamskiego list ten odczytał i jak mi potem relacjonował obecny przy tym inny członek rządu, a mój dobry znajomy, list wywarł duże wrażenie na słuchaczach, a mnie zjednał przyjaciół wśród najbardziej wpływowych Bahamczyków. Nawet minister zdrowia, który wyraźnie nie lubi białych, do mnie jest bardzo dobrze ustosunkowany i raz, kiedy w towarzystwie usłyszał od jednego z moich znajomych pytanie skierowane do mnie, czy mam obywatelstwo bahamskie, odpowiedział za mnie: „Doktor był Bahamczykiem jeszcze wtedy, gdy sprawa przydzielenia obywatelstwa nie była aktualna”.

c.d.n.

WSPOMNIENIA WOJENNE HENRYKA PODLEWSKIEGO cz.16.

Henryk Podlewski – wuj mojego Ojca, a mój stryjeczno-cioteczny dziadek (jego dziadek Teodor był rodzonym bratem mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej), po wojnie zamieszkał na wyspach Bahama gdzie był lekarzem psychiatrą. Wiele razy przyjeżdżał do Polski. Podczas jednej z podróży tata przeprowadził z nim wywiad i nagrał wspomnienia. Kasety znaleźć nie mogę, ale zachował się maszynopis, bo wspomnienia zostały na bieżąco spisane z taśmy. Przez kilka dni będę je tu publikować w częściach.

Henryk (Henry) Podlewski ur. 26 kwietnia 1920 roku w Zawierciu zmarł 8 stycznia 2015 roku w Nassau na Wyspach Bahama.

WSPOMNIENIA WOJENNE HENRYKA PODLEWSKIEGO syna Henryka i Marii z Gorczyckich
(Spisane na podstawie zapisu magnetofonowego.) cz.16.

Nawiązałem szereg znajomości. Właściwie cała „góra” intelektualna Bahama znała się między sobą. Gubernatorem Bahama był generał angielski Neville. Wkrótce po moim przyjeździe gubernator ten odszedł ze stanowiska i urządzał wielkie przyjęcie pożegnalne. Poszedłem i ja. Poznałem na przyjęciu adiutanta gubernatora. Był nim bardzo sympatyczny kapitan Hasting. Opowiadał mi o żonie gubernatora, która podobno była niesłychanie skąpa. Na cocktail party, które czasem musiała urządzać, kupowała najgorsze wódki dla gości, podczas kiedy lokaj jej i jemu podawał na tacy doskonałe trunki. Kiedy mieli odjeżdżać, kapitan robił jakieś paczki dla siebie. Wpadła gubernatorowa i spytała skąd ma sznurek do pakowania, a kiedy jej powiedział, że kupił, ta twierdziła, że to jej. Musiał udowadniać, że kupił sznurek.

Ludność składała się w 80% z czarnych, 15% z mulatów i w 5% z białych. Ciekawe pod tym względem były stosunki. W jednej i tej samej rodzinie dzieci mulaci jedni uważali się za czarnych, drudzy za białych i tak też byli przez społeczeństwo traktowani w tamtejszym odczuciu socjalnym. Trzeba stwierdzić obiektywnie, że jeśli zdarzały się jakieś antagonizmy w tej materii, to wychodziły one głównie od mieszańców.

Stosunkowo szybko doczekałem się szpitala z prawdziwego zdarzenia. Zaczęła się więc ciekawa i owocna praca. Szpital ma 200 łóżek. Zostałem jego dyrektorem. W kilka miesięcy po jego otwarciu w 1956 r. miałem bardzo nieprzyjemne zdarzenie. W szpitalu przebywał chory paranoik, który wyobrażał sobie, że jest głównym lekarzem. Nazywał się Farrington. Jeszcze przed moim przyjazdem na Bahama ten nieszczęśnik przyszedł do ówczesnego dyrektora Służby Zdrowia i zaczął okładać go po głowie rurą ołowianą nabitą gwoździami. Na szczęście w pobliżu byli ludzie, którzy obezwładnili agresora i oddali pod opiekę policji. Został oskarżony o napaść i w toku procesu, po zbadaniu go przez lekarzy, okazało się, że jest paranoikiem. Powędrował więc do szpitala, a nie do więzienia. Badałem go potem w szpitalu i wiedziałem, że chory jest dla mnie niebezpieczny, ponieważ uważa, że stanowisko, jakie ja objąłem, powinno należeć do niego. Winienem był zawsze obchodzić poszczególne wydziały szpitala z pielęgniarzem. Niestety nie zawsze dało się tego przestrzegać. Czasem musiałem chodzić sam. Paranoik był umieszczony w oddziale pod wzmożoną kontrolą i zabezpieczeniem. Kiedy otwierałem jeden z oddziałów zamknięty na klucz, nieszczęśnik wyskoczył nagle z korytarza i rzucił się na mnie z nożem. Zamiast gwałtownie zareagować i mocno go kopnąć, by go zatrzymać w zapędach, ja zacząłem mu spokojnie klarować, by się uspokoił, w nadziei, że się może opanuje bez drastycznego wobec niego postępowania. Nic to jednak nie pomogło. Chory zaczął mnie uderzać nożem po głowie. Ja się zasłaniałem rękami i na skutek tego mocno przeciął mi rękę, ponieważ w pewnym momencie złapałem za nóż, by w ten sposób powstrzymać dalsze uderzenia. Jeden z pielęgniarzy widział to zajście od początku, ale nie tylko, że nie dał mi pomocy, ale nawet uciekł. W końcu pomógł mi inny chory umysłowo, który napastnika odciągną ode mnie. Zabrano mnie do innego szpitala, gdzie dano mi transfuzję krwi, a do zszywania licznych ran musiano mnie uśpić. Sprawa stała się głośna. Odwiedził mnie w szpitalu gubernator bahamski. Przysłano mi kwiaty. Na trzeci dzień wróciłem do swojej pracy, mimo zwolnienia lekarskiego. Wszystkim to bardzo zaimponowało, że zamiast się zlęknąć, z powrotem wróciłem do tej samej pracy i to wcześniej niż mi się należało.

c.d.n.

WSPOMNIENIA WOJENNE HENRYKA PODLEWSKIEGO cz.15.

Henryk Podlewski – wuj mojego Ojca, a mój stryjeczno-cioteczny dziadek (jego dziadek Teodor był rodzonym bratem mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej), po wojnie zamieszkał na wyspach Bahama gdzie był lekarzem psychiatrą. Wiele razy przyjeżdżał do Polski. Podczas jednej z podróży tata przeprowadził z nim wywiad i nagrał wspomnienia. Kasety znaleźć nie mogę, ale zachował się maszynopis, bo wspomnienia zostały na bieżąco spisane z taśmy. Przez kilka dni będę je tu publikować w częściach.

Henryk (Henry) Podlewski ur. 26 kwietnia 1920 roku w Zawierciu zmarł 8 stycznia 2015 roku w Nassau na Wyspach Bahama.

WSPOMNIENIA WOJENNE HENRYKA PODLEWSKIEGO syna Henryka i Marii z Gorczyckich
(Spisane na podstawie zapisu magnetofonowego.) cz.15.

Na Bahama nie płaciło się podatków. Zdecydowałem się więc ostatecznie na wyjazd do tej kolonii. W drodze na statku poznałem przyjemne młode małżeństwo. On Anglik, ona biała Bahamka. On był w czasie wojny w lotnictwie. Jej ojciec był kupcem na większą skalę. Sprzedawał przecier pomidorowy w puszkach konserwowych. Ślub córki odbywał się w Anglii, gdzie wódka była niezmiernie wówczas droga. Ojciec posłał im puszki z etykietami przecieru pomidorowego, a w puszkach była wóda.

W porcie spotkał mnie Staś Pogonowski. Patrząc na miasto, w pierwszej chwili odniosłem wrażenie, że jest to dziura. Coś cztery wówczas hotele były zamknięte, ponieważ był to wrzesień, a miesiąc ten uchodził wtedy za ogórkowy pod względem ruchu turystycznego. Stosunki były raczej familiarne. W porcie na cle nie rewidowano mnie, ani nie badano, z chwilą kiedy od Pogonowskiego dowiedzieli się celnicy, że jestem lekarzem do ich szpitala. Było gorąco i duszno. Staś lubił popijać i ciągnął mnie na drinka. Dzięki temu pierwsze dni stale popijałem i byłem na rauszu. Zgłosiłem się wprawdzie do naczelnego lekarza, ale ten mi spokojnie powiedział, żebym się najpierw urządził, a potem zgłosił do szpitala, który wówczas mieścił się w starym pomieszczeniu. Po kilku dniach zgłosiłem się do pracy. Znowu odniosłem niemiłe wrażenie. Szpital psychiatryczny mieścił się w kilku barakach fatalnej konstrukcji, otoczonych drutem kolczastym. Jeśli do tego dodać, że pacjenci byli albo nadzy, albo półnadzy i mieli często kajdanki na nogach i rękach, to cały szpital robił wrażenie obozu koncentracyjnego. Nie było zastawy stołowej, jedzenie w postaci kaszy, omaszczonej jakąś sardynką, dawano chorym do rąk. Kiedy spytałem, dlaczego tak się robi, odpowiedziano mi, że kubki, które uprzednio służyły temu celowi, chorzy powyrzucali. Nie było oczywiście takich luksusów, jak woda gorąca. Był kran z wodą na zewnątrz baraków. W barakach było mnóstwo szczurów. Kiedy i o to pytałem z oburzeniem, odpowiedziano mi, że „owszem, walczyliśmy ze szczurami i wyłożyliśmy truciznę w kaszce kukurydzianej, ale zjedli ją pacjenci.” Na szczęście trucizna nie działała na ludzi. Właściwie nie było tam żadnego leczenia. Wziąłem się więc ostro do pracy i włączyłem się bardzo aktywnie do tych sił, które urabiały opinię publiczną w kierunku budowy nowego szpitala psychiatrycznego. Nie walczyłem nawet o zmiany w dotychczasowym szpitalu, gdyż byłoby to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Wzięliśmy się ostro do projektowania nowego szpitala i urządzania go w projekcie.

c.d.n.

WSPOMNIENIA WOJENNE HENRYKA PODLEWSKIEGO cz.14.

Henryk Podlewski – wuj mojego Ojca, a mój stryjeczno-cioteczny dziadek (jego dziadek Teodor był rodzonym bratem mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej), po wojnie zamieszkał na wyspach Bahama gdzie był lekarzem psychiatrą. Wiele razy przyjeżdżał do Polski. Podczas jednej z podróży tata przeprowadził z nim wywiad i nagrał wspomnienia. Kasety znaleźć nie mogę, ale zachował się maszynopis, bo wspomnienia zostały na bieżąco spisane z taśmy. Przez kilka dni będę je tu publikować w częściach.

Henryk (Henry) Podlewski ur. 26 kwietnia 1920 roku w Zawierciu zmarł 8 stycznia 2015 roku w Nassau na Wyspach Bahama.

WSPOMNIENIA WOJENNE HENRYKA PODLEWSKIEGO syna Henryka i Marii z Gorczyckich
(Spisane na podstawie zapisu magnetofonowego.) cz.14.

Szpital był o wiele lepszy. Było nas około 30 lekarzy różnych specjalności i dziedzin. Psychiatria stała na wysokim poziomie i tu dopiero zacząłem się dobrze wprawiać do zawodu. Chodziłem do innych szpitali dla podciągnięcia się w neurologii i w różnych działach psychiatrii. Pracę zaczynaliśmy o 9.30, a kończyliśmy o 13.00, w ten sposób mieliśmy sporo czasu na indywidualną naukę i konsultacje z lekarzami bardziej zaawansowanymi. Raz na tydzień była służba przez 24 godziny, a co cztery tygodnie pracowało się sobotę i niedzielę. Stworzyło mi to także warunki do gry w tenisa, w którego lubiłem grać i sporo grałem.

To, o czym teraz piszę, działo się w Anglii między 1950 a 1953 rokiem. Poznałem kilka przyjemnych rodzin angielskich, u których bywałem. Chodziłem dużo do teatru i poznawałem sztukę angielską, coraz bardziej rozumiejąc angielski styl życia i charakter społeczeństwa. Był to także okres niełatwy, ponieważ dawał się we znaki brak żywności, brak ubrań, a ponieważ Anglicy zaciągnęli w Ameryce spore długi wojenne, przeto, aby je spłacić, wszystko wysyłali na eksport. W tym też czasie urządzaliśmy z kolegą pokój na mieście. Meble do tego pokoju i inne wyposażenie kupowaliśmy na licytacji, w tym łóżko i komodę, która była cudnej roboty i stylu, zrobiona z mahoniu. Zapłaciłem za nią 3 funty. Miała pięć dużych szuflad i dwie małe. Miała przepiękne uchwyty do wyciągania szuflad i do dziś nie mogę sobie darować, że kiedy musiałem ją zostawić w Anglii, nie odkręciłem zabytkowych uchwytów, których przecież teraz w ogóle nie można dostać.

Niestety w tymże czasie i podatki były chyba najwyższe ze wszystkich państw. Kiedy zapłaciłem podatki, dla mnie zostawała już taka mała ilość pieniędzy, że niewiele można było nimi zdziałać. Podatki wynosiły niemal połowę zarobków. Raz na dwa lata kupowałem ubranie. W czasie wojny było lepiej, bo była tzw. Lease-lend z Ameryki – zaopatrzenia w żywność, m.in. suszone jajka w proszku. Wybrzydzano, że to lub tamto niedobre, a potem marzono, by to zaopatrzenie wróciło. Musieliśmy z kolegą wreszcie zlikwidować nasz przytulny apartamencik, bo mieszkanie pochłaniało mnóstwo pieniędzy, jak na nasze możliwości. Każdy z nas wyniósł się wówczas do swego szpitala. Przeniosłem się wtedy z pracą do szpitala psychiatrycznego im. Św. Bernarda na przedmieściu Londynu. Z mego mieszkania, kiedy je jeszcze miałem, jechałem do pracy na przedmieściu trzy kwadranse, a czas dojazdu skracałem czytaniem gazet i książek. Mieszkając potem w szpitalu, nie mogłem sobie pozwalać na częste wyjazdy do miasta, ponieważ była to już daleka wyprawa i więcej grałem na miejscu w tenisa i czytałem książki.

Staś Pogonowski, który przeczytał w piśmie lekarskim ogłoszenie o poszukiwaniu lekarza specjalisty chorób oczu, wyjechał na Bahama. Po krótkim czasie zaczął pisać mi listy o tym, jak się mu tu dobrze powodzi, że wódkę kupuje się skrzynkami, a nie na butelki, że z jednej pensji może sobie kupić ubranie, że niczego nie brakuje. Zachęcał mnie, bym przyjechał. Zdecydowałem się, z tym jednak, że zamierzałem wyjechać na trzyletni kontrakt. W moim szpitalu pracował jako locum tenens, mający za zadanie zastępować nieobecnych, bardzo przyjemny starszy lekarz. Nazywał się dr Mac Enery, Irlandczyk, znał cały świat. Przepadał za hazardami. Stale chodził na wyścigi konne. Nazywał mnie „Poliski”, bo nie umiał wymówić mojego nazwiska. Zawsze mnie dopytywał, co jest na kolację, bo mógł jeść tylko wieprzowinę. Panicznie bał się wołowiny, ponieważ uważał, że w ten sposób może zjeść podstawioną koninę, a to uważałby za zbrodnię, bo koń to przecież najlepszy przyjaciel człowieka. Zaprzyjaźniliśmy się. Zwiedził cały świat. Mówił, że był i na Bahama i że to jest straszna dziura. Na pożegnanie urządziliśmy pijaństwo. Musiałem go wlec do łóżka, taki był nieprzytomny. Rano wstałem mocno skacowany i zauważyłem jak Mac Enery siedzi przy stole i jak zwykle wbija jajecznicę, jak gdyby nic się nie działo. Miał wówczas 82 lata. W szpitalu, w którym właśnie pracował, przed wieloma laty rozpoczynał staż lekarski. Potem jeździł po całym świecie. Mówił, że wówczas w tym szpitalu pracowała matka Chaplina. Zaproponował, byśmy poszperali po starych archiwach. Zeszliśmy do jakiejś starej piwnicy i znaleźliśmy istotne notatki o matce Chaplina, która w tym czasie leczyła się w naszym szpitalu, który nazywał się wtedy Hanwell Asylum.

c.d.n.