Na podstawie marynarskich listów powstała moja książka „Dziewiętnastoletni marynarz”.
Czas pokazać same listy. Oto pierwsza ich partia.
Kochany Tatusiu!
W ostatnim liście (przedostatniego nie było!) prosiłem aby Tatuś był łaskaw napisać mi jakie egzamina muszę zdawać! Odpowiedzi nie ma. Więc myślę, że Tatuś tego listu nie odebrał. A więc proszę, by Tatuś z łaski swojej napisał z jakich przedmiotów mam zdawać egzamina i to jak najprędzej, bo czasu mam niewiele, a roboty dość. Głównie chodzi mi o to, czy będę zdawał z Przyrody czy też nie. A zatem pozostaję z głębokim poważaniem. Całujący rączki
(-) Zbyszek
Bardzo proszę o pospieszną odpowiedź. Bronkowi pyska.
Częstochowa, 15 lutego 1923
Bronek!
Odpiszesz mi raz nareszcie czy nie? Piszę już trzecią kartkę, a nie mam żadnej odpowiedzi. O ile Ojca nie ma w Warszawie to racz przynajmniej napisać gdzie jest, w Kowlu czy gdzieś. Nic nie raczysz napisać tak jakbyś nie wiedział że Mama się niepokoi jak nie ma od dłuższego czasu listów od Was. O ile Tatuś jest w Warszawie to proś, by napisał do Mamy parę słów i zajrzał do tej kartki co mi ją przysłali ze Szkoły Morskiej, czy będę musiał zdawać egzamina z Przyrody czy też nie. Czekam na odpowiedź.
(-) Zbyszek.
Częstochowa, 21 lutego 1923
Kochany Tatusiu!
Bardzo dziękuję za list, który mnie niezmiernie ucieszył gdyż o ile zdawać będę tylko te egzamina o których Tatuś pisze, to będę miał o wiele mniej roboty i będę mógł się lepiej do nich przyszykować, a co za tem idzie będę pewniejszy dobrych rezultatów. Wczoraj telegrafowałem, bo Mama b. się niepokoiła, że tak dawno nie miała listu ani od Tatusia ani od Bronka i myślała, że może kto jest chory. Uwagę Tatusia z wdzięcznością przyjmuję i przepraszam gdyż pisząc to nie chciałem Tatusia urazić, a w moje przywiązanie Tatuś chyba nie wątpi[1]. Więc jeszcze raz przepraszam za ten nietakt, a raczej głupstwo, które mi Tatuś pewnie wybaczy. Całuję rączki Tatusiowi, a Bronkowi pyska szczerze kochający
(-) Zbyszek
Częstochowa, 26 lutego 1923
[1] Zapewne chodzi o to, że mimo, iż w poprzednim liście znalazły się sformułowania „bądź łaskaw” etc. list był jednak trochę rozkazujący. Wtedy najwyraźniej uchodził w tonie za niegrzeczny.
Kochana Mamo!
List Mamy odebrałem i bardzo za niego dziękuję. Bardzo mi jest niemiło że Mamusia przyśle mi tyle pieniędzy, może to naruszy Maminy budżet? Czemu Tatuś nie może mi przysłać? W kasie mam obecnie 100 długu, tak że nawet ten list jedzie za pożyczone znaczki. Ile będą kosztowały guziki nie wiem może jakieś 400.000 mkp. Naramienników nie będę kupował gdyż nie wiem czy się w ogóle utrzymam w szkole. Wychowawca powiedział mi wyraźnie „Tylko kilku z was dostanie gwiazdkę reszta wróci do domu”. Zachowuję się dobrze, wracam do domu wczas, nigdy się nie spóźniam, a to ma duże znaczenie. Wczoraj jeden zaalarmował szkołę i dostał się do paki, a kilku innych spóźniło się to ich wychowawca tak osądził: „Ile minut się spóźniliście?” – „Pięć” – „Pięć dni bez urlopu!” i ci wszyscy są już kandydatami na tych co pojadą do domu. Każdy występek jest zapisywany, a potem za to wylewają. Napiszę Mamusi z jakich przedmiotów stoję dobrze: Mechanizmy okrętowe (bardzo dobrze) Kreślenie (b.d.) Warsztaty (b.d.) Niemiecki (d.) Algebra (d.) Trygonometria (d.) fizyka (b.d.) Budowa okrętów (b.d.) Angielski (średnio) Z Polskiego była dziś klasówka, więc się okaże jak stoję, to co piszę to określenia jak ja się czuję. Z algebry będzie wypracowanie jutro, ale nie mam czasu na przygotowywanie się. Bo od 8:00-12:30 lekcje, 12:30-13:00 obiad, 13:00-14:00 wolne, 14:00-20:00 lekcje i warsztaty, 20:00-22:00 warta i spać, ale jakoś sobie radę dam. O „Lwowie” nic nie słychać, podobno na Nowy Rok będzie w Gdańsku, ale mówią oficerowie, że ten Nowy Rok to będzie w marcu. Kurtka moja będzie gotowa jak zapłacę, więc w czwartek – piątek. Zapomniałem Mamusiu napisać, że będzie mi potrzebna kłódka jeszcze jedna. Napisałem do Tatusia po książki, ale widzę, że z tego nic nie będzie. Przedwczoraj miałem fatalny dzień. Na ćwiczeniach nie udały mi się strzały, choć nikt wiele lepiej nie strzelił. Jak trafiłem podam Mamie w naturalnej wielkości.
(tu rysunek)
To jedno, drugie gdy rozsypaliśmy się w tyralierce to mi przy padaniu złamał się ołówek i wypadł z kieszeni scyzoryk, którego już nie znalazłem. Okropnie się wtedy zmachałem, bo trwało to 3 godziny z górą. W niedzielę zamiast uczyć się łaziliśmy po mieście na pogrzebie trzech kolejarzy, którzy zginęli podczas starcia pod Zajączkowem. Na tem już zakończę, bo zaczyna się wykład.
Całuję Mamę i Babusię
(-) Zbyszek
Tczew, 5 października 1923
Cerę mam taka samą, tylko że nie mam już pryszczy, za to masę wągrów, które z rzadka wyciskam i na oku robi mi się jęczmień, nie idę do doktora bo powiedzą „łaził do doktora, chorował, won go z budy”. I tak samo przejdzie.
Wszystkim Bankowcom ukłony.