Po pradziadku Ludwiku Piekarskim została teczka, w której dokumenty zostały introligatorsko oprawione. By je zeskanować musiałam skorzystać ze skanera A3. Są tam m.in. listy, które otrzymywał z Moskwy.
Archiwum miesiąca: grudzień 2014
Przepustka mamy
Gdy zaczął się stan wojenny moja babcia była bardzo chora. Mama miała jechać do niej w odwiedziny, ale wprowadzenie stanu wojennego i ostre przepisy meldunkowe oraz o zakazie podróżowania sprawiły, że podróż musiała odłożyć. Trzeba było wystarać się o przepustkę. By ją otrzymać trzeba było przedstawić w urzędzie zaświadczenia ze szpitala o chorobie babci. Przepustkę udało się otrzymać w styczniu.
Przepustka ważna była jeden dzień.
Dzienniczek dziadka Henryka cz.2.
Druga część dzienniczka Henryka Chodkowskiego, który był synem Wacława i Heleny z Przybytkowskich a co za tym idzie ciotecznym bratem mojej babci Janiny z Adamskich Piekarskiej. Mieszkał tuż obok mojego domu na Saskiej Kępie. Był kajakarzem. W czasie wojny szmuglował kajakiem Wisłą mięso z Kozienic do Warszawy. Przed wojną pracował u braci Łopieńskich. Został po nim m.in. dzienniczek. Czemu raptem chodził do szkoły w Tomaszowie? Nie wiem, ale… nie poszedł tam do szkoły od początku roku. Wylądował na naukach w kolejnym… 13 tygodniu. Oto jak mu się wiodło w szkole.
Zostało zaproszenie…
Pocztówka ze stanu wojennego
Pocztówka przysłana przez znajoma Ojca. Tata przygotowywał dla TVP programy publicystyczne o II wojnie światowej. Jako członek rodziny związanej z Armią Krajową, uczestnik powstania Warszawskiego, miał szerokie kontakty wśród kombatantów. Wywiad z Panią Haliną Surdyk-Brzozowską dla TVP został nagrany w listopadzie 1981 roku. W grudniu generał i reszta zrobili, co zrobili. Wszystko się zmieniło. Ojca najpierw wyrzucono z pracy, potem za sprawą poparcia generała Jana Mazurkiewicza „Radosława” (tego, którego rondo jest na Żoliborzu”) oraz gen. Edwina Rozłubirskiego (obu Ojciec znał ze swojej dziennikarskiej współpracy ze środowiskami kombatanckimi) Ojca do pracy przywrócono, ale w szybkim tempie zesłano „za karę” do Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego… Ktoś z życzliwych sąsiadów obrzucił nam wtedy mieszkanie jajami. Ja strasznie płakałam. Mama zaciskała zęby. Sama została zmuszona do przejścia na wcześniejszą emeryturę.
Wydaje mi się, że wywiad z panią Haliną Surdyk Brzozowską nie ukazał się nigdy. Natomiast już po okrągłym stole, a dokładnie w 1995 ukazał się jej pamiętnik sanitariuszki „Tylekroć serce”. Ojciec napisał do niego przedmowę, a promocja książki odbyła się w Muzeum Niepodległości. Po śmierci Ojca dostałam od tyle lat starszej od niego pani Haliny niezwykle wzruszający list… Właśnie o Tacie. A to… ta „słynna” kartka ze stanu wojennego. I obrazek i treść mówią wszystko.
Jakże mi przykro – a jednak nie mogę się zgodzić na rozpowszechnianie moich wspomnień przez TVP czy PR – właśnie teraz. Musimy czekać, mamy w tym wieloletnią wprawę. Halina Surdyk-Brzozowska.
Pamiątki po kryzysie cz.1.
To takie materialne nieprzyjemne wspomnienie z kryzysu… Sprawa kartek na jedzenie była przykra. Najgorzej wspominam brak czekolady i w ogóle słodyczy. Gdy po pół roku nie widzenia i nie jedzenia czekolady dostaliśmy paczkę z Niemiec, a tam 6 czekolad, od razu zjadłam wszystkie 6. Tamto zatwardzenie wspominam, jako jedno z koszmarniejszych przeżyć.
Dzienniczek dziadka Henryka cz.1.
Henryk Chodkowski syn Wacława i Heleny z Przybytkowskich był ciotecznym bratem mojej babci Janiny z Adamskich Piekarskiej. Mieszkał tuż obok mojego domu na Saskiej Kępie. Był kajakarzem. W czasie wojny szmuglował kajakiem Wisłą mięso z Kozienic do Warszawy. Przed wojną pracował u braci Łopieńskich. Został po nim m.in. dzienniczek. Czemu raptem chodził do szkoły w Tomaszowie? Nie wiem, ale… nie poszedł tam do szkoły od początku roku. Wylądował na naukach w kolejnym… 13 tygodniu. Czy szczęśliwym? Oto pierwsza część jego dzienniczka. Ta z wyjaśnieniem, jakie miał stopnie już niebawem…
PS Tomaszów – dziś zwany Mazowieckim – wtedy nazywał się Tomaszów Rawski.
Modlitwy prapradziadka Bronisława cz. 2
List prapradziadków Ruszczykowskich do wnuków Piekarskich
Moja wyprawa do Kalisza cz. 4.
Brat mojego pięć razy pradziadka, czyli praprapraprapradziadka Bogusława Augusta Bogumiła Nieszkowskiego – Leon Nieszkowski był prezydentem Kalisza i marszałkiem szlachty powiatu kaliskiego. Był też Ojcem najpiękniejszej w tamtych czasach kaliszanki – Pauliny Nieszkowskiej, która wyszła za mąż za generała Sobolewa. Przeszła do historii jako ta, z którą tańczył Fryderyk Chopin. O sprawie napisali Anna Tabaka i Maciej Błachowicz – historycy Kalisza. Oto fragmenty ich artykułu: „Było sobotnie późne popołudnie 7 listopada 1829 r. (…) Uwagę przechodniów zwracała (…) kamienica znajdująca się u zbiegu z ulicą Toruńską (obecnie Zamkowa). Co chwila przed dom zajeżdżały kolejne powozy. Stojący na warcie przed odwachem żołnierze z pewnością mogli wymienić wszystkich gości z imienia i nazwiska. Właściciel kamienicy wydawał właśnie „wieczór tańcujący”, czyli bal. Wraz z nastaniem ciemności okna zajaśniały blaskiem świec…
Gospodarz domu Leon Nieszkowski i jego małżonka Krystyna z Hoffmanów należeli do elity
Kalisza. W pamiętnym 1815 r., kiedy powstało Królestwo Polskie, Nieszkowski sprawował
najważniejszy w mieście urząd prezydenta. Później został marszałkiem szlachty powiatu kaliskiego.
Nic więc dziwnego, że bal przez niego wydany zgromadził najbogatszych mieszczan i okoliczne
ziemiaństwo. Tak jak i dziś na takich spotkaniach wypadało bywać, tak jak i dziś były one i wtedy
pokazami bogactwa i prestiżu. Zapewne więc skromnie ubrany młody mężczyzna, który do
kamienicy w rynku przybył piechotą, nie wzbudzał wielkiego respektu. Według naszych pojęć o
męskiej urodzie trudno byłoby nazwać go urodziwym. Chorobliwie blada twarz, za duży orli nos i może tylko zamyślone wielkie oczy mogą sprawiać wrażenie czegoś niezwykłego. A jednak tacy
właśnie młodzieńcy podobali się ówczesnym panienkom. Niestety wbrew ich cichym
westchnieniom, przybysz był zbyt ubogi, aby podobać się zamożnym rodzicom. Życie jest jednak
przewrotne. Tylko dzięki obecności tego niepozornego człowieka bal w kaliskiej kamienicy u
zbiegu z Toruńską przeszedł do historii. Młodzieńcem o melancholijnym spojrzeniu był bowiem
Fryderyk Chopin.
Dla państwa Nieszkowskich przyjęcie było nie tylko potwierdzeniem ich społecznej pozycji, ale
również okazją do zaprezentowania córki na wydaniu – Pauliny. Dlaczego właściwie Paulina? Może jej imię zostało nadane na część siostry Napoleona, osławionej księżnej Borghese, która na pytaniem, czy nie czuła się źle pozując nago do posagu Canovy, śmiało odpowiedziała: „Nie skądże, przecież pracownia była dobrze ogrzewana”. Ojca kaliszanki być może należy utożsamiać z kapitanem Leonem Nieszkowskim, walczącym pod cesarzem w Hiszpanii. Byłaby to zatem dodatkowa przesłanka. Paulinę z cesarską imienniczką, uznaną za najpiękniejszą kobietę Empire’u, łączyła podobno uroda. Z pewnością potrafił ten atut córki gospodarzy docenić młody Fryderyk, wtedy jeszcze muzyk dopiero torujący sobie drogę do kariery. Choć nieśmiały, umiał on docenić wdzięczną dziewczęcą buzię. Jakiego koloru były włosy córki prezydenta? Większość miłości Chopina, od Konstancji Gładkowskiej do George Sand, były brunetkami. Może więc i Paulina zwracała uwagę ciemnymi włosami? W każdym razie Fryderykowi panna podobała się bardzo.
Swoje wrażenia z wizyty u Nieszkowskich artysta opisał w liście do przyjaciela Tytusa Wojciechowskiego: „Byłem w Kaliszu na jednym wieczorze, gdzie była Pani Łączyńska i panna Biernacka. Wciągnęła mnie do tańca, musiałem mazura tańczyć, i to z ładniejszą od niej, a przynajmniej równie piękną panną Nieszkowską Pauliną”.
Z pewnością jak inne panienki z epoki dziewczę z niecierpliwością czekało na bal. Dla rodziców bal był okazja do zaprezentowania kawalerom z dobrych rodzin urody swoich dziewcząt. Te zaś z pomocą mam i służby pragnęły się nie tylko najlepiej zaprezentować swoje wdzięki, ale również złamać jak najwięcej męskich serc. Była to zresztą jedyna okazja do bliższego obcowania (pod czujnym okiem mamy) z tzw. brzydszą płcią. Tak zapewne również myślała nasza bohaterka, tym bardziej że wśród zaproszonych z pewnością znajdowali się młodzi i przystojni kadeci kaliskiego korpusu wojskowego. Na nieszczęście dla Pauliny wśród zaproszonych gości znalazł się dowódca kadetów 45-letni generał brygady Ignacy Mycielski. Mimo znacznej różnicy wieku, wojskowy wyraźnie był zainteresowany uroczą córką prezydenta; jak donosi Chopin, generał „się do niej koniecznie adresuje”. Od młodego kompozytora dowiadujemy się też, że zainteresowanie to jest wyraźnie jednostronne. Czy niewinny z pozoru taniec z udziałem Chopina był w istocie próbą uwolnienia się od natrętnego absztyfikanta? Roli tej nie mógł przecież odegrać żaden z kadetów, którzy przecież nie ośmieliliby się stawać w konkury ze swoim dowódcą.
Bal trwa w najlepsze. Uwagę zwraca taniec poety Kajetana Jaksy Marcinkowskiego, który „na tym wieczorze z zabłoconymi butami do upadłego wywijał”. Jedni tańczą, inni rozmawiają. Głównym tematem salonowych konwersacji jest miłość. Jednak w wytwornym saloniku Nieszkowskich nie wypada mówić wprost o uczuciach. Tak więc z pozoru niewinna rozmowa kompozytora z panną Biernacką „o słodyczy charakteru pana Karola” (Weltza, przyrodniego brata adresata listu Chopina), to nic innego jak zakamuflowana informacja, że panna jest zainteresowana „panem Karolem”.
Fryderyk do końca balu nie został, spieszył się do Warszawy, a ostatni dyliżans do Warszawy odchodził o szóstej wieczorem. Ponieważ do siedziby „Pocztamtu” było dosłownie kilka kroków (dziś w tym samym miejscu przy ul. Zamkowej nadal mieści się poczta), Chopin zapewne wyszedł chwilę przed osiemnastą. Tym samym zakończyła się dziejowa rola pięknej kaliszanki, której jedyną zasługą jest to, że miała zaszczyt tańczyć z wielkim polskim kompozytorem.
O dalszych losach pięknej Pauliny wiemy niestety niewiele. Pechowy zalotnik, generał Mycielski, zginie w obronie Modlina dwa lata później. Ona sama zostanie żoną Rosjanina, pułkownika artylerii Michała Sobolewa. Postać to wysoce niechlubna w dziejach Kalisza. Pułkownik tłumił powstanie listopadowe, za co został mianowany Naczelnikiem Wojennym Województwa Kaliskiego. Czy za decyzją Pauliny kryło się romantyczne uczucie do być może przystojnego Rosjanina w mundurze carskiej armii, czy też służalczość rodziców panny? A może kosmopolityczne wychowanie w domu, w którym mówiło się po niemiecku sprawiło, że sprawy narodowe były dziewczynie obojętne?
Los już nigdy nie zetknął Chopina i kaliszanki. Jak donosił nr 99 „Kaliszanina”, Paulina zmarła w Warszawie 9 grudnia 1882 r. jako wdowa po generale artylerii, którym z czasem za zasługi w walce z „polskimi buntownikami” został Michał Sobolew.”
Siostra mojej praprababci Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska o Paulinie napisała:
„…wyjaśnienie dać powinnam, dlaczego ciotka mojej Matki Paulina Nieszkowska wyszła za mąż za Rosjanina, będąc Polką i patriotką. O tym dowiedziałam się szczegółów bardzo niedawno. Była bardzo ładna, wykształcona i bogata. Miała wielu starających się, między nimi był jeden Moskal, jenerał Sobolew, o którym zupełnie nie myślała, gdyż zajęta była Polakiem. Dwóch pojedynkowało się o nią Suchorski i Suchorzewski, o taki błahy powód, że siadając do karety podała rękę nie temu, który się uważał, że będzie wybranym i rzeczywiście był kochany. Pojedynek skończył się śmiercią tego, którego kochała ciotka mojej matki. Odtąd przestała bywać na balach. Jenerał się wściekał, że był od drzwi odprawiony, aż w końcu przyszła delegacja Polaków z Kalisza, prosząc, żeby go przyjęła, iż wiele przez niego w owe straszne czasy dla Polski zrobić może, dlatego, że był gubernatorem ziemi kaliskiej. To ją skłoniło ostatecznie, że wyszła za Sobolewa. Dzięki temu bardzo dużo Polaków zostało przez nią w 1863 r. wyratowanych od Sybiru. Podczas wojny czytałam w „Gazecie Polskiej” wydawanej w Moskwie, w którym to piśmie był nekrolog ks. Elizy Teniszewowej starszej córki Sobolewowej.”
Być może to jednak takie tylko idealizowanie krewnej, gdyż na początku pamiętnika Jadwiga napisała, że jej babka, czyli moja cztery razy pra inaczej prapraprababka Joanna Nieszkowska do 12-go roku życia mówiła tylko po francusku i niemiecku. Może patriotyzm do nich przyszedł z czasem? A może… to było jeszcze bardziej skomplikowane?
A oto… grób Leona Nieszkowskiego. Patriota? Czy nie? W czasie powstania listopadowego Leon Nieszkowski był członkiem komitetu obywatelskiego przy radzie wojewódzkiej. Na pewno kochał Kalisz. Był jego prezydentem.