Archiwa tagu: Paulina Berłowska

„Plotki rodzinne” cioci Steni cz. 5

Czas na dalszy ciąg pałeczki pokoleń, czyli rodzinnych plotek i anegdot spisanych przez Ciocię Stefanię z Ruszczykowskich Krosnowską. 2014-02-08 19.32.31

20140228_141452 20140228_141458

Bogusław Nieszkowski h. Kościesza

Jak wszyscy współcześni mu Nieszkowscy był oficerem napoleońskim. W bitwie berezyńskiej brał udział w stopniu pułkownika. Po klęsce spotkał konającego swego dziewiętnastoletniego syna Teodora, który w sekrecie przed Ojcem walczył, jako ochotnik.
Teodor Nieszkowski był bardzo udanym chłopcem, wszyscy sobie po nim bardzo dużo obiecywali. Zapłacił życiem wierząc, że gwiazda Napoleona wskrzesi Polskę.
Teodor Gorczycki otrzymał imię na cześć poległego Teodora Nieszkowskiego.

Paulina Berłowska

Nie była krewną, a jednak należała do rodziny. Szlachcianka zagrodowa , córka ogrodnika. 16-letnia dziewczynka weszła do domu Józefa Gorczyckiego, jako opiekunka dzieci. Wychowała dwa pokolenia. Drugie pokolenie nazywało ją „Ciocią Punią”. Ostatnie lata spędziła w Kaliszu w domu Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej. W 1863 roku była zaręczona z powstańcem, który ulitował się nad młodym jeńcem i pozwolił mu uciec. Dowódca oddziału Mniewski kazał go za niesubordynację rozstrzelać. Ciocia Punia za mąż nie wyszła.

Udostępnij na:

Pamiętnik Jadwigi Gorczyckiej cz. 5

Czas na kolejną część pamiętnika Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej. Pamiętnik pisany w latach 20-tych został przepisany w latach 70-tych na maszynie przez Eugeniusza Tyblewskiego, a następnie Stefanię z Ruszczykowskich Krosnowską.

jadwiga z gorczyckich tyblewska

Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska

konstancja z koscieszka nieszkowskich gorczycka

Konstancja z Nieszkowskich h. Kościesza Gorczycka h. Jastrzębiec

Matka moja z Nieszkowskich Konstancja Gorczycka była bardzo starannie wychowana. Kończyła pierwszorzędną pensję, mówiła płynnie do śmierci językami: francuskim, niemieckim i po części, choć gorzej, rosyjskim. Miała 18 lat, jak wyszła za mąż za mojego Ojca. Miała 15 dzieci, z których dziesięcioro się wychowało:

Franciszek ożeniony z Kazimierą Brzezińską,
Bronisław ożeniony z Kazimierą Ostroróg-Sadowską,
Stanisława za dr Bronisławem Ruszczykowskim,
Teodor Ożeniony z Dorotą Rychterówną,
Maria z Ignacym Skawińskim, a następnie za Antonim Skrzyneckim,
Salomea – zakonnica (Maria Salomea),
Cyprian ożeniony z Cecylią Zaleską,[1]
Konstanty umarł Kawalerem,
Dziewiątym dzieckiem byłam ja,
Józef ożeniony z Adaminą Fidlerówną.

Powiedziane jest: „błogosławiona niewiasta, która rodzi w Panu” prawda, bo rodzić, zwłaszcza tyle razy, równa się męczeństwu. Ostatnie dzieci Matka moja miała bliźnięta, jedno żyło tydzień, drugie dwa tygodnie.

Dzieci starsze wychowywały się pod dozorem rezydentki, starej panny, Marii Szypowskiej, młodsze pod opieką starszych sióstr i domowników. Umiała matka moja przywiązać do siebie służbę, miała kilkanaście lat poczciwą bardzo gospodynię i zacności pannę służącą Paulinę Berłowską, był to anioł na ziemi. Przebyła u Matki mojej blisko 40 lat, a u mnie 26 lat. W czasie bombardowania Kalisza w 1914r., 8 sierpnia zostawiłam ją w szpitalu w Kaliszu, nie mogła z nami pieszo staruszka uciekać, a uciekać musieliśmy, bo Niemcy wyciągali z domów mężczyzn, aby co dziesiątego rozstrzelać. Kalisz już wtedy był tak pusty, że tylko 700 mężczyzn wzięli i gnali ich tak, że ks. Gwardian Wiktor Sakowicz nogę złamał, a z mężem byłoby tak samo, bo już miał ok. 70 lat. Zapędzili Niemcy naszych Polaków w ten sposób na pole i po całodziennym znęcaniu się puścili mówiąc, że przyszło od cesarza ułaskawienie. My jednak byliśmy daleko już, pojechaliśmy do Rosji, a moja biedna Paulinka zmarła w przytułku dla starców, gdzie ją przenieśli ze szpitala (po dwóch latach bytności w szpitalu), umarła 10 kwietnia 1917 r. pochował ją ksiądz Aleksander Kokczyński na Tyńcu. Zostawiając ją pod opieką znajomych doktorów w szpitalu, myślałam, że zostawiam ją na jakieś 3 lub 4 miesiące, wszyscy naówczas myśleli, że wojna dłużej nie potrwa, gdy tymczasem zostawiłam ją na zawsze. Blisko trzy lata była na opiece obcych, w tęsknocie za nami umarła samotna dla przykładu dla mnie, żeby nigdy naprzód stanowczo nie twierdzić, bo niczego na świecie w naszej przyszłości pewni nie jesteśmy. Biedna staruszka mówiła nieraz, że boi się, iż tu do śmierci u mnie nie będzie, przeczuwała widać. Wtedy powtarzałam jej: „choćbym wdową została, to jeszcze z nią się utrzymam z emerytury po mężu i do śmierci będziemy razem”. Stało się inaczej, „człowiek proponuje, Pan Bóg dysponuje”. Wspomnienie rozłączenia się z Pauliną Berkowską to jedno z najboleśniejszych wspomnień. W moim życiu przeżyłam tyle chwil strasznych, że serce powinno zamartwieć, a jednak, kiedy przed paru dniami w Kaliszu (14 maja 1920 r.) zaszłam do szpitala i zobaczyłam to miejsce, gdzie tę anielską istotę widziałam po raz ostatni, nie mogłam się wstrzymać od płaczu, wyszłam czym prędzej, bo zdawało mi się, że mi serce z bólu pęknie.

Nas dzieci Paulinka, a jak moje dzieci jej mówiły „Ciocia Punia”, nauczyła pacierza po katolicku, była dobrym duchem domu mojej Matki i mojego. Była inteligentna i dobra. W końcu wszyscy traktowali ją jak najbliższą krewną. Jak ja się urodziłam, to już kilkanaście lat była u moich rodziców. To była bez wad istota, za mąż nie wyszła, miała narzeczonego z naszej sfery, który zginął w powstaniu[2], potem nie wyszła za mąż, bo wychowywana była w domu posła Kaczkowskiego, potem obracała się u nas między inteligencją, więc do niższej sfery nie umiała się już zastosować. Z jej opowiadań wiem, że była córką ogrodnika, który służył u Kaczkowskich, a jak umarł to sierotę wzięli do dworu i bawiła się z dziećmi pańskimi. Zdaje mi się, że później była w domu Dobrzelewskich. Paulina Berłowska trzymała do chrztu mego brata Konstantego, gdyż Ojciec mój nie miał cienia dumy i nie lubił szukać dzieciom chrzestnych rodziców z jakąś myślą na przyszłość. Mnie np. trzymał starszy brat z najstarszą siostrą. Dom naszych rodziców był jednym z tych domów coraz rzadziej dziś spotykanych, gdzie każden był przyjmowany czy krewny, czy obcy ze staropolską gościnnością i sercem prawdziwym. 


[1] Żona Cypriana Gorczyckiego miała na imię Jadwiga Celestyna. Nazywano ją Cesia. (przyp. S.K.)

[2] Chodzi o powstanie styczniowe (przyp. M.K.P.)

 

Udostępnij na:

Jedna, niewinna karteczka…

W rodzinnych pamiątkach zachowała się osobliwa karteczka o niezwykle oryginalnej treści.

skanuj0006

Kochana pani!
Mając zaadresować Paulince list do Pani nie mogę przenieść abym chociaż kilku słów nie napisała, nie doniosła Jej, że jestem najszczęśliwszą z kobiet. Bronek mój jest najlepszym z mężów, delikatny, dobrze wychowany. A jaka przyjemność z nim rozmawiać? Bardzo radabym, aby Kochana pani mogła Go poznać. Chciałabym więcej co jeszcze napisać, ale siedząc na kolanach i będąc gryziona i łechtana nie mogę już pisać. Kończę więc przesyłając pani serdeczne uściśnienia. 
Stanisława

skanuj0007

Ten krótki liścik został napisany przez moją praprababkę Stanisławę Annę Sabinę z Gorczyckich Ruszczykowską do przyjaciółki. Takie to były jednak czasy, że przyjaciółki zwracały się do siebie per „pani”. Wspomniana Paulinka to wieloletnia służąca rodziców praprababci, czyli Józefa Faustyna Gorczyckiego i Konstancji z Nieszkowskich Gorczyckiej – Paulina Berłowska.

stanislawa anna sabina z gorczyckich ruszczykowska (1849-1922)

Stanislawa Anna Sabina z Gorczyckich Ruszczykowska (1849-1922)

Czemu liścik nie został nigdy wysłany? jak to się stało, ze zachowała się w domu przez tyle lat? Nie wiem. Wiem, że jej adresatka miała ze swoim mężem, a moim prapradziadkiem Bronisławem Franciszkiem Ksawerym Ruszczykowskim sześcioro dzieci. On, jako lekarz, na pewno wiedział gdzie łechtać.

skanuj0011

Bronisław Franciszek Ksawery Ruszczykowski (1840-1916)

Na zdjęciach poniżej Stanisława Anna Sabina z synami i Bronisław Franciszek Ksawery z córkami.

skanuj0009skanuj0008

Udostępnij na: