Archiwum kategorii: Piekarscy

I znów kot Fiut

Oto jedne z ostatnich zdjęć kota Fiuta nazwanego tak na cześć kabaretu „Film I Uwentualnie Telewizja”. Imię kota gorszyło wszystkich. Kot dawał się mocno we znaki domownikom, a zwłaszcza mamie, która go nie lubiła. Nie było wtedy zwyczaju kastrowania. Kot obsikiwał i demolował dom i… pewnego dnia, gdy byłam na obozie harcerskim pojechał do znajomego plantatora pomidorów do Mysiadła gdzie przez długie lata terroryzował okolicę. Błagałam, by go stamtąd odebrać, ale mama była nieugięta. Pojechałam kota odwiedzić. Był tak szczęśliwy, że biega po dworze aż mi było głupio.

Udostępnij na:

Zakończenie roku szkolnego 1978/1979

Oto jedyne w moich zbiorach kolorowe zdjęcia zrobione przez tatę. Kończymy V klasę podstawówki. Szkoła Podstawowa nr 92 w Warszawie. Wtedy jeszcze im. Ernesto che Guevary. Wychowawczyni pani Halina Duk – nauczycielka matematyki.

Udostępnij na:

W Kazimierzu Dolnym z mamą, babcią i ciocią

Och ten Kazimierz! A tu na zdjęciach my – 4 potomkinie strasznego Stanisława Kurzyńskiego, co to lał żonę i dzieci. Moja mama – Halina ze Steców Piekarska, moja ciocia Danuta ze Steców Pawlakowa i babcia Konstancja z Kurzyńskich Stecowa córka wspomnianego Stanisława. Lata 70-te. Drugie zdjęcie uwielbiam.

Udostępnij na:

W Rabce w dorożce

Gdy jeździłam na kolonie do sióstr Urszulanek do Rabki dojeżdżałam tam z mamą pociągiem do Krakowa, potem stamtąd do Rabki autobusem PKS. W Krakowie przerwa w podróży trwała dwie godziny, więc mama za każdym razem chciała bym cokolwiek z Krakowa zobaczyła. Chociażby z zewnątrz Wawel lub na chwilę kościół Mariacki z ołtarzem Wita Stwosza. Potem wsiadałyśmy w autobus, a… z dworca autobusowego w Rabce brałyśmy dorożkę i takim środkiem transportu jechałyśmy na ulicę Cichą 14, gdzie czekała na nas cudowna siostra Maria – kolonijna wychowawczyni. Tu ja w dorożce.

Udostępnij na:

Szkolna majówka w Warszawie

Oto jakaś szkolna majówka. Poszliśmy na nią całą klasą. Była to klasa w szkole podstawowej nr 92 wtedy im. Ernesto Che Guevary. Tu muszę przyznać, że nienawidziłam swojej wychowawczyni pani Mieczysławy Krystosik i mimo upływu lat (i wody w Wiśle) uczucie to nie słabnie, choć zapewne pani już nie żyje. Była jednak nauczycielką niesprawiedliwą. Wielokrotnie oskarżyła mnie bezpodstawnie o rzeczy, których nie zrobiłam, wielokrotnie mnie uderzyła, wykręcała mi uszy, kazała stać w kącie itd. Co najgorsze rodzice zupełnie mi nie wierzyli, że ta urocza pani może takie rzeczy robić. Nie miałam więc w nikim wsparcia… Oto majówka z potworem. na zdjęciach sporo moich kolegów. Zdjęcia nieostre. Zrobione przeze mnie moją Smieną symbol, którą dostałam na I komunię.

Udostępnij na:

Spływ Dunajcem

Na spływie Dunajcem byłam dwa razy. To zdjęcia z tego pierwszego spływu. Tata opowiadał wtedy kawał o tym jak turysta pytał górala czy głęboka ta rzeka. Stali w dość dużej odległości i góral zrozumiał, że turysta pyta o jej nazwę, więc odpowiedział: „Dunajec”. Turysta wskoczył i się utopił, bo zrozumiał… „do jajec”. Nie ukrywam, że bardzo mnie ten kawał śmieszył. Fot. 1 połowa lat 70-tych.

Udostępnij na:

Na targu na Podhalu

Przez wiele lat spędzałam wakacje na specjalnych koloniach u sióstr zakonnych Urszulanek w Rabce (ul. Cicha 14). Rodzice odwiedzali mnie w połowie kolonii i raz w czasie takich odwiedzin zabrali na targ. oto ja na targu. Z mamą i… sama. Pierwsza połowa lat 70.

 

Udostępnij na: