Archiwa tagu: Bronisław Michał Piekarski

Maciej Piekarski – „Tak zapamiętałem” cz. 5

Czas na kolejną część wspomnień mojego Taty…

tak zapamietalem

Wieczór i noc z 6 na 7 września były bardzo niespokojne. Radio nadało jakieś komunikaty, które bardzo oburzyły dziadka. Oburzona była również mama, „Opuścili nas! Tchórze!” Nie wiedzieliśmy z bratem, co znaczą te słowa. Nie wiedzieliśmy, o co i o kogo chodzi. Długo nie mogliśmy obaj zasnąć.

W nocy męczyły mnie jakieś koszmarne sny. Gdy obudziłem się rano, mama siedziała przy Antku i gładziła go po twarzy, dopytując o coś. Okazało się, że i Antka męczyły koszmarne sny. Dwukrotnie zrywał się w nocy z łóżka, krzyczał coś niezrozumiale. Chwytał się za głowę i piersi. Teraz, rano, nic już nie pamiętał. Mama była wystraszona.

7 września po południu zjawił się nagle ojciec. Wobec wydarzeń wojennych ukończenie robót w twierdzy nie ,było już możliwe. Nadto dokonano reorganizacji dowództwa i obrony twierdzy. Ojciec okazał się zbędny. Nie udało mu się uzyskać przydziału do któregoś z oddziałów frontowych, znajdujących się w Modlinie. Oddziały ochotnicze miały być organizowane w Warszawie, dano więc ojcu przepustkę do domu. Ponieważ żadnej komunikacji między Warszawą a Modlinem już nie było, wsiadł na rower Antka, zarzucił maskę gazową na plecy i ruszył do Warszawy. Jeszcze przed odjazdem zebrał szereg poleceń od znajdujących się w twierdzy oficerów, które miał przekazać ich rodzinom. Zanotował je na odwrocie mapy. Wyjeżdżając z Modlina, wziął ją ze sobą na wypadek szukania innych dróg do Warszawy, gdyby podróż szosą nie była możliwa. Adresy i nazwiska oraz numery telefonów, aczkolwiek nieco wyblakłe, czytelne są jeszcze dzisiaj: „Cz. Kowalewska, Krakusa 2; Chmielna 14 m. 18, Aleksandrowicz Karol, 5-98-40; Praga, Ząbkowska 39a; Pińsk, Mendoga 22, p. Szarecki.”

Podczas tej podróży ojciec kilkakrotnie musiał zjeżdżać z szosy do rowu z powodu nalotów. Po drodze widział też wielu poległych i zabite konie.

W twierdzy przeżył pierwszy nalot. Kazamata przy elektrowni, w której się wówczas znajdował, została trafiona bombą, sklepienie jednak wytrzymało. Przywiózł nam nawet ojciec na pamiątkę odłamek tej bomby — szary kawałek metalu o powierzchni kilku centymetrów i około pół centymetra gruby, z nieregularnie wyszarpanymi brzegami. Słuchając o tej bombie, byliśmy z Antkiem uszczęśliwieni, że twierdza taka potężna, ale następna wiadomość ojca wywołała głęboki wstrząs. Podczas tego pierwszego nalotu poległ nasz znajomy kolejarz, dróżnik pan Żurawski, u którego w roku 1938 rodzice wynajmowali pokój na lato. Lubiliśmy go bardzo. Pan Żurawski miał służbę 1 września na przejeździe kolejowym prowadzącym do stoczni modlińskiej. Bomba uderzyła w przejazd, pan Żurawski zginął na posterunku. Również podczas tego samego nalotu poległ pan Jurkowski, dorożkarz, ten sam, który 25 sierpnia odwoził nas na stację do Modlina. Nie chciało nam się pomieścić w głowach, że już pan Jurkowski nie będzie nas woził dorożką, a pan Żurawski nie wynajmie nam pokoju. Łzy cisnęły się nam do oczu. Dopiero opowieść ojca o niemieckich jeńcach odwróciła nieco nasze myśli.

Jeńcy zostali wzięci pod Mławą. Jeden z nich, z którym ojciec rozmawiał, student berlińskiego uniwersytetu, był bardzo wystraszony. Mówił, że oni, Niemcy, nie spodziewali się, że Polacy będą się bronili w ogóle, a tym bardziej że będą tak bohatersko atakować. Podczas rozmowy z Niemcem ojciec zauważył, że niemieckie mundury są bardzo liche — płaszcze u dołu nie obrębione, wręcz wystrzępione. Mówiąc dalej o Niemcach, ojciec stwierdził, że u nich to wszystko Ersatz. Nie wiedzieliśmy z Antkiem, co to znaczy Ersatz. Ojciec wytłumaczył nam, że to po prostu tandeta, materiał zastępczy, imitacja. Na dowód sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął jakąś dziwną latarkę elektryczną w buraczkowym kolorze. „Ta latarka została zdobyta przez żołnierzy polskich na Niemcach. Dostałem ją od jednego porucznika. Zobaczcie, jak «toto» wygląda. Z podłego bakelitu”, powiedział.

Latarka istotnie była jakaś dziwna, z buraczkowej masy i z papierowymi wkładkami w środku. Każdy z nas chciał ją posiadać, ale ponieważ Antek miał piękną latarkę „Centra”, kupioną u pana Beniusia w Nowym Dworze, zdobyczna przypadła mnie w udziale. Antkowi ojciec wytłumaczył, że zuch z trzema gwiazdkami, tak jak on, nie powinien mieć tandetnej latarki.

Biedna mama była skołowana. Na równi z nami przeżywała śmierć pana Żurawskiego i pana Jurkowskiego, cieszyła się z powrotu ojca, martwiła się złymi i radowała dobrymi wiadomościami płynącymi z radia.

Ojciec zdecydował, że od dziś będziemy nocować u dziadków. Wieczorem przyszedł major Łuskino. Coś długo we trójkę z ojcem perorowali w gabinecie dziadka.

Było już późno, kładliśmy się spać w pokoju babci Zosi, gdy radio rozpoczęło nadawanie komunikatów. Skupiony głos spikera informował, że Westerplatte padło po siedmiu dniach bohaterskiej obrony, a jego obrońcy polegli. Po ostatnich słowach tego komunikatu z głośnika popłynęły dźwięki Mazurka Dąbrowskiego. Stojąc w piżamach na tapczanie babci, obydwaj wyprężyliśmy się na baczność. Popatrzyłem w kierunku radioodbiornika. Nieco w lewo, w drzwiach do salonu, stał wyprężony dziadek. Spojrzałem na mamę. Stała wyprostowana jak struna. Po jej policzkach płynęły łzy.

Widocznie w wyniku nocnej narady ojciec wyjechał następnego dnia do Śródmieścia, żeby szukać możliwości dostania się do wojska. Gdyby mu się udało, miał o tym powiadomić mamę telefonicznie. Ucałowaliśmy się serdecznie. W natłoku wrażeń nie odczuwaliśmy powagi tej chwili — przecież tylu żołnierzy ginęło.

Wrócił po paru godzinach z żółtą opaską z czerwonymi literami SO na rękawie. Do wojska nie udało mu się dostać, ale wstąpił do Straży Obywatelskiej. „Ponieważ w związku z apelem o powszechnej ewakuacji mężczyzn, wygłoszonym przez pułkownika Umiastowskiego, policja opuściła Warszawę, prezydent Starzyński powołał tę Straż”, powiedział ojciec.

Wiadomości przywiezione przez ojca z miasta były i straszne, i napawające optymizmem. Od strony Ochoty czołgi niemieckie wdarły się na plac Narutowicza, ale zostały oblane benzyną przez ludność cywilną i zniszczone. Dotarcie czołgów na plac Narutowicza świadczyło, iż Niemcy stoją u wrót miasta, a zniszczenie czołgów dowodziło, że mieszkańcy Warszawy będą jej bronić jak żołnierze.

c.d.n.

Udostępnij na:

Wizytówki prababci i pradziadka…

Kiedyś wizytówki były bez adresu. Służyły różnym celom. Wkładało się je np. w drzwi, by w ten sposób powiadomić nieobecnego w domu gospodarza, że było się u niego z wizytą i nie zastało. Z nadrukowanymi adresami były przeważnie wizytówki służbowe.

wizytowka karolci

Wizytówka prababci Karolci z czasów, gdy była jeszcze panną

wizytowka-karolci2

wizytowka-ludwik

„Służbowa” wizytówka pradziadka Ludwika

Udostępnij na:

Osobliwy dokument podróży dziadka Bronka

Oto jeden z dokumentów, które towarzyszyły mojemu dziadkowi Bronisławowi Piekarskiemu, kiedy tym samym szlakiem co bohater „Przedwiośnia” Cezary Baryka, wracał z Baku do kraju.

dowod osobisty BAKU dziadka bronka 01

„Komitet do spraw reemigracji obywateli Polski w mieście Baku stwierdza, że Bronisław Michał (dwojga imion) Ludwikowicz-Rochowicz Piekarski urodzony 30 października 1901 roku przypisany jest do ksiąg obywatelskich miasta Warszawy, wyznania rzymsko-katolickiego i niewątpliwie jest obywatelem Republiki Polskiej, Perski konsulat stwierdza autentyczność podpisu przedstawiciela i sekretarza Komitetu do spraw reemigracji obywateli Polski, a także zgodność zdjęcia i podpisu obywatela Polskiej Republiki Bronisława Piekarskiego.”
10 lipca 1921.  

dowod osobisty BAKU dziadka bronka 02

Udostępnij na:

Listy Zofii ze Skrzyneckiech cz. 1.

Po Zofii ze Skrzyneckich, która zginęła w czasach stalinowskich w wypadku samochodowym zostały też listy. Oto taki drobny przykład… List napisany do mojej babci – Janiny z Adamskich Piekarskiej, żony Bronisława Michała Piekarskiego. Dziadek Bronek był synem Zofii z Ruszczykowskich Piekarskiej, czyli siostry jej męża Stanisława Ruszczykowskiego, który zaginął w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Na Powązkach ma symboliczny grób.

listy zosi ruszczykowskiej mamy cioci steni 1a

Wiskitki 21.X.1927 r.
Kochani Bronkowie!
Muszę Wam donieść!, ze dziś ubiłam interes z b. kierownikiem względem radja. Na bardzo dobrych warunkach odstępuje mi swoją antenę i gotowy aparat. Muszę tylko pomówić jeszcze z wójtem, aby mi nie sprawiono jakichś nieprzyjemności. Mam nadzieję, że na żadne trudności nie natrafię, bo zresztą nie maja prawa robić, ale że tu ludność jest jeszcze  b. ciemna, więc wszystkiego można się obawiać. – Wobec tego przy sposobności bądźcie łaskawi powiedzieć panu piotr., aby nie trudził się montowaniem aparatu dla mnie. Dziękuję za dobre chęci. Po bytności u Was t.j. tydzień temu w niedzielę byłam jeszcze w Warsz., ale nie mogłyśmy być na Długiej. Dużo czasu zeszło nam w gimnazjum, gdzie każda klasa oddzielnie wierszowała przełożonej. Ja wpakowałam się do klasy IV i byłam obecna, gdy moja córa deklamowała wierszyk, potem sama ukazałam się przełożonej, która była niezmiernie wzruszona i ja także. Po składaniu życzeń przez wszystkie klasy odbył się koncert, którego też wysłuchałyśmy obie. Nie byłyśmy już na żadnej wizycie, tylko w kinie, potem zabrałam manatki i wyjechałam. Chciałabym za następną bytnością zobaczyć Mamusię na Długiej, ale na Wszystkich Świętych nie pojadę. Stenia będzie u mnie. Całuję Was Oboje najserdeczniej. Mamusię jedną i drugą też. Kochająca Was Zofia. 

listy zosi ruszczykowskiej mamy cioci steni 1b

Udostępnij na:

Gdzie leżą Strychany?

Jest w domu album z fotografiami podpisanymi „lato w Strychanach”, ale gdzie leżą Strychany? Od dawna szukam i nie wiem. Na zdjęciach jest mój dziadek Bronisław Piekarski (1901-1960) w mundurku szkolnym, a na drugim z braćmi: Czesławem (1902-1961) i Zbigniewem (1905-1924).

bronekwstrychanachdziadkowiePo publikacji dowiedziałam się gdzie (Ukraina, woj. chmielnickie):
http://uk.wikipedia.org/wiki/%D0%A1%D1%82%D1%80%D0%B8%D0%B3%D0%B0%D0%BD%D0%B8

 

Udostępnij na:

Dzięki Stalinowi? Czyli osobliwy dokument i zdjęcie

Osobliwy dokument i osobliwe zdjęcie.

skanuj

Otóż, jak wynika z dokumentu, mój pradziadek Ludwik Roch Piekarski z dziadkiem Bronisławem Piekarskim, jako zakładnicy polscy zostali aresztowani przez władze bolszewickie, kiedy poszli na dworzec w Baku witać przedstawiciela rządu polskiego – Tytusa Filipowicza. Pradziadek był inżynierem od budowy wodociągów i kanalizacji. Kanalizował najpierw: Lwów, potem Kijów, w końcu Tyflis, czyli dzisiejsze Tbilisi, a potem Baku…

Ludwik Roch Piekarski

Ludwik Roch Piekarski

Bronisław Michał Piekarski

Bronisław Michał Piekarski

Zofia Konstancja z Ruszczykowskich Piekarska

Zofia Konstancja z Ruszczykowskich Piekarska

Zdjęcie poniżej zrobiono właśnie w Baku w 1920 roku. Jest to tzw. Sekcja zakaukaska Biura Kaukaskiego (Kawbiura) Rosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików), w której zdychająca z głodu prababcia Zofia Konstancja z Ruszczykowskich Piekarska znalazła zatrudnienie, jako tłumaczka, sekretarka, stenotypistka itd. Jako córka lekarza była bardzo wykształcona. Pracując w biurze starała się o uwolnienie męża i syna. Poszła najpierw do Mikojana, który powiedział jej, by poszła do Dzierżyńskiego, który jest przecież Polakiem, a poza tym szefem Czeka, więc dużo może.
Dzierżyński jednak odpowiedział: „Nie bezpakojsia. ich zawtra razstrielajut!” Poszła więc do Stalina, który kazał ich zwolnić. Dziadka zwolniono po 4 tygodniach siedzenia w więzieniu. Pradziadka po pół roku. Tak więc, czy się to komu podoba czy nie, zawdzięczam życie… Stalinowi. Przecież, gdyby dziadek nie został zwolniony z więzienia nie ożeniłby się z moją babcią… A co za tym idzie nie byłoby mojego taty… itd.

DSC_3073

Prababcia na dole druga od lewej – Zofia z Ruszczykowskich Piekarska.
W czwartym rzędzie trzeci od lewej Feliks Dzierżyński, a obok niego czwarty od lewej Józef Stalin.
W trzecim rzędzie trzeci z prawej to Sergo Ordżonikidze, a w drugim rzędzie pierwszy z prawej Anastas Mikojan.

Udostępnij na: