Archiwum kategorii: Nieszkowscy

Moja wyprawa do Kalisza cz. 4.

Brat mojego pięć razy pradziadka, czyli praprapraprapradziadka Bogusława Augusta Bogumiła Nieszkowskiego – Leon Nieszkowski był prezydentem Kalisza i marszałkiem szlachty powiatu kaliskiego. Był też Ojcem najpiękniejszej w tamtych czasach kaliszanki – Pauliny Nieszkowskiej, która wyszła za mąż za generała Sobolewa. Przeszła do historii jako ta, z którą tańczył Fryderyk Chopin. O sprawie napisali Anna Tabaka i Maciej Błachowicz – historycy Kalisza. Oto fragmenty ich artykułu: „Było sobotnie późne popołudnie 7 listopada 1829 r. (…) Uwagę przechodniów zwracała (…) kamienica znajdująca się u zbiegu z ulicą Toruńską (obecnie Zamkowa). Co chwila przed dom zajeżdżały kolejne powozy. Stojący na warcie przed odwachem żołnierze z pewnością mogli wymienić wszystkich gości z imienia i nazwiska. Właściciel kamienicy wydawał właśnie „wieczór tańcujący”, czyli bal. Wraz z nastaniem ciemności okna zajaśniały blaskiem świec…
Gospodarz domu Leon Nieszkowski i jego małżonka Krystyna z Hoffmanów należeli do elity
Kalisza. W pamiętnym 1815 r., kiedy powstało Królestwo Polskie, Nieszkowski sprawował
najważniejszy w mieście urząd prezydenta. Później został marszałkiem szlachty powiatu kaliskiego.
Nic więc dziwnego, że bal przez niego wydany zgromadził najbogatszych mieszczan i okoliczne
ziemiaństwo. Tak jak i dziś na takich spotkaniach wypadało bywać, tak jak i dziś były one i wtedy
pokazami bogactwa i prestiżu. Zapewne więc skromnie ubrany młody mężczyzna, który do
kamienicy w rynku przybył piechotą, nie wzbudzał wielkiego respektu. Według naszych pojęć o
męskiej urodzie trudno byłoby nazwać go urodziwym. Chorobliwie blada twarz, za duży orli nos i może tylko zamyślone wielkie oczy mogą sprawiać wrażenie czegoś niezwykłego. A jednak tacy
właśnie młodzieńcy podobali się ówczesnym panienkom. Niestety wbrew ich cichym
westchnieniom, przybysz był zbyt ubogi, aby podobać się zamożnym rodzicom. Życie jest jednak
przewrotne. Tylko dzięki obecności tego niepozornego człowieka bal w kaliskiej kamienicy u
zbiegu z Toruńską przeszedł do historii. Młodzieńcem o melancholijnym spojrzeniu był bowiem
Fryderyk Chopin.
Dla państwa Nieszkowskich przyjęcie było nie tylko potwierdzeniem ich społecznej pozycji, ale
również okazją do zaprezentowania córki na wydaniu – Pauliny. Dlaczego właściwie Paulina? Może jej imię zostało nadane na część siostry Napoleona, osławionej księżnej Borghese, która na pytaniem, czy nie czuła się źle pozując nago do posagu Canovy, śmiało odpowiedziała: „Nie skądże, przecież pracownia była dobrze ogrzewana”. Ojca kaliszanki być może należy utożsamiać z kapitanem Leonem Nieszkowskim, walczącym pod cesarzem w Hiszpanii. Byłaby to zatem dodatkowa przesłanka. Paulinę z cesarską imienniczką, uznaną za najpiękniejszą kobietę Empire’u, łączyła podobno uroda. Z pewnością potrafił ten atut córki gospodarzy docenić młody Fryderyk, wtedy jeszcze muzyk dopiero torujący sobie drogę do kariery. Choć nieśmiały, umiał on docenić wdzięczną dziewczęcą buzię. Jakiego koloru były włosy córki prezydenta? Większość miłości Chopina, od Konstancji Gładkowskiej do George Sand, były brunetkami. Może więc i Paulina zwracała uwagę ciemnymi włosami? W każdym razie Fryderykowi panna podobała się bardzo. 
Swoje wrażenia z wizyty u Nieszkowskich artysta opisał w liście do przyjaciela Tytusa Wojciechowskiego: „Byłem w Kaliszu na jednym wieczorze, gdzie była Pani Łączyńska i panna Biernacka. Wciągnęła mnie do tańca, musiałem mazura tańczyć, i to z ładniejszą od niej, a przynajmniej równie piękną panną Nieszkowską Pauliną”.
Z pewnością jak inne panienki z epoki dziewczę z niecierpliwością czekało na bal. Dla rodziców bal był okazja do zaprezentowania kawalerom z dobrych rodzin urody swoich dziewcząt. Te zaś z pomocą mam i służby pragnęły się nie tylko najlepiej zaprezentować swoje wdzięki, ale również złamać jak najwięcej męskich serc. Była to zresztą jedyna okazja do bliższego obcowania (pod czujnym okiem mamy) z tzw. brzydszą płcią. Tak zapewne również myślała nasza bohaterka, tym bardziej że wśród zaproszonych z pewnością znajdowali się młodzi i przystojni kadeci kaliskiego korpusu wojskowego. Na nieszczęście dla Pauliny wśród zaproszonych gości znalazł się dowódca kadetów 45-letni generał brygady Ignacy Mycielski. Mimo znacznej różnicy wieku, wojskowy wyraźnie był zainteresowany uroczą córką prezydenta; jak donosi Chopin, generał „się do niej koniecznie adresuje”. Od młodego kompozytora dowiadujemy się też, że zainteresowanie to jest wyraźnie jednostronne. Czy niewinny z pozoru taniec z udziałem Chopina był w istocie próbą uwolnienia się od natrętnego absztyfikanta? Roli tej nie mógł przecież odegrać żaden z kadetów, którzy przecież nie ośmieliliby się stawać w konkury ze swoim dowódcą.
Bal trwa w najlepsze. Uwagę zwraca taniec poety Kajetana Jaksy Marcinkowskiego, który „na tym wieczorze z zabłoconymi butami do upadłego wywijał”. Jedni tańczą, inni rozmawiają. Głównym tematem salonowych konwersacji jest miłość. Jednak w wytwornym saloniku Nieszkowskich nie wypada mówić wprost o uczuciach. Tak więc z pozoru niewinna rozmowa kompozytora z panną Biernacką „o słodyczy charakteru pana Karola” (Weltza, przyrodniego brata adresata listu Chopina), to nic innego jak zakamuflowana informacja, że panna jest zainteresowana „panem Karolem”.
Fryderyk do końca balu nie został, spieszył się do Warszawy, a ostatni dyliżans do Warszawy odchodził o szóstej wieczorem. Ponieważ do siedziby „Pocztamtu” było dosłownie kilka kroków (dziś w tym samym miejscu przy ul. Zamkowej nadal mieści się poczta), Chopin zapewne wyszedł chwilę przed osiemnastą. Tym samym zakończyła się dziejowa rola pięknej kaliszanki, której jedyną zasługą jest to, że miała zaszczyt tańczyć z wielkim polskim kompozytorem. 
O dalszych losach pięknej Pauliny wiemy niestety niewiele. Pechowy zalotnik, generał Mycielski, zginie w obronie Modlina dwa lata później. Ona sama zostanie żoną Rosjanina, pułkownika artylerii Michała Sobolewa. Postać to wysoce niechlubna w dziejach Kalisza. Pułkownik tłumił powstanie listopadowe, za co został mianowany Naczelnikiem Wojennym Województwa Kaliskiego. Czy za decyzją Pauliny kryło się romantyczne uczucie do być może przystojnego Rosjanina w mundurze carskiej armii, czy też służalczość rodziców panny? A może kosmopolityczne wychowanie w domu, w którym mówiło się po niemiecku sprawiło, że sprawy narodowe były dziewczynie obojętne? 
Los już nigdy nie zetknął Chopina i kaliszanki. Jak donosił nr 99 „Kaliszanina”, Paulina zmarła w Warszawie 9 grudnia 1882 r. jako wdowa po generale artylerii, którym z czasem za zasługi w walce z „polskimi buntownikami” został Michał Sobolew.”

Siostra mojej praprababci Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska o Paulinie napisała:

jadwiga z gorczyckich tyblewska

Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska – córka stryjecznej siostry Pauliny z Nieszkowskich Sobolewowej

„…wyjaśnienie dać powinnam, dlaczego ciotka mojej Matki Paulina Nieszkowska wyszła za mąż za Rosjanina, będąc Polką i patriotką. O tym dowiedziałam się szczegółów bardzo niedawno. Była bardzo ładna, wykształcona i bogata. Miała wielu starających się, między nimi był jeden Moskal, jenerał Sobolew, o którym zupełnie nie myślała, gdyż zajęta była Polakiem. Dwóch pojedynkowało się o nią Suchorski i Suchorzewski, o taki błahy powód, że siadając do karety podała rękę nie temu, który się uważał, że będzie wybranym i rzeczywiście był kochany. Pojedynek skończył się śmiercią tego, którego kochała ciotka mojej matki. Odtąd przestała bywać na balach. Jenerał się wściekał, że był od drzwi odprawiony, aż w końcu przyszła delegacja Polaków z Kalisza, prosząc, żeby go przyjęła, iż wiele przez niego w owe straszne czasy dla Polski zrobić może, dlatego, że był gubernatorem ziemi kaliskiej. To ją skłoniło ostatecznie, że wyszła za Sobolewa. Dzięki temu bardzo dużo Polaków zostało przez nią w 1863 r. wyratowanych od Sybiru. Podczas wojny czytałam w „Gazecie Polskiej” wydawanej w Moskwie, w którym to piśmie był nekrolog ks. Elizy Teniszewowej starszej córki Sobolewowej.”

Być może to jednak takie tylko idealizowanie krewnej, gdyż na początku pamiętnika Jadwiga napisała, że jej babka, czyli moja cztery razy pra inaczej prapraprababka Joanna Nieszkowska do 12-go roku życia mówiła tylko po francusku i niemiecku. Może patriotyzm do nich przyszedł z czasem? A może… to było jeszcze bardziej skomplikowane?

A oto… grób Leona Nieszkowskiego. Patriota? Czy nie? W czasie powstania listopadowego Leon Nieszkowski był członkiem komitetu obywatelskiego przy radzie wojewódzkiej. Na pewno kochał Kalisz. Był jego prezydentem.

DSC_7588 DSC_7590 DSC_7592

Udostępnij na:

Sądowy akt potwierdzenia szlachectwa praprapradziadka Juliana

Praprapradziadek Julian Antoni Ruszczykowski (może był jakimś snobem) kilka razy potwierdzał swoje szlachectwo. Tutaj jednym z jego świadków był Władysław Połkotycki. Panowie byli spowinowaceni. Władysław połkotycki ożenił się bowiem z Józefą z Kosseckich, córką Elżbiety z Kościesza Nieszkowskich i zarazem wnuczką Joanny z Kościesza Nieszkowskich Kościesza Nieszkowskiej, zaś syn Juliana Antoniego Ruszczykowskiego Bronisław Franciszek Ksawery Ruszczykowski ożenił się ze Stanisławą Anną Sabiną Gorczycką, córką Konstancji z Kościesza Nieszkowskich i zarazem wnuczką wspomnianej już Joanny z Kościesza Nieszkowskich Kościesza Nieszkowskiej. Uff! Dobrnęłam do końca w tym wyjaśnianiu koligacji. akt polkotycki 01 akt polkotycki 02

Udostępnij na:

Pamiętnik Jadwigi Gorczyckiej cz. 11

A teraz znów dalszy ciąg napisanego w okresie dwudziestolecia pamiętnika Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej. Przypisy robili kolejno: Eugeniusz Tyblewski, Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska i na końcu ja. Tym razem w pamiętniku o mojej praprababci, prapradziadku itd.

jadwiga z gorczyckich tyblewska

Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska

stanislawa anna sabina z gorczyckich ruszczykowska 2

Stanislawa Anna Sabina z Gorczyckich Ruszczykowska

Najstarsza siostra moja Stanisława była mi zawsze nie tylko siostrą, a matką, to przekonanie mam do dziś dnia, że kochała mnie na równi ze swoimi dziećmi. Dała mi na to wiele, bardzo wiele dowodów. Stasia od dziecka była bardzo dobra i inteligentna. Twarz miała nadzwyczaj sympatyczną, ale nie ładną. Miała tylko wiele wdzięku i łagodności w twarzy. Będąc maleńką dziewczynką, przy obiedzie zaczęła rosół z kluseczkami lać z łyżki do kieszeni, a zapytana co robi, odpowiedziała, że lalce chowa troszkę, Miała może 15 lat, kiedy Żydowi, trzymającemu ogród, umarła żona. Poszła do niego i maleńkie dziecko kąpała i jeść mu dawała. Do starości była taka zawsze, znalazła kogoś, komu opatrywała rany i była pomocą. Wyszła za mąż za doktora Ruszczykowskiego, człowieka bardzo prawego, kochał ją bardzo i cenił do śmierci. Dziś mąż jej nie żyje. Był to szwagier, którego bardzo kochałam. Ostatni raz, będąc u nich w Piotrkowie, ciągle miałam wrażenie, że go już nie zobaczę. Parę razy wychodziłam z pokoju, aby się nie rozpłakać. Czasem znów wpatrywałam się w niego, bo chciałam, aby mi się utrwaliła w pamięci ta droga twarz dla mnie. I rzeczywiście więcej Bronisia Ruszczykowskiego nie zobaczyłam. Umarł w Piotrkowie 24 listopada 1916 r. podczas mojej bytności w Rosji. Miał zdaje mi się 76 lat. Od Stachny był starszy 10 lat. Miał przeszło 30 lat, jak się żenił, nigdy nie prowadził złego życia, ani przed, ani po ślubie i nigdy nie słyszałam z ust jego brudzącego dowcipu. Miałam 16 lat, jak mi Ojciec umarł, szwagier zaś Ruszczykowski nieraz mi Ojca zastąpił. Wnikał do mojej duszy, tłumaczył mi dogmaty wiary, umyślnie przyjechał do Częstochowy, abym i ja, wracając od Frania, wstąpiła i była u spowiedzi. Zawsze moje nerwy uspakajał, tłumacząc mi, jak postąpiłam względem matki swojej – nie tak, jak powinnam była. Pomagał mi materialnie, radą i jako doktór uratował mi Zosię, a później Ignasia. Do chorej Wandzi przyjechał do Warszawy i ułatwił mi wszystko, jak Wandzi robili trepanację czaszki. Był już wtedy starcem, ale od rana do godziny czwartej po południu, jedynie po szklance czystej herbaty, odsiedział przy niej i po operacji nie dał koledze doktorowi obudzić, aby jeszcze po chloroformie pierwszy ból przespała. Nawet z dziecinnych lat mam o nim miłe wspomnienia, jak się starał o swoją zonę, a moją siostrę, wuj Hieronim drażnił się ze mną, że doktór zabierze mi niedługo Stasię. Wtedy, pamiętam, podszedł do mnie i powiedział mi: „Nie płacz, jak zabiorę Stasię Twoją, to i ciebie”. Rzeczywiście tak było, po ślubie wzięli mnie do siebie i pamiętam, jak zawsze bajki mi do snu opowiadał. Śmierć Bronisia bardzo odczułam. 

skanuj0009

Bronisław Franciszek Ksawery Ruszczykowski z córkami:
Janiną, Zofią i Marią

skanuj0008

Stanisława Anna Sabina z Gorczyckich Ruszczykowska z synami:
Stanisławem, Kazimierzem i Wacławem

zofia i stanislaw ruszczykowscy - 1

Zofia ze Skrzyneckich i Stanislaw Ruszczykowscy

Stachna mieszka obecnie u najmłodszej córki Maryli, która wyszła za mąż za kuzyna swego Karola Bellona. Mają dwoje dzieci i mieszkają w Koniecpolu, gdzie prowadzą własną aptekę[1].

Synów Ruszczykowscy mieli trzech. Najstarszy syn Stanisław ożeniony z ciotecznie rodzoną siostrą Zofią Skrzynecką. Był w Instytucie agronomicznym w Puławach, ale nie skończył, gdyż przed samym skończeniem aresztowany był za oświatę ludową, podczas rządów cesarza rosyjskiego Mikołaja II. Następnie po wypuszczeniu z fortecy, z Cytadeli Warszawskiej więziony w Saratowie[2]. Staś jest bardzo podniosłych uczuć i przywiązany do rodziny.

Drugi syn Kazimierz od dziecka był jakiś dziwny. Ożenił się w Rosji nieodpowiednio i dzieci nie ma. Słyszałam, że wychowuje obce dziecko. Był urzędnikiem w kasie i służył w wojsku rosyjskim podczas obecnej wojny. Trzeci syn Wacław zmarł kawalerem młodym w Piotrkowie.

waclaw ruszczykowski

Waclaw Ruszczykowski

Córek też trzy wychowało się. Najstarsza za Karasiewiczem Janina. Mają synów i jedną córkę, także Janinę, wyszła w Rosji za mąż za Maszko (był rozwodnikiem) i teraz jako wdowa już wróciła do polski. Powrót miała niezwykła, mimo swoich lat młodych był nadzwyczaj odważna, szła pieszo do kraju z węzełkiem na plecach. Przeszła w ten sposób front bolszewicki, a zobaczywszy za rzeką polskich żołnierzy, zaczęła machać białą chustką i prosić, aby ją przewieźli. Tym sposobem szybko dostała się do polski do rodziców. Z mężem żyła krótko, dzieci nie miała. Urodziła się i wychowała w Rosji, gdzie ojciec jej był urzędnikiem kolei. Dlatego była w instytucie, a jak rodzice jeszcze przed wojną wrócili do Polski, ukończyła instytut maryjski w Warszawie. Wojna Karasiewiczów zagnała do Rosji, gdzie on był przez rząd ewakuowany.

zofia z ruszczykowskich piekarska

Zofia z Ruszczykowskich Piekarska

Druga córka siostry mojej Zofii jest za Ludwikiem Piekarskim, zostali na kaukazie, mieli trzech synów. Zosia jest wykształcona, bardzo inteligentna i bardzo dobra. Trzecia Maryla jest również bardzo dobra i kochana przez swego Karola i jak każda z tych sióstr rozsądna i niemyśląca o sobie. 


[1]              Po rodzinie Bellonów nikt nie został. Było ich pięcioro: wujostwo, dwoje dzieci – Stasia i Franek – oraz Babka moja Stanisława Ruszczykowska. Widziałem ich wszystkich pełnych sił, kiedy byłem w Koniecpolu, jako kilkuletnie dziecko. Wymierali potem w kilka lat po mojej u nich bytności, co roku zawsze na Wielkanoc. (Ostatnie trzy wyrazy błędne – przyp. S.K.) Najpierw umarła Stasia, potem babka Stanisława, potem ciocia Maria, potem wujek, a na końcu Franek, będąc zdaje się w Zakopanem.

[2]              Saratów (ros. Саратов, Saratow) – miasto w Rosji, port rzeczny nad Wołgą. Stolica obwodu saratowskiego. W latach 1797–1928 stolica guberni saratowskiej Imperium Rosyjskiego i Rosyjskiej FSRR – przyp. MKP. 

Udostępnij na:

„Plotki rodzinne” cioci Steni cz. 10

Czas na dalszy ciąg rodzinnych plotek spisanych w latach 70-tych przez Ciocię Stefanię z Ruszczykowskich Krosnowską. Tym razem to przepisane notatki…

2014-02-08 19.32.31

20140228_142031

Konstancja z Kościesza Nieszkowskich Józefowa Gorczycka
(przepisane z kartki jej ręką pisanej)

  • Kącik (6 ½) 17-I-1846 – 24.IV.1852
  • Katowice (10) 24.IV.1852 – 24.II.1862 k./Myszkowa
  • Dąbrowno (3) 24.VI.1862 – 24.VI.1865 w pasie granicznym
  • Lgotka (7) 24.VII.1865 – 13.IV.1872
  • Częstochowa (1 ½) 12.IV.1872 – 15.I.1874
  • Żdżenice (2 ½) 15.I.1874 – 24.VI.1876 (pow. Turek)
  • Żuraw (2) 24.VI.1876 – 8.VI.1878
  • Kopiec (1) 1.VI.1878 – 1.VII.1879
  • Żdżenice (7) 1.VII.1879 – 15.VI.1886 (pow. Turek)
  • Tomiszowice (6 ½) 8.VII.1886 – 23.II.1893
  • Saratów (1) 17.IV.1893 – 27.VI.1894
  • Szeligi (4) 25.VI.1894 – 27.VI.1898
  • Kalisz 28.VI.1898
konstancja z koscieszka nieszkowskich gorczycka

Konstancja z Nieszkowskich h. Kościesza Gorczycka h. Jastrzębiec

Ręką Jadzi z Gorczyckich Tyblewskiej: umarła 1901 3 III. Matka moja wypisała gdzie mieszkała przez część swego życia od dnia ślubu pisała razem z synem Franciszkiem. Nie jej ręką dalej pisane, bo tu już w Kaliszu życie skończyła.

Udostępnij na:

Pamiętnik Jadwigi Gorczyckiej cz. 10

A teraz znów dalszy ciąg napisanego w okresie dwudziestolecia pamiętnika Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej. Przypisy robili kolejno: Eugeniusz Tyblewski, Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska i na końcu ja.

jadwiga z gorczyckich tyblewska

Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska

Dzieci nie powinny sądzić rodziców co do ich wychowania, bo nie raz jednakowo są chowane, a tak bardzo odmienne. Każda matka chciałaby najlepiej wychować swoje dzieci. Moja matka miała bardzo wiele zalet, ale zapatrywała się w ten sposób, jak większość niestety kobiet z tej epoki, że moralność nie obowiązuje na równi mężczyzn i kobiet. Mnie się to zawsze zdawało, że to pobłażanie synom zrobiło, że dwóch skończyło obłędem. Dziś nie wiem, jak sądzić, czasem myślę, ze ja nie miałam prawa jej winić, dał mi tym Pan Bóg dowód, że ja nie umiałam jednego z synów wychować w moralności, to tylko, że pomimo win jego, wynikających z temperamentu, nie słyszałam nigdy z ust jego cynizmu, chociażby nawet dwuznacznego słowa.

Jozef Gorczycki Syn Jozefa Faustyna i Konstancji z Kosciesza Nieszkowskiej

Jozef Gorczycki – syn Jozefa Faustyna i Konstancji Nieszkowskiej

Najmłodszy brat mój Józef żyje i ma 53 lata. Gdzie jest obecnie nie wiem, bo, pomimo lat przeszło pięćdziesięciu, poszedł na wojnę, jako ochotnik. Słyszałam od zięcia, że się bardzo za sobą kręcił, wystarał się o listy protekcyjne, aby go jako zołnierza z karabinem wysłali na front, gdyż nie bardzo mieli ochotę, ze jest już stary. Ale on silny fizycznie i silny duchem, ten mój brat ukochany. Od 4 lat jego życia widziałam go raz tylko płaczącego i gnącego się pod ciężarem nieszczęścia, jak miał lat 11 czy 12, bo dobrze pamiętam, jak przyjechał z warszawy z gimnazjum, a Ojciec nasz leżał na katafalku. Nigdy bez łez wspomnieć o tym nie mogę i nigdy nie zapomnę, jaki mnie ból ogarnął na jego sieroctwo. On był najmłodszym z nas, tak bardzo przez Ojca kochanym i takim małym jeszcze. Cały czas, będąc w szkołach, czyli w gimnazjum w warszawie, był u ciotecznej siostry Połkotyckiej. Chciała Połkotycka Józia adoptować, ale o wychowaniu dziecka pojęcia nie miała. Mało inteligentna, trafiła na charakter uczuciowy, ale dumny, nie nadający się do schlebiania jej próżności. Zraziła go do siebie jeszcze w jego dziecinnych latach, niedługo po śmierci naszego ojca wydała bal, a widząc Józia małego w jego pokoju, spytała: „Czemu nie tańczysz i nie idziesz do salonu?”, „Bo mnie ojciec umarł” usłyszała odpowiedź tego dziecka, które już wtedy zrozumiało, że to nie są ludzie, oboje Połkotyccy, którzyby mu Ojca i matkę zastąpić mogli. Zamknął się w sobie i nie pragnął zmiany nazwiska. Nie okazywał uczuć, których nie miał. Wzięli dziewczynkę i tę adoptowali.

Jozef Gorczycki Syn Jozefa Faustyna i Konstancji z Kosciesza Nieszkowskiej2

Józef Gorczycki Syn Józefa Faustyna i KonstancjiNieszkowskiej

Józik ożenił się z Adą Fidlerówną i dzieci nie ma, za to dla moich jest z takim sercem, że nieraz mnie to rozrzewniało. Kocha tez bardzo Stefana, syna Marylci Skrzyneckiej z pierwszego małżeństwa. Dla mnie dużo w życiu zrobił, nieraz nad możność swoją. Wziął mi raz troje dzieci na kilka miesięcy. Raz uratował mi Ignasia od suchot, bo chodził do niego do szpitala kilka wiorst podczas Ignasia choroby zapalenia opłucnej i zobaczywszy niebezpieczeństwo, napisał do mnie. Wywiózł go ze mną ze szpitala. W Piotrkowie, nigdy nie zapomnę, jak przybiegł do Stasi Ruszczykowskiej do hotelu z gorącym mlekiem, poplamił palto, ale syn siostry miał mleko gorące i nie fałszowane. On potrafił w wilie Bożego narodzenia iść do chorego Ignasia pieszo od kolei, bo to dziecko siostry. Zosie i Wandzię poprosił do siebie na wakacje, jak tylko usłyszał, ze potrzebuje świeżego powietrza Zochna. A dla mnie? Dla mnie oddał ostatni grosz, jak usłyszał, że nie mogę jechać zobaczyć się z siostrą Salunią. Było mi tak boleśnie, że nie mogę zjechać się z rodziną. Mąż mój nie żałował mi nigdy, ale nie lubił bardzo, jak mnie w domu nie było, sam nie mógł kochać bardzo rodzeństwa swego, więc nie odczuwał mojej tęsknoty za rodzeństwem, przy tym nie mieliśmy na przyjemności takie, dlatego pamiętam tę chwilę, jak stałam w oknie i straszna tęsknota ogarnęła mnie za rodzeństwem, które razem zabrane sobie wyobrażałam, wtedym usłyszałam dzwonek w przedpokoju i wszedł służący z telegrafu, żebym zaraz jechała, bo depeszą drugą wysyła mi Józik pieniądze na drogę. Tej radości, jaka mi zrobił, nigdy nie zapomnę. Nie tymi pieniędzmi, że mogłam jechać, ucieszyłam się, ale, że mam takiego brata kochającego. Byłam dumna wobec własnego męża. Nieraz bardzo mi tęskno za nim, bo jak go widzę, to mało z nim mówię, jestem zawsze wzruszona dziwnie. Hamuję się, żeby płaczem nie wybuchnąć, może dlatego, że mało go widuję i nie widzę szczęśliwym, jakbym pragnęła. Mam zawsze wrażenie, że on z rodzeństwa najmniej miał jasnych chwil w życiu.
Jak usłyszałam, że poszedł na wojnę, ucieszyłam się, bo mam przekonanie, że mu to da chwilowe szczęście. Myśl moja jest z nim ciągle, ale on nie wie o tym, tak jak nie wie, że całe życie moje tęsknię za nim[1].


[1]              Józef Gorczycki, kiedy poszedł na wojnę w 1920 r., miał lat 53. Nie chciano go przyjąć do wojska nawet na ochotnika. Ostatecznie go przyjęto. Nazywano go najstarszym sierżantem Wojska Polskiego – przyp. E.T..   

 

Udostępnij na:

„Plotki rodzinne” cioci Steni cz. 9

Czas na dalszy ciąg rodzinnych plotek spisanych w latach 70-tych przez Ciocię Stefanię z Ruszczykowskich Krosnowską.

2014-02-08 19.32.31

20140228_141708 20140228_141730 20140228_141939 20140228_141948 20140228_141953 20140228_142004

Hieronim Nieszkowski
Ur. – zm. 1922
Podobno w młodości był bardzo piękny. W 1863 r. ujęty z bronią w ręku pół roku przesiedział w więzieniu. Wyszedł na wolność tak zmieniony, że znajomi nie poznawali go.
Ożenił się z Józefą Dzierżbicką. Małżeństwo było bezdzietne. Młoda małżonka nie lubiła kwiatów – Hieronim potrafił ją tak w tym rozmiłować, że nawet po jego śmierci mieszkanie przypominało oranżerię.
Po powrocie z Rosji w 1921 r. moja matka postanowiła odwiedzić swego ciotecznego dziadka, u którego mieszkała jego siostra Paulina Maleszewska. Licząc się z tym, ze widok schorowanych starców może zrobić przykre wrażenie na ośmiolatce, dziecku, jakim wtedy byłam, zamierzała iść sama. Wuj Skawiński zaprotestował:
– Zabierz Stefulkę (tak mnie wtedy nazywano) przecież to są rodzinne relikwie.
Przyszłyśmy wieczorem. Prababcia Józefa Nieszkowska – młodsza wiele od męża przyjęła nas jakąś herbatką w oświetlonym stołowym pokoju – obok w ciemnym pokoju, do którego tylko sączyło się światło z jadalni leżało schorowane rodzeństwo. Poszłyśmy do nich. Oboje pamiętali moją matkę. Prababcia Maleszewska rozmawiała serdecznie, ale zwyczajnie, natomiast pradziadek Nieszkowski powiedział do mojej matki:
– Widzisz Zosiu, jaki się ze mnie stary niedołęga zrobił, a wszystkiemu winna ta Ojczyzna ukochana.
Przeszły mię mrówki. Po zakończeniu wizyty już na ulicy moja matka odezwała się:
– Co Ojczyzna winna, że dziadek jest stary…
Poczułam się jakaś rozczarowana.
W kilka miesięcy potem pradziadek zapadł na zdrowiu jeszcze poważniej. Wuj Skawiński, będąc na cmentarzu kalwińskim zauważył w kwaterze rodzinnej wykopany grób, zapytał cmentarnika, dla kogo.
– A to pani Nieszkowska kazała dwa tygodnie temu wykopać dla męża.
Tymczasem mąż nie tylko wówczas nie umarł, ale nawet na tyle wydobrzał, że chciał się ubrać. Okazało się, że wszystkie jego garnitury zostały sprzedane.
Pradziadek Hiruś umarł zresztą w tym samym roku. O ile nie ma drugiej kwatery rodzinnej na cmentarzu kalwińskim to leży obok swojej matki Joanny Kościesza Nieszkowskiej, siostry przyrodniej Elżbiety Kosseckiej, jej męża i ich córki Józefy Połkotyckiej (kwatera P). Niestety akta cmentarza zginęły w czasie walk powstańczych, nagrobka nie postawiono, a mnie pamięć zawodzi. W grobowcu jest 6 miejsc, płyty leżą cztery, a wiem, że tylko jedno miejsce zostało wolne, o czym w 1947 roku rozmawiałam z cmentarnikiem, który sam mi to przypomniał. Powiedziałam mu, że cała rodzina jest już katolicka.
– Nie szkodzi.
– Może państwu nie, ale nam tak. Mogę Panu tylko na pociechę powiedzieć, że będąc katolikami szczycimy się kalwińską krwią.
– Rozumiem panią, to są stare rody.
99 i ½ % przemawia za tym, ze piąte miejsce zajął Hieronim Nieszkowski. Paulina z Nieszkowskich Maleszewska przyjęła katolicyzm i spoczęła na cmentarzu bródnowskim. Józefa z Dzierżbickich Nieszkowska była katoliczką. Kto więc mógłby być pochowany, jako ten piąty? 

Udostępnij na:

Pamiętnik Jadwigi Gorczyckiej cz. 5

Czas na kolejną część pamiętnika Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej. Pamiętnik pisany w latach 20-tych został przepisany w latach 70-tych na maszynie przez Eugeniusza Tyblewskiego, a następnie Stefanię z Ruszczykowskich Krosnowską.

jadwiga z gorczyckich tyblewska

Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska

konstancja z koscieszka nieszkowskich gorczycka

Konstancja z Nieszkowskich h. Kościesza Gorczycka h. Jastrzębiec

Matka moja z Nieszkowskich Konstancja Gorczycka była bardzo starannie wychowana. Kończyła pierwszorzędną pensję, mówiła płynnie do śmierci językami: francuskim, niemieckim i po części, choć gorzej, rosyjskim. Miała 18 lat, jak wyszła za mąż za mojego Ojca. Miała 15 dzieci, z których dziesięcioro się wychowało:

Franciszek ożeniony z Kazimierą Brzezińską,
Bronisław ożeniony z Kazimierą Ostroróg-Sadowską,
Stanisława za dr Bronisławem Ruszczykowskim,
Teodor Ożeniony z Dorotą Rychterówną,
Maria z Ignacym Skawińskim, a następnie za Antonim Skrzyneckim,
Salomea – zakonnica (Maria Salomea),
Cyprian ożeniony z Cecylią Zaleską,[1]
Konstanty umarł Kawalerem,
Dziewiątym dzieckiem byłam ja,
Józef ożeniony z Adaminą Fidlerówną.

Powiedziane jest: „błogosławiona niewiasta, która rodzi w Panu” prawda, bo rodzić, zwłaszcza tyle razy, równa się męczeństwu. Ostatnie dzieci Matka moja miała bliźnięta, jedno żyło tydzień, drugie dwa tygodnie.

Dzieci starsze wychowywały się pod dozorem rezydentki, starej panny, Marii Szypowskiej, młodsze pod opieką starszych sióstr i domowników. Umiała matka moja przywiązać do siebie służbę, miała kilkanaście lat poczciwą bardzo gospodynię i zacności pannę służącą Paulinę Berłowską, był to anioł na ziemi. Przebyła u Matki mojej blisko 40 lat, a u mnie 26 lat. W czasie bombardowania Kalisza w 1914r., 8 sierpnia zostawiłam ją w szpitalu w Kaliszu, nie mogła z nami pieszo staruszka uciekać, a uciekać musieliśmy, bo Niemcy wyciągali z domów mężczyzn, aby co dziesiątego rozstrzelać. Kalisz już wtedy był tak pusty, że tylko 700 mężczyzn wzięli i gnali ich tak, że ks. Gwardian Wiktor Sakowicz nogę złamał, a z mężem byłoby tak samo, bo już miał ok. 70 lat. Zapędzili Niemcy naszych Polaków w ten sposób na pole i po całodziennym znęcaniu się puścili mówiąc, że przyszło od cesarza ułaskawienie. My jednak byliśmy daleko już, pojechaliśmy do Rosji, a moja biedna Paulinka zmarła w przytułku dla starców, gdzie ją przenieśli ze szpitala (po dwóch latach bytności w szpitalu), umarła 10 kwietnia 1917 r. pochował ją ksiądz Aleksander Kokczyński na Tyńcu. Zostawiając ją pod opieką znajomych doktorów w szpitalu, myślałam, że zostawiam ją na jakieś 3 lub 4 miesiące, wszyscy naówczas myśleli, że wojna dłużej nie potrwa, gdy tymczasem zostawiłam ją na zawsze. Blisko trzy lata była na opiece obcych, w tęsknocie za nami umarła samotna dla przykładu dla mnie, żeby nigdy naprzód stanowczo nie twierdzić, bo niczego na świecie w naszej przyszłości pewni nie jesteśmy. Biedna staruszka mówiła nieraz, że boi się, iż tu do śmierci u mnie nie będzie, przeczuwała widać. Wtedy powtarzałam jej: „choćbym wdową została, to jeszcze z nią się utrzymam z emerytury po mężu i do śmierci będziemy razem”. Stało się inaczej, „człowiek proponuje, Pan Bóg dysponuje”. Wspomnienie rozłączenia się z Pauliną Berkowską to jedno z najboleśniejszych wspomnień. W moim życiu przeżyłam tyle chwil strasznych, że serce powinno zamartwieć, a jednak, kiedy przed paru dniami w Kaliszu (14 maja 1920 r.) zaszłam do szpitala i zobaczyłam to miejsce, gdzie tę anielską istotę widziałam po raz ostatni, nie mogłam się wstrzymać od płaczu, wyszłam czym prędzej, bo zdawało mi się, że mi serce z bólu pęknie.

Nas dzieci Paulinka, a jak moje dzieci jej mówiły „Ciocia Punia”, nauczyła pacierza po katolicku, była dobrym duchem domu mojej Matki i mojego. Była inteligentna i dobra. W końcu wszyscy traktowali ją jak najbliższą krewną. Jak ja się urodziłam, to już kilkanaście lat była u moich rodziców. To była bez wad istota, za mąż nie wyszła, miała narzeczonego z naszej sfery, który zginął w powstaniu[2], potem nie wyszła za mąż, bo wychowywana była w domu posła Kaczkowskiego, potem obracała się u nas między inteligencją, więc do niższej sfery nie umiała się już zastosować. Z jej opowiadań wiem, że była córką ogrodnika, który służył u Kaczkowskich, a jak umarł to sierotę wzięli do dworu i bawiła się z dziećmi pańskimi. Zdaje mi się, że później była w domu Dobrzelewskich. Paulina Berłowska trzymała do chrztu mego brata Konstantego, gdyż Ojciec mój nie miał cienia dumy i nie lubił szukać dzieciom chrzestnych rodziców z jakąś myślą na przyszłość. Mnie np. trzymał starszy brat z najstarszą siostrą. Dom naszych rodziców był jednym z tych domów coraz rzadziej dziś spotykanych, gdzie każden był przyjmowany czy krewny, czy obcy ze staropolską gościnnością i sercem prawdziwym. 


[1] Żona Cypriana Gorczyckiego miała na imię Jadwiga Celestyna. Nazywano ją Cesia. (przyp. S.K.)

[2] Chodzi o powstanie styczniowe (przyp. M.K.P.)

 

Udostępnij na:

Pamiętnik Jadwigi Gorczyckiej cz. 4

Czas na dalszy ciąg pamiętnika Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej… Przepisany najpierw przez Eugeniusza Tyblewskiego jej wnuka, potem przez cioteczną wnuczkę Stefanię z Ruszczykowskich Krosnowską, a następnie przeze mnie. Każde z nas robiło do tekstu przypisy ułatwiające czytanie.

jadwiga z gorczyckich tyblewska

Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska

ursyn maleszewski sedzia sadu najwyzszego w warszawie zm 1885

Ursyn Maleszewski mąż Pauliny z Gorczyckich

Druga siostra mojej matki Paulina była za Ursynem Jaxa-Maleszewskim, sędzią do 1863 r. potem po powstaniu stracił posadę rządową i służył, jako urzędnik na kolei.[1] Matka wuja Ursyna kochała bardzo matkę swojej synowej, to jest babkę moją Nieszkowską, te dwie matki łączył najserdeczniejszy stosunek. Wujostwo Ursynowie mieli jedną córkę Wandę. Umarła panną, mając lat 50, w Warszawie. Z Ojca katolika była katoliczką. Odznaczała się wielkim patriotyzmem i prawością. Nie była bogata, pracowała całę życie. Miała czytelnię „Nowości” na Nowym Świecie w Warszawie. Brak jej było zawsze klientów, bo nigdy nie chciała dawać do czytania młodym książek niemoralnych. Na lato wyjeżdżała wypocząć na wieś, ale był to taki wypoczynek zwykle, że za darmo uczyła włościan czytać, a miała szczególny dar szybkiego nauczania. Była dumna i nie lubiana, bo często była kostyczna i wiecznie robiła ludziom uwagi.[2]

Jedyny brat mojej Matki mieszka w Warszawie, Hieronim Nieszkowski – i utrzymuje się z procentu. Dzieci nie ma, mieszka tylko z żoną i swoją siostrą Pauliną Maleszewską, która po stracie męża, a później córki Wandy przeniosła się do brata. Dziwne to, ale nie kocham wuja Hieronima, jest mi zupełnie obojętny, ażeby nie myślał, iż liczę na jego majątek, napisałam mu to otwarcie, że widzę w nim brata drogiej mi matki, ale nie mam dla niego takiego uczucia, jak dla rodzonego wujka. Wiem, że nie jest zły człowiek, ale egoista zimny, nie splamiłby swego nazwiska brudnym czynem, ale nie zrobiłby tez dla nikogo nic dobrego. W młodym wieku był pięknym, mówił mój Ojciec, że był to najpiękniejszy mężczyzna, jakiego znał w życiu. Kochał tylko ojczyznę, był, jak wspomniałam, w powstaniu w 1863 r. i dziś ma, jak wspomniałam, głębokie przywiązanie do kraju swojego, do nazwiska. Z ludzi zaś, zdaje mi się, nikogo nie kochał. Dziś jest już starcem.


[1] Nie dość wyraźnie powiedziano, ze posadę rządową Ursyn Jaxa-Maleszewski stracił właśnie na skutek udziału w powstaniu. (przyp. E.T.)

[2] Ta kostyczność Wandy Maleszewskiej pochodziła przypuszczalnie także z tego, że miała ona narzeczonego przez przeszło 20 lat i przez cały ten czas narzeczony nie ustalił daty ślubu. Wreszcie któryś z jej kuzynów zażądał od narzeczonego, by się wreszcie zdeklarował, lub przestał bywać, a ten wybrał tę drugą ewentualność. Narzeczony nazywał się Kobyłecki. (przyp. S.K.)

Udostępnij na:

„Plotki rodzinne” cioci Steni cz. 2

Czas na dalszy ciąg plotek spisanych przez ciocię Stefanię z Ruszczykowskich Krosnowską w latach 70-tych.

2014-02-08 19.32.31

20140228_141157 20140228_141240

Joanna Nieszkowska h. Kościesza

Ur. 20 marca 1797 – zm. 25 maja 1886 w Warszawie

W młodości kochała się w jakimś Pretwicu[1] – prawdopodobnie kuzynie, ponieważ jej babka była Pretwicówna z domu. Nie wiem dlaczego rodzice jej byli temu małżeństwu przeciwni. Nie grały tu roli sprawy wyznaniowe, ponieważ Pretwicowie byli kalwinami. Ród Pretwiców był senatorski. „Za wojewody Pretwica spała spokojnie od tatarów okolica”. Raczej chyba sam epuzer miał jakieś cechy, które raziły rodziców panny.

joanna z kosciesza nieszkowskich kosciesza nieszkowska

Joanna Nieszkowska h. Kościesza

Po śmierci siostry Elżbiety, która umarła w połogu, zostawiając córeczkę też Elżbietę (późniejszą Stanisławową Kossecką) Joanna wyszła za mąż za swego szwagra i stryja Stanisława Jana Konstantego Kościesza Nieszkowskiego. Wychowała swą siostrzenicę i troje własnych dzieci. Pochowana na cmentarzu kalwińskim[2] w Warszawie w kwaterze „P”.

Moja matka będąca wówczas ośmioletnią dziewczynką poznała swoją dziewięćdziesięcioletnią bez mała prababkę w Żdżenicach. Staruszka była ociemniała, całymi dniami robiła pończoszki na drutach i co pewien czas anonsowała „oczko mi spadło”. Podnoszenie oczek należało do dorosłych wnuczek. Prawnuczki mogły tylko patrzeć.


[1] Nazwisko prawdopodobnie brzmiało nie Pretwic, ale Pretwicz, bo istotnie babką Joanny Nieszkowskiej h. Kościesza, matką Bogusława Augusta Nieszkowskiego była Jadwiga Pretwicz z Gawron, która zmarła w 1784 roku.

[2] Cmentarz ewangelicko-reformowany w Warszawie

Udostępnij na: