Archiwum kategorii: Gorczyccy

Pamiętnik Jadwigi Gorczyckiej cz. 6

Czas na dalszy ciąg napisanego w latach 20-tych pamiętnika Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej.

jadwiga z gorczyckich tyblewska

Na lato do nas na wieś zjeżdżało z miasta wiele rodzin, pamiętam w Lgotce (w Kieleckim) podczas lata zastawiano olbrzymie stoły na dworze. Przypominam tez sobie dwóch jakichś starców Boimskich, nie krewnych, zdaje się urzędników z Piotrkowa, którym przynoszono drugie śniadanie do ich pokoju, gdzie zaszliśmy my dzieci i śmieszyło nas to, że sprzeczają się o to, kto pierwszy chleb ukroi i weźmie kromkę. Byli bliźniętami. Mieli pewnie około 70 lat. Poprosił ich Ojciec nasz i jednemu poddał myśl ożenienia się ze stara panną Marią Szypowską, która u moich rodziców rezydowała od lat wielu i pobrali się. Ojciec mój miał tę Myśl, aby emerytura u Moskali nie przepadła i rzeczywiście owa panna Szypowska korzystała później z emerytury lat 16, a staruszek miał do śmierci opiekę osoby prawdziwie życzliwej i dobrej, a ona dom własny. Jeden z moich wujów żartował, że państwo młodzi mieli razem przy ołtarzu lat stokilkadziesiąt. Zawsze każden biedny, potrzebujący dachu nad głową, znalazł go u nas. Raz mieliśmy nauczyciela, który miał siostrę nauczycielkę w domu, gdzie nigdy nie przyjmowano jej narzeczonego, a o ślubie już mowy nie było. Raz ten nauczyciel, nazywał się Jaskólski, biadał przed matką moją, żer nie maja nikogo w Królestwie, bo byli z Galicji, z rodziny, gdzieby siostra jego mogła pojechać i ślub wziąć, wtedy rodzice poprosili ją do siebie z narzeczonym. Ślub odbył się w Malanowie, a przyjęcie u nas w Żdżenicach. Matka moja pobłogosławiła młodej parze, sama zawiozła ją do kościoła, we wszystkim starała się matkę zastąpić. Podczas obiadu, przypominam sobie, jak Ojciec mój z dużym pucharem zniósł zdrowie państwa młodych z serdeczną przemową. 

Udostępnij na:

Pamiętnik Jadwigi Gorczyckiej cz. 5

Czas na kolejną część pamiętnika Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej. Pamiętnik pisany w latach 20-tych został przepisany w latach 70-tych na maszynie przez Eugeniusza Tyblewskiego, a następnie Stefanię z Ruszczykowskich Krosnowską.

jadwiga z gorczyckich tyblewska

Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska

konstancja z koscieszka nieszkowskich gorczycka

Konstancja z Nieszkowskich h. Kościesza Gorczycka h. Jastrzębiec

Matka moja z Nieszkowskich Konstancja Gorczycka była bardzo starannie wychowana. Kończyła pierwszorzędną pensję, mówiła płynnie do śmierci językami: francuskim, niemieckim i po części, choć gorzej, rosyjskim. Miała 18 lat, jak wyszła za mąż za mojego Ojca. Miała 15 dzieci, z których dziesięcioro się wychowało:

Franciszek ożeniony z Kazimierą Brzezińską,
Bronisław ożeniony z Kazimierą Ostroróg-Sadowską,
Stanisława za dr Bronisławem Ruszczykowskim,
Teodor Ożeniony z Dorotą Rychterówną,
Maria z Ignacym Skawińskim, a następnie za Antonim Skrzyneckim,
Salomea – zakonnica (Maria Salomea),
Cyprian ożeniony z Cecylią Zaleską,[1]
Konstanty umarł Kawalerem,
Dziewiątym dzieckiem byłam ja,
Józef ożeniony z Adaminą Fidlerówną.

Powiedziane jest: „błogosławiona niewiasta, która rodzi w Panu” prawda, bo rodzić, zwłaszcza tyle razy, równa się męczeństwu. Ostatnie dzieci Matka moja miała bliźnięta, jedno żyło tydzień, drugie dwa tygodnie.

Dzieci starsze wychowywały się pod dozorem rezydentki, starej panny, Marii Szypowskiej, młodsze pod opieką starszych sióstr i domowników. Umiała matka moja przywiązać do siebie służbę, miała kilkanaście lat poczciwą bardzo gospodynię i zacności pannę służącą Paulinę Berłowską, był to anioł na ziemi. Przebyła u Matki mojej blisko 40 lat, a u mnie 26 lat. W czasie bombardowania Kalisza w 1914r., 8 sierpnia zostawiłam ją w szpitalu w Kaliszu, nie mogła z nami pieszo staruszka uciekać, a uciekać musieliśmy, bo Niemcy wyciągali z domów mężczyzn, aby co dziesiątego rozstrzelać. Kalisz już wtedy był tak pusty, że tylko 700 mężczyzn wzięli i gnali ich tak, że ks. Gwardian Wiktor Sakowicz nogę złamał, a z mężem byłoby tak samo, bo już miał ok. 70 lat. Zapędzili Niemcy naszych Polaków w ten sposób na pole i po całodziennym znęcaniu się puścili mówiąc, że przyszło od cesarza ułaskawienie. My jednak byliśmy daleko już, pojechaliśmy do Rosji, a moja biedna Paulinka zmarła w przytułku dla starców, gdzie ją przenieśli ze szpitala (po dwóch latach bytności w szpitalu), umarła 10 kwietnia 1917 r. pochował ją ksiądz Aleksander Kokczyński na Tyńcu. Zostawiając ją pod opieką znajomych doktorów w szpitalu, myślałam, że zostawiam ją na jakieś 3 lub 4 miesiące, wszyscy naówczas myśleli, że wojna dłużej nie potrwa, gdy tymczasem zostawiłam ją na zawsze. Blisko trzy lata była na opiece obcych, w tęsknocie za nami umarła samotna dla przykładu dla mnie, żeby nigdy naprzód stanowczo nie twierdzić, bo niczego na świecie w naszej przyszłości pewni nie jesteśmy. Biedna staruszka mówiła nieraz, że boi się, iż tu do śmierci u mnie nie będzie, przeczuwała widać. Wtedy powtarzałam jej: „choćbym wdową została, to jeszcze z nią się utrzymam z emerytury po mężu i do śmierci będziemy razem”. Stało się inaczej, „człowiek proponuje, Pan Bóg dysponuje”. Wspomnienie rozłączenia się z Pauliną Berkowską to jedno z najboleśniejszych wspomnień. W moim życiu przeżyłam tyle chwil strasznych, że serce powinno zamartwieć, a jednak, kiedy przed paru dniami w Kaliszu (14 maja 1920 r.) zaszłam do szpitala i zobaczyłam to miejsce, gdzie tę anielską istotę widziałam po raz ostatni, nie mogłam się wstrzymać od płaczu, wyszłam czym prędzej, bo zdawało mi się, że mi serce z bólu pęknie.

Nas dzieci Paulinka, a jak moje dzieci jej mówiły „Ciocia Punia”, nauczyła pacierza po katolicku, była dobrym duchem domu mojej Matki i mojego. Była inteligentna i dobra. W końcu wszyscy traktowali ją jak najbliższą krewną. Jak ja się urodziłam, to już kilkanaście lat była u moich rodziców. To była bez wad istota, za mąż nie wyszła, miała narzeczonego z naszej sfery, który zginął w powstaniu[2], potem nie wyszła za mąż, bo wychowywana była w domu posła Kaczkowskiego, potem obracała się u nas między inteligencją, więc do niższej sfery nie umiała się już zastosować. Z jej opowiadań wiem, że była córką ogrodnika, który służył u Kaczkowskich, a jak umarł to sierotę wzięli do dworu i bawiła się z dziećmi pańskimi. Zdaje mi się, że później była w domu Dobrzelewskich. Paulina Berłowska trzymała do chrztu mego brata Konstantego, gdyż Ojciec mój nie miał cienia dumy i nie lubił szukać dzieciom chrzestnych rodziców z jakąś myślą na przyszłość. Mnie np. trzymał starszy brat z najstarszą siostrą. Dom naszych rodziców był jednym z tych domów coraz rzadziej dziś spotykanych, gdzie każden był przyjmowany czy krewny, czy obcy ze staropolską gościnnością i sercem prawdziwym. 


[1] Żona Cypriana Gorczyckiego miała na imię Jadwiga Celestyna. Nazywano ją Cesia. (przyp. S.K.)

[2] Chodzi o powstanie styczniowe (przyp. M.K.P.)

 

Udostępnij na:

„Plotki rodzinne” cioci Steni cz. 4

Kolejna część plotek rodzinnych cioci Steni z Ruszczykowskich Krosnowskiej spisanych w latach 70-tych XX wieku w czerwonym notesie-kalendarzu.

2014-02-08 19.32.31

20140228_141418 20140228_141430 20140228_141440 20140228_141445

Konrad Doruchowski

W powstaniu styczniowym został ranny w rękę – trzeba było amputować dłoń. Operacja odbywała się w leśniczówce – nie było żadnych środków znieczulających nie mówiąc o narkozie. W czasie amputacji zdrową ręką nabierał landrynki i jadł je – nikt nie usłyszał nawet jęku.

Miałam jego fotografię: przystojny mężczyzna w sile wieku o pięknej postawie – jedna ręka była w kieszeni…. Ta bez dłoni.

 Franciszek Gorczycki h. Jastrzębiec 

franciszek Gorczycki

Franciszek Gorczycki
fot. z okresu Powstania Styczniowego

franciszek gorczycki powstaniec 1863 brat stansislawy anny sabiny syn jozefa faustyna

Franciszek Gorczycki

To, co ja wiem z tradycji rodzinnej różni się od jego własnych wspomnień wydanych w książce: „Spiskowcy i partyzanci 1863r.”[1] Wiem, że nie lubił mówić o Powstaniu – może dlatego, że Powstanie upadło – tak twierdził Wuj Skawiński. A może dlatego, że się po prostu bał – nie doczekał przecież Niepodległości – taka była supozycja mojej matki. W każdym razie widziałam notatkę robioną jego ręką: „20 stycznia 1863 roku wyszedłem ze szkół do Powstania.”. Toby znaczyło, że był w tajnej organizacji, skoro wyszedł do Powstania na 2 dni przed jego wybuchem. Brał udział w bitwie pod Miechowem – był jednym z pięciu, którzy z niej wyszli cało – ci, którzy mieli najlepsze konie. Kiedy zsiadał z konia stwierdził, ze obie poły kożuszka były poprzestrzeliwane na wylot – sam był nietknięty. Jakiś czas walczył pod wodzą Francesco Nullo. Bił się do końca Powstania. Po jego upadku i powrocie do domu – szkół nie kończył – usamodzielnił się. Pierwszą jego pracą było rządcostwo w majątku. Zakochał się w swej stryjecznej siostrze Natalii Gorczyckiej (późniejszej Janowej de Tilly). Oświadczył się o jej rękę, ale odmowa rodzonego stryja brzmiała: „Mój drogi, jeżeli najstarszą córkę wydam za rządcę, to młodsza chyba za ekonomów.” Franciszek Gorczycki ożenił się później z Kazimierą Brzezińską. Był właścicielem majątku Tomiszowice, potem Lgotka.


[1] Spiskowcy i partyzanci 1863 roku: Adolf Pieńkowski, Józef Zajac̨zkowski, Jan Łukasz Borkowski, Franciszek Łuczyński, Jan Słowacki, Henryk Wiercieński, Franciszek Ṡliwicki, Stanisław Rybicki, August Helle, Bolesław Rogowicz, Telesfor Tabaczyński, Stanisław Cholewiński, Franciszek Gorczycki…
Redaktorzy: Stefan Kieniewicz, Anna Borkiewicz-Celińska
Wydawca: Państwowe Wydawn. Naukowe, 1967

Udostępnij na:

Pamiętnik Jadwigi Gorczyckiej cz. 4

Czas na dalszy ciąg pamiętnika Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej… Przepisany najpierw przez Eugeniusza Tyblewskiego jej wnuka, potem przez cioteczną wnuczkę Stefanię z Ruszczykowskich Krosnowską, a następnie przeze mnie. Każde z nas robiło do tekstu przypisy ułatwiające czytanie.

jadwiga z gorczyckich tyblewska

Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska

ursyn maleszewski sedzia sadu najwyzszego w warszawie zm 1885

Ursyn Maleszewski mąż Pauliny z Gorczyckich

Druga siostra mojej matki Paulina była za Ursynem Jaxa-Maleszewskim, sędzią do 1863 r. potem po powstaniu stracił posadę rządową i służył, jako urzędnik na kolei.[1] Matka wuja Ursyna kochała bardzo matkę swojej synowej, to jest babkę moją Nieszkowską, te dwie matki łączył najserdeczniejszy stosunek. Wujostwo Ursynowie mieli jedną córkę Wandę. Umarła panną, mając lat 50, w Warszawie. Z Ojca katolika była katoliczką. Odznaczała się wielkim patriotyzmem i prawością. Nie była bogata, pracowała całę życie. Miała czytelnię „Nowości” na Nowym Świecie w Warszawie. Brak jej było zawsze klientów, bo nigdy nie chciała dawać do czytania młodym książek niemoralnych. Na lato wyjeżdżała wypocząć na wieś, ale był to taki wypoczynek zwykle, że za darmo uczyła włościan czytać, a miała szczególny dar szybkiego nauczania. Była dumna i nie lubiana, bo często była kostyczna i wiecznie robiła ludziom uwagi.[2]

Jedyny brat mojej Matki mieszka w Warszawie, Hieronim Nieszkowski – i utrzymuje się z procentu. Dzieci nie ma, mieszka tylko z żoną i swoją siostrą Pauliną Maleszewską, która po stracie męża, a później córki Wandy przeniosła się do brata. Dziwne to, ale nie kocham wuja Hieronima, jest mi zupełnie obojętny, ażeby nie myślał, iż liczę na jego majątek, napisałam mu to otwarcie, że widzę w nim brata drogiej mi matki, ale nie mam dla niego takiego uczucia, jak dla rodzonego wujka. Wiem, że nie jest zły człowiek, ale egoista zimny, nie splamiłby swego nazwiska brudnym czynem, ale nie zrobiłby tez dla nikogo nic dobrego. W młodym wieku był pięknym, mówił mój Ojciec, że był to najpiękniejszy mężczyzna, jakiego znał w życiu. Kochał tylko ojczyznę, był, jak wspomniałam, w powstaniu w 1863 r. i dziś ma, jak wspomniałam, głębokie przywiązanie do kraju swojego, do nazwiska. Z ludzi zaś, zdaje mi się, nikogo nie kochał. Dziś jest już starcem.


[1] Nie dość wyraźnie powiedziano, ze posadę rządową Ursyn Jaxa-Maleszewski stracił właśnie na skutek udziału w powstaniu. (przyp. E.T.)

[2] Ta kostyczność Wandy Maleszewskiej pochodziła przypuszczalnie także z tego, że miała ona narzeczonego przez przeszło 20 lat i przez cały ten czas narzeczony nie ustalił daty ślubu. Wreszcie któryś z jej kuzynów zażądał od narzeczonego, by się wreszcie zdeklarował, lub przestał bywać, a ten wybrał tę drugą ewentualność. Narzeczony nazywał się Kobyłecki. (przyp. S.K.)

Udostępnij na:

„Plotki rodzinne” cioci Steni cz. 3

Kolejna część plotek rodzinnych cioci Steni z Ruszczykowskich Krosnowskiej spisanych w latach 70-tych XX wieku w czerwonym notesie-kalendarzu.

2014-02-08 19.32.31

20140228_141255 20140228_141310 20140228_141318 20140228_141343 20140228_141354 20140228_141400 20140228_141411

Piotr Celestyn Gorczycki h. Jastrzębiec

Podobno jednej nocy przegrał 12 folwarków. Nigdy w życiu nie bolała go głowa – kiedyś się zaczął na to uskarżać i umarł.

 Józef Faustyn Gorczycki h. Jastrzębiec

Ur. 15 lutego 1821 w Turku – zm. 12 grudnia 1880

jozef faustyn gorczyckiCzłowiek bardzo światły, choć mierny gospodarz.
Był przeciwnikiem Powstania Styczniowego, zdając sobie sprawę z jego beznadziejności, na wiadomość o wybuchu 42 letni człowiek jednej nocy osiwiał. Ale stało się. Skoro Powstanie jest – nie można stać z boku. Najstarszy syn Józefa Gorczyckiego – 16-letni Franciszek już jest w Partii – on sam tworzy w swoim domu lazaret powstańczy. Żona jego Konstancja z Kościesza Nieszkowskich własnymi rękami opatruje rannych. W czasach normalnych, w przerwach między porodami (rodziła 14 razy, wydała na świat 15ścioro dzieci), przedostatnim były bliźnięta) leżała na kanapie, paliła cygara i czytała panieńskie książki. W dworze w tym czasie była kundliczka Hatka, która nie znosiła Żydów i żebraków, lecz umiała od tych ostatnich odróżniać rannych, obdartych powstańców.  Raz zgłosił się powstaniec nie ranny i porządnie ubrany. Hetka awanturowała się tak, że trzeba ja było izolować – dopiero po jakimś czasie wydało się, że rzekomy powstaniec był szpiegiem. Dwór był nachodzony przez szpiegów, zdarzały się rewizje, zazwyczaj w porę ostrzeżeni Józefostwo Gorczyccy zacierali ślady istnienia lazaretu. Raz zdążono ukryć rannych, ale nie uprzątnięto pościeli z kilkunastu łóżek. Rewizji dokonywali Kozacy. Józef Gorczycki prosił aresztującego go oficera, by uspokoił jego zonę, leżącą w połogu, że zabierze go tylko na jakieś wyjaśnienia.
– Panu grozi szubienica lub Sybir.
– Wiem, ale chodzi o uspokojenie chorej żony.
Oficer wszedł do sypialni pani domu – przy łóżku matki zgromadziły się dzieci o kilkunastomiesięcznej różnicy wieku. Ten widok wzruszył oficera.
– Daje pani Oficerskie słowo honoru, że zrobię wszystko, by mąż pani szybko wrócił.
Słowa dotrzymał. Józef Gorczycki po dwóch tygodniach był w domu. Lazaret funkcjonował dalej.
Powstanie dogorywało. Którejś nocy zjawił się ktoś z „góry” powstańczej. Niestety nie znam nazwiska, bo i wuj Skawiński, który mi to opowiadał, przypuszczał, że to był ktoś spokrewniony lub zaprzyjaźniony. Moskale następowali im na pięty – prosił Józefa Gorczyckiego, mieszkającego w pasie granicznym, o konie i człowieka, aby uciec za granicę. Usłyszał:
– Konie ci dam, człowieka nie, bo sam cię przewiozę.
Tak się stało. Wkrótce Józef Gorczycki został ponownie aresztowany. Na pytania gdzie i z kim był inkryminowanego dnia odpowiedział zgodnie z prawdą:
– Tu i tu za przepustką graniczną z … i tu wymienił nazwisko.
– Ano to dalsze śledztwo będzie, a teraz wyrok.
– Panowie, jakie śledztwo, jaki wyrok? To ja z narażeniem życia siłą wywożę człowieka, który by was dalej bił, a wy mi grozicie? Myślę, że mi order dacie.
Orderu wprawdzie nie otrzymał, ale wrócił szczęśliwie do domu.
Na kilka miesięcy przed śmiercią ułożył dla siebie epitafium wyryte na jego grobie w Malanowie.
„Czy mnie pojęto, o to mi nie chodzi,
W sumieniu mojem czerpałem nagrodę,
Jak noc brałem swych bliźnich do rodu
czekając słońca na lepsza pogodę
nie doczekałem, skończyłem, jak wielu,
ale w nadziei, że kraj dojdzie do celu.”
Lazaret był w majątku Dąbrowno. 

Udostępnij na:

Pamiętnik Jadwigi z Gorczyckich cz. 3

Oto trzecia odsłona pamiętnika Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej, rodzonej siostry mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej. Pamiętnik przepisał w latach 70-tych Eugeniusz Tyblewski (E.T.). Potem powieliła go Stefania z Ruszczykowskich-Krosnowska (S.K.).

jadwiga z gorczyckich tyblewska

Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska,
córka Józefa Faustyna Gorczyckiego h. Jastrzębiec
i Konstancji z Nieszkowskich h. Kościesza.

Oto ciąg dalszy opowieści o babce Jadwigi, czyli Joannie z Nieszkowskich Nieszkowskiej, która wyszła za mąż za swojego stryjecznego stryja, który wcześniej był mężem jej rodzonej siostry Elżbiety. Zrobiła to po to, by opiekować się zmarłą córeczką siostry – także Elżbietą. Zawiłe, prawda?

Przez pasierbicę Elżbietę z Nieszkowskich Kossecką była babka bardzo kochana, choć zdaje mi się, że babka była za małżeństwem ciotki Elżbiety, które nie było szczęśliwe. Ciotka Elżbieta wyszła za syna senatora, za Stanisława Kosseckiego. Był bogaty, młody, przystojny i w dodatku kalwin, co bardzo przemawiało za nim w rodzinie, ale miał duże „ale”, które trudno określić, aby dobrać odpowiedniego wyrazu, nie można go było nazwać wariatem lub idiotą, nie był dziwakiem, a jednak jakiś nienormalny i co najważniejsze, często śmieszny. Może być, że przyczyniła się konwulsja w dzieciństwie. Ciotka wyszła za Kosseckiego mając zaledwie 16 lat z woli rodziców, ale po kilku latach rozwiodła się. Miała dwie córki, jedna dzieckiem umarła, a druga Józefa wyszła za Władysława Połkotyckiego matematyka w Warszawie. Była niezwykłej urody, dzieci nie miała, tylko adoptowała razem z mężem sierotę po swoim bracie ciotecznym (ze strony ojca swego) Marię Królikiewiczównę, wychowała ją od lat dziecinnych i wydała za mąż za Romualda Rebczyńskiego, kuzyna swego męża.[1] Dziś już nie żyje moja ciotka Kossecka, ani jej córka Józefa Połkotycka, cały zaś majątek, złożony z dwóch dużych kamienic w Warszawie, dostał się Marii Rebczyńskiej córce adoptowanej. Józefa Połkotycka zrobiła testament na korzyść nas, ciotecznego rodzeństwa, testament został podarty, ale żadne z nas nie podniosło tej kwestii, chciwość nie była nigdy rysem naszych charakterów.

c.d.n. …

Na zdjęciach poniżej Józefa z Kosseckich Połkotycka.
jozefa z kosseckich polkotycka - 1 jozefa z kosseckich polkotycka - 2 jozefa z kosseckich polkotycka - 3 jozefa z kosseckich polkotycka - 4 jozefa z kosseckich polkotycka - 5 jozefa z kosseckich polkotycka - 6

[1] Nie pamiętam, od kogo to wiem, ale ojciec mojej ciotki Marii z Królikiewiczów Rybczyńskiej, Królikiewicz brał udział w powstaniu styczniowym. Potem więziony i gnany na piechotę przez Moskali na Sybir był w drodze dwa razy przekuwany, ponieważ z wycieńczenia i wychudzenia spadały mu kajdany.  (przyp. E.T.)

Udostępnij na:

„Plotki rodzinne” cioci Steni cz. 1

Jedynym owocem małżeństwa rodzonego brata mojej prababci Zofii z Ruszczykowskich Piekarskiej z kuzynką Marią ze Skrzyneckich była Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska. Nie miała własnych dzieci, bo jak zawsze to podkreślała – nie lubiła ich. Mnie zaczęła akceptować, gdy mogłam przychodzić do niej na kawę na dorosłe rozmowy. Stało się to, gdy skończyłam mniej więcej 12 lat. Bardzo ją kochałam, bo mimo wielu dziwactw, jak klęczenie przed telewizorem w czasie mszy papieskich, stawanie na baczność przed radiem, gdy grali hymn państwowy, fanatycznym uwielbieniem dla Romana Dmowskiego, endecji i krewnego Eligiusza Niewiadomskiego, na cześć którego przyjęła na bierzmowaniu imię Eligia, mimo snobizmu, który sprawił, że wyszedłszy za mąż za Ryszarda Krosnowskiego wszędzie podkreślała, że nadal weszła do rodziny herbowej, mimo dewocji i masy innych rzeczy, była niezwykle barwnym człowiekiem, oczytanym, inteligentnym a przede wszystkim skarbnicą rodzinnych historii. Ciotka nienawidziła szkoły, ale kochała książki. Dlatego została księgarzem. Dzieciństwo spędziła w Rosji, więc jako władająca biegle językiem rosyjskim pracowała w księgarni… radzieckiej. Swoje rodzinne plotki napisała długopisem ręcznie w kalendarzu notesie wydanym przez wydawnictwo „Mieżdunarodnaja Kniga”. W 1976 roku podarowała mojemu Ojcu, a on… wrzucił do szuflady, gdzie czekały aż ja się nimi zaopiekuję. Za każdym razem, gdy siadałam do przepisywania czułam, że ciotka Stenia jest ze mną.

Oto pierwszy fragmencik…

2014-02-08 19.32.31

Z Ruszczykowskich Stefania Krosnowska

„Plotki rodzinne”

Drogi Maćku,
Oddaję w Twoje ręce „pałeczkę pokoleń” – ciotka Stenia
I. 1976 

2014-02-08 19.32.40

Dość dziwnie zatytułowałam te notatki. Spisuję tu rzeczy zasłyszane od osób, które brzydziły się kłamstwem – w większości opowiedziała mi moja matka Zofia ze Skrzyneckich Ruszczykowska i mój wuj – przyrodni brat matki – Stefan Skawiński. Przekazywali mi to, o czym im opowiadano, byli to też ludzie zasługujący na pewno na zaufanie. Jednak wszystko, co jest ustnie przekazywane z pokolenia na pokolenie, nabiera barw, których często nie było na początku. To jest zresztą urok legendy. Tego ostatniego wyrażenia wolałam uniknąć, aby nie było zbyt pompatyczne. Wprowadzenie zacznę od legendy, ale wszystko następne, niech będą po prostu plotkami. Na pewno jest tam duży procent prawdy – ale nie mogę jej udowodnić niczym – nawet autopsją.

2014-02-08 19.33.00

2014-02-09 23.52.01 2014-02-09 23.52.25

Legenda rodu Gorczyckich h. Jastrzębiec

Ród Gorczyckich nobilitacje uzyskał w końcu XVI wieku, ale wywodził się podobno od wojów Chrobrego.
Ponoć jeden z protoplastów brał udział w rozsiekaniu św. Stanisława Szczepanowskiego, za co kara dosięgła wszystkich jego potomków w postaci krzywych palców u rąk. Ponieważ sama mam krzywe palce od urodzenia (pierwsze, co zauważyła moja matka, to nie rysy twarzy, ale właśnie tę rodzinną cechę), wobec tego przyswoiłam sobie tę legendę. W latach grubo przed I wojną Światową ciotka Lila de Tilly (córka Natalii z Gorczyckich) i Jana de Tilly, będąc za granicą zdjęła w restauracji rękawiczki. Pan przy sąsiednim stoliku powiedział po francusku: „To musi być coś z Gorczyckich”, Okazało się, ze by to Francuz zbierający legendy rodowe różnych narodów. Tę scenkę opowiadała mi sama Ciocia Lila. 

Udostępnij na:

Pamiętnik Jadwigi z Gorczyckich cz. 2

Czas na kolejną odsłonę pamiętnika córki Józefa Faustyna Gorczyckiego h. Jastrzębiec i Konstancji z Nieszkowskich h. Kościesza, czyli Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej – siostry mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej.

Przypisy wykonali najpierw: Eugeniusz Tyblewski (E.T.), potem Stanisława z Ruszczykowskich Krosnowska (S.K.), a potem ja (M.K.P.), ale w tym fragmencie chyba nie ma żadnego mojego przypisu.

Na początek znów przypomnę, jak wyglądała autorka.

jadwiga z gorczyckich tyblewska

Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska,
córka Józefa Faustyna Gorczyckiego h. Jastrzębiec
i Konstancji z Nieszkowskich h. Kościesza.

konstancja z koscieszka nieszkowskich gorczycka

Konstancja z Nieszkowskich Gorczycka

Matka moja pochodziła z rodziny kalwińskiej, Nieszkowscy przyjęli kalwinizm za czasów Zygmunta Augusta. Niejeden mógłby się dziwić, że w matki mojej rodzie, tak czysto polskim, powtarzało się imię August, otóż to było z tych czasów. Myślę, że za Jana Kazimierza, kiedy w 1658 r. w Polsce prześladowano protestantów i jeden z mych pradziadów, ostrzeżony przez konfederatów, że szlachta chce napaść i wymordować kalwińskie rodziny, wyjechał, a raczej uciekł do Niemiec i tam długie lata mieszkał, a nawet dzieci jego. Wtedy, wychodząc, dużo złota i srebra zatopił w Polsce w wodzie. Później wiele lat szukali, ale już skarbów nie było. W Polsce do mordów, do nocy św. Bartłomieja, jak we Francji, nie przyszło, tolerancja polska wzięła górę nad fanatyzmem religijnym. Jak musieli być wszyscy, a nawet i słożba, wrogo usposobieni do kalwinów, że uciekać musieli z domu własnego nocą i najmłodsze dziecko zostało na opiece krewnego katolika, bo niemożebne było zabrać dziecko, aby płaczem nie zdradziło całej rodziny. Straszne to musiało być dla rodziców. O tym dowiedziałam się od siostry mojej starszej, kiedy powiedziałam, że w kronice w klasztorze na Jasnej Górze jest wzmianka o zakonniku Nieszkowskim. Dziwiło mnie to, że z takiej rodziny kalwińskiej jeden był zakonnikiem. Na to odpowiedziała mi moja ukochana Maryla, że mogło to być jeszcze z czasów, kiedy Nieszkowscy byli katolikami, a jeśli później, to może było owo dziecko zostawione w czasie prześladowania w Polsce i wychowane po katolicku. Rodzina Matki mojej była bardzo nieliczna i wszyscy byli kalwinami. Odznaczali się zawsze wielka prawością, inteligencją, rycerskością, wielkim patriotyzmem. Będąc właścicielami majątków ziemskich, służyli zawsze w wojsku, a kiedy nastąpił podział Polski, walczyli później za wolność Ojczyzny. Rodzony stryj matki mojej Hieronim Nieszkowski po rewolucji 1830 r. emigrował do Francji i tam zmarł stęskniony za krajem.[1]
Obecnie żyjący brat mojej Matki także Hieronim Nieszkowski był uczestnikiem w powstaniu w 1863 r. i następnie długo więziony przez Moskali. W rodzinie Nieszkowskich jedna wada raziła mnie zawsze, to jest duma rodowa, a nawet powiedziałabym pycha, ale to było w ogóle w naszych polskich rodzinach u tak zwanych karmazynów.
Ojcu mojej matki było na imię Stanisław, wiem, że był masonem. Za młodu dziadek ożenił się z hrabianką Anną Rogalińską. Z tego małżeństwa był syn jedynak, który umarł kilkunastoletnim chłopcem; dokazując z lokajem spadł z płotu tak nieszczęśliwie, że coś sobie w krzyż zrobił. Matka zrozpaczona po śmierci syna niedługo zmarła. Dziadek drugą zonę miał stryjeczną siostrę Nieszkowską.[2] Z ta miał jedną córkę Elżbietę, przy której żona umarła, a dziadek ożenił się po raz trzeci z rodzoną siostrą drugiej żony Joanną Nieszkowską, to jest moją rodzoną babką.

joanna z kosciesza nieszkowskich kosciesza nieszkowska

Joanna Nieszkowska h. Kościesza

Babka moja Żaneta Nieszkowska (zawsze ją tak z francuska nazywały krewne), była postacią nadzwyczaj świetlaną.  Była najlepszą obywatelką, matką i żoną, chociaż dziadek mój miał charakter nadzwyczaj arbitralny i despotyczny, przy tym poszła za mąż więcej dla dziecka siostry, aniżeli z miłości, gdyż w młodym wieku kochała człowieka, który nie mógł wyliczyć swoich antenatów z karmazynów, a dawniej uważali brak szlachectwa za taki mezalians, że rodzice babki mojej nie zgodzili się na to małżeństwo.[3]
Do lat dziesięciu babka Nieszkowska nie znała wcale polskiego języka, mówiła tylko po francusku i niemiecku. Być może dlatego do śmierci później używała zwrotów cudzoziemskich. W dzieciństwie zostawiana była często przez matkę swoją, która wyjeżdżała zwykle z mężem. Wiem, że prababka moja towarzyszyła mężowi podczas wojen napoleońskich. W ogóle prababka dużo przebywała w Paryżu i innych stolicach Europy. Z tego powodu przepadła nam sukcesja, bo nie mogła matka moja dowieść bliskiego pokrewieństwa z braku metryk, gdyż każdy prawie Nieszkowski rodził się zagranicą. Babka nie była bardzo szczęśliwa z mężem, miała troje dzieci: Konstancję – matkę moją, potem Paulinę za Ursynem Maleszewskim i Hieronima Nieszkowskiego ożenionego z Józefą Dzierżbicką.
Z rodziny bardzo nielicznej babki znałam tylko cioteczną siostrę jej Helenę Krąkowską i dzieci po drugiej siostrze Heleny Madalińskie. Stryjeczną siostrę miała tylko jedną Paulinę Nieszkowską za rosyjskim generałem Sobolewem. Dzieci wychowała po polsku. Syn umarł Kawalerem – Michał, Eliza wyszła za księcia Teniszewa, razem z nim przyjęła w Rzymie katolicyzm i siostrą (winno być: drugą córkę – przyp. S.K.) Paulinę, zamordowana w Warszawie dla rabunku. Prócz tych kuzynów nie znałam nikogo z rodziny babki Nieszkowskiej. Wychodząc za mąż, miała lat 30, doczekała się jednak prawnuków po dzieciach mojej matki. Umierając miała lat 90. Umarła w Warszawie u córki swej Pauliny Maleszewskiej i pochowana na cmentarzu kalwińskim w Warszawie. Do śmierci miała umysł przytomny, pamiętała dobrze daty historyczne, lubiła czytać gazety i każda jej rada, jaką mi udzieliła, przydała mi się w przyszłości.  W ostatnich latach zaniewidziała, a że była bardzo religijna, więc w każdą niedzielę jedna z sióstr czytała modlitwy i kazania z książek kalwińskich. Tak samo czytałyśmy gazety. Mając lat kilkanaście, wpadłam w manię pisywania wierszy i różnych nowel, wstydziłam się przyznać do tego, a tym bardziej przeczytać komu. Raz jednak, wiedząc, ze babka prawie nie widzi, włożyłam zeszyt do pisma „Biesiady literackie” i zaproponowałam, że przeczytam nowelę z tego pisma. Staruszka chętnie się zgodziła, a gdy skończyłam, zrobiła mi bardzo trafną uwagę, a nawet kilka w sposób nadzwyczaj delikatny, aby zbyt ostrą krytyką nieudolnego mego utworu nie obrazić mnie, po czym, spojrzawszy na mnie, uśmiechnęła się łagodnie i rzekła: „To moja wnuczka napisała, prawda?”

c.d.n. …


[1] Nie udało mi się poza pamiętnikiem Jadwigi Tyblewskiej potwierdzić wiadomość, że Hieronim Nieszkowski, powstaniec z 1830 r. był rodzonym stryjem Konstancji Nieszkowskiej. Wiem, ze miała stryjów Władysława-Aleksandra i Adama-Stanisława, ale ci chyba w powstaniu nie byli, gdyż wcześnie umarli. Nie ma jednak podstaw, by nie wierzyć autorce pamiętnika. (przyp. E.T.)

[2] Była nią Elżbieta Karolina Nieszkowska. Synowi Anny Rogalińskiej było na imię Hipolit. (przyp. E.T.)

[3] W ówczesnych czasach był to mankament tak istotny, że istotnie mógł spowodować niedojście małżeństwa do skutku. (przyp. E.T.) „Z opowiadań mojej matki wiem, że miłością Joanny z Nieszkowskich Nieszkowskiej był Pretwic (prawd. Pretwicz h. Gawron – przyp. MKP), człowiek z senatorskiego rodu (Prawdopodobnie kuzyn, gdyż praprababka była z domu Pretwicówna). Wobec tego musiała być inna przyczyna odmowy rodziców na małżeństwo. (przyp. S.K.) 

Udostępnij na:

Pamiętnik Jadwigi z Gorczyckich cz. 1

Wśród rodzinnych pamiątek zachował się pamiętnik Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej – rodzonej siostry mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej. Oryginał pamiętnika nie jest w moich rękach. Mam tylko maszynopis. W latach 70-tych pamiętnik przepisał na maszynie jej wnuk – Eugeniusz Tyblewski. Oryginał pamiętnika jest prawdopodobnie w rękach jego córki Moniki, która obiecała, że zajrzy do tych rodzinnych skarbów „w najbliższym dziesięcioleciu”. Przepisany pamiętnik wuj Eugeniusz opatrzył komentarzami. Potem pamiętnik został jeszcze raz przepisany, by zrobiło się z tego więcej egzemplarzy. Drugie przepisanie zrobiła ciotka Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska. Ona dodała swoje komentarze. Teraz pamiętnik przepisuję ja. Co jakiś czas tu zamieszczę jego fragment. Na początek pierwsza część, ale zacznijmy od zdjęcia autorki.

jadwiga z gorczyckich tyblewska

Jadwiga z Gorczyckich Tyblewska,
córka Józefa Faustyna Gorczyckiego h. Jastrzębiec
i Konstancji z Nieszkowskich h. Kościesza.

Pamiętnik Jadwigi z Gorczyckich Tyblewskiej

Dla mego Najdroższego Syna Ignacego te wspomnienia zostawiam

26.II.1920 r.

jozef faustyn gorczycki

Józef Faustyn Gorczycki

Kochałam bardzo Rodziców, Rodzeństwo i dalszą rodzinę, z wiekiem uczucie te we mnie się spotęgowało i dziś żałuję, że już nie żyją te osoby, któreby mi opowiedziały szczegóły z życia moich dziadów i babek. Z jakąż przyjemnością gawędziłabym dzisiaj z mą babką Nieszkowską, lub cioteczną jej siostrą Heleną Krąkowską, którą znałam, będąc bardzo młodą. Dzisiaj ona, jak inne współczesne jej osoby, dawno już w grobie. Dlatego nasunęła mi się myśl napisania mych wspomnień o rodzinie, a może kiedyś które z mych dzieci lub wnuków dozna podobnych do mnie uczuć i z przyjemnością te wspomnienia przeglądać będzie.
Pradziad mój ze strony Ojca, a jak dawniej mówili, pradziad po mieczu, Piotr Celestyn Gorczycki pochodził z rodziny szlacheckiej herbu Jastrzębiec. Mieszkał w majątku swoim w Malanowie w powiecie tureckim w ziemi kaliskiej. Pradziad Piotr Celestyn miał sześcioro dzieci, trzech synów: Antoniego, Leona i Tadeusza i trzy córki: jedną za Bożęckim, drugą za Racięckim, trzecią za Cieńskim[1]. Dwie ostatnie były bezdzietne. Synowie wszyscy trzej ożenili się z trzema rodzonymi siostrami Jasińskimi, z których dwie były bliźniętami. Pamiętam, jak jeszcze byłam na pensji, a raczej w gimnazjum i odwiedziłam siostrę stryjeczną Ojca Pelagię Dutkowską (córkę Leona G.) powiedziała mi wtenczas: „Powinnaś częściej do mnie przychodzić, ty pewno nie wiesz pokrewieństwa mego z twoim ojcem. Ojcowie byli rodzeni bracia, a matki rodzone siostry i w dodatku bliźnięta”. Ciotka była wdową i mieszkała w Kaliszu.
Najstarszy syn Piotra Celestyna Antoni był ojcem mego Ojca. Ożenił się z Franciszką Jasińską i miał troje dzieci: Cypriana, Józefa (mego Ojca) i córkę Salomeę. Bardzo mało wiem o moim dziadku Antonim, gdyż młodo bardzo umarł. Słyszałam tylko, że był zacnym człowiekiem i miał usposobienie nadzwyczaj łagodne, że nigdy służby surowo nie karał za przewinienia. Podobno, że kiedy służący zapomniał oczyścić mu obuwie, zawołał go, kazał mu usiąść na kanapie i najspokojniej sam przy nim oczyścił. Była to oryginalna kara w czasach jeszcze pańszczyzny, w czasach tak bezwzględnej surowości.
Ojciec mój Józef Faustyn Gorczycki urodził się w 1821 r. w mieście Turku, we dworku, który dziś jest plebanią dziekana.[2] Babka moja czasowo mieszkała tam; dawniej miasta miały ziemię i należącą do Turku dzierżawił dziadek mój Antoni.
Ojciec mój wcale nie pamiętał swego ojca, tylko starszy brat Cyprian, choć mały jeszcze chłopiec, cokolwiek przypominał sobie. Utkwił mu też żywo w pamięci ślub matki z ojczymem Teodorem Doruchowskim. Były wtedy jeszcze te troje dzieci bardzo małe. Zostały w dodatku po swoim ojcu, lecz na to ich mienie liczył Teodor Doruchowski. Sam nie mając nic zgoła, ożenił się z matką mojego ojca z Jasińskich Franciszką Gorczycką, której trudno było majątkiem własnym i dzierżawą samej zarządzać. Dlatego zdecydowała się na to małżeństwo. Nie wierzę, aby Teodor Doruchowski ożenił się z miłości, nie tylko dlatego, że wiem, że później żonę zdradzał, ale, że mógł o sierotach w dzień swego ślubu odezwać się tak pogardliwie, że brat starszy mego Ojca do śmierci to odezwanie pamiętał, był taki mały, a tak się zraził taką brutalnością i brakiem serca, że go już nigdy nie tylko nie kochał, ale nie lubił nawet. Szczęśliwe te dzieci, gdzie matka nie szuka już własnego szczęścia, a żyje tylko dla dzieci pomimo młodego wieku swego.
Nic dziwnego, że stryj mój i później nie przekonał się do ojczyma, gdyż ten ostatni nie chciał pasierbów wyżej kształcić, jak skończyli szkołę w Kaliszu, jak doszli do pełnoletności, dał im mniej majątku ich własnego, aniżeli swoim dzieciom, a było tych dzieci z drugiego małżeństwa matki mego Ojca: syn Feliks ożeniony z Wandą Kokczyńską, córka Apolonia za Apolinarym Kokczyńskim, Wiktoria za Dłużniakiewiczem, Maria za Alfonsem Rembowskim, Teodora za Leopoldem Chrzanowskim, Aniela za Franciszkiem Kokczyńskim, Emilia za Godzimierzem Rudnickim. Był jeszcze syn Roman umysłowo chory.
Miał zatem mój Ojciec ośmioro rodzeństwa przyrodniego. Ojciec kochał to rodzeństwo, szczególnie siostrę Wiktorię Dłużniakiewiczową i Anielę Kokczyńską. Matka mojego ojca była nadzwyczaj religijna, dożyła późnego wieku i prawie nigdy nie chorowała. Słyszałam, że jeśli czuła się czasem niezdrowo, to nigdy nie radziła się doktora, tylko jechała do Częstochowy na Jasną Górę do klasztoru i zawsze wracała zdrowa. Wiara w przyczynę N. Marii Panny ją uzdrawiała. Jeździła zwykle całym dworem, zabierała dzieci, kucharza, służące i często kogoś z rodziny. Mieszkała zawsze w Kaliskiem w Malanowie lub w Żdżenicach.
W dzień swojej śmierci (a miała lat już koło 80) była na nabożeństwie w Malanowie, poczem na obiad do siebie do Żdżenic przywiozła księdza. Nie czuła się wcale chora, nagle zrobiło się jej słabo, obecny ksiądz tyle, że zdążył dać rozgrzeszenie i najspokojniej życie zakończyła.
Ojciec mój, ukończywszy szkołę wojewódzką w Kaliszu, odbył praktykę gospodarską i w dwudziestym piątym roku ożenił się z Konstancją Nieszkowską dnia 17 stycznia 1846 r. Ślub brał tylko w kalwińskim kościele, bo tak życzyła sobie rodzina mej matki, a czym podobno była zmartwiona matka mego Ojca.
Ojciec kupił wieś Kącik w piotrkowskiem od matki żony, to jest od babki mojej Joanny Nieszkowskiej, naówczas już wdowy. c.d.n. 


[1] Dokładniej należy podać: Balbinę za Bożęckim (Borzęckim S.K.). Martynę za Racięckim i Teklę za Cieńskim. Martyna i Tekla były bezdzietne. (przyp. E.T.)

[2] Dokładniejszej daty urodzenia Józefa Faustyna Gorczyckiego nie udało mi się dotąd ustalić. Przyjmuję rok podany przez Jadwigę Gorczycką, chociaż Stefan Skawiński podaje rok 1820. Dokładny możliwie życiorys Józefa Faustyna podaję w innym miejscu. (przyp. E.T.) Ustalono: 15.II.1821 (przyp. S.K.)

Udostępnij na:

Sprawa Eligiusza Niewiadomskiego

Akurat dziś jest rocznica rozstrzelania Eligiusza Niewiadomskiego. Tak się złożyło, że to też…. mój powinowaty. Jego żoną była Maria de Tilly, której matka Natalia Gorczycka była stryjeczną siostrą mojej praprababci Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich Ruszczykowskiej.

Wielką „fanką” Eligiusza Niewiadomskiego była ciotka Stenia z Ruszczykowskich Krosnowska, czyli właściwie moja cioteczna babka. To w odziedziczonym po niej albumie zachowały się prezentowane poniżej zdjęcia… Ciocia Stenia wzięła sobie nawet od bierzmowania na jego cześć Eligia… i tym imieniem podpisywała swoje młodzieńcze wiersze.

eligiusz niewiadomski z portretem zony

Eligiusz Niewiadomski z portretem żony Marii de Tilly

grib eligiusza po pogrzebie

zdjęcie grobu Eligiusza Niewiadomskiego na Powązkach tuż po pogrzebie

miejsce rozstrzelania niewiadomskiego

Zdjęcie słupa przy którym rozstrzelano Eligiusza Niewiadomskiego na stokach Cytadeli Warszawskiej

stefan i anna niewiadomscy

Anna i Stefan Niewiadomscy – dzieci Eligiusza Niewiadomskiego i Marii de Tilly

Udostępnij na: